Pałac Luizy to niesamowita książka, która porusza bardzo wiele różnych tematów. Pierwszym z nich jest bogactwo i usposobienie się z nim, by słowa i konkretne zdania już o nim informowały, zanim pozna się zasobność czyjegoś portfela. Ze słów przyjaciółki biła tak wielka pewność siebie, że nawet mnie dźwięczały w głowie, tym samym przekonując mnie do jej propozycji. Po drugie, prawdą jest, że ludzie zbyt szybko ulegają przyzwyczajeniom i nie zamierzają niczego zmieniać, jeśli nie muszą. Główna kobieca postać mogła zdobyć lepszą pracę i mieć własne mieszkanie, ale nie chciała tego stanu zmieniać. Była pewna, że skoro mieszka już w jakimś miejscu dziesięć lat, to nic tego nie zmieni. Nagle jednak jej świat runął. W niedługim czasie musiała opuścić swoje lokum i szybko znaleźć drugie. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że człowiek szybko się przyzwyczaja, bierze różne rzeczy za pewnik, a później jest w szoku, że ktoś zmienił jego życie z chwili na chwilę. Dała sobie odrobinę czasu na przemyślenia i nie mając wyjścia, postąpiła tak, jak radziła jej przyjaciółka. Dodam jeszcze, że Klara jest osobą, która najpierw coś robi, a później myśli. Często ulega człowieczej naturze i jest nieco bezbronna w nowym miejscu. Takie dosłowne przeciwieństwo swojej przyjaciółki, która zawsze idzie na żywioł, bo wie czego chce. Klara natomiast nawet nie wiedziała o jaką pracę się ubiega, a już wierzyła, że sobie w niej poradzi. Spotkała na miejscu osobnika, który czasami żartował sarkastycznie, a ona nawet tego nie zauważała. To mi dało do myślenia, że w stresujących sytuacjach nie ma miejsca na "może". Człowiek myśli szybko i waha się między tak lub nie, niczego pomiędzy nie pozostawiając. W ten sposób czasami robi rzeczy o które nawet siebie by nie podejrzewał. Oczywiście robi je również dlatego, że wyszedł ze swojej skorupy i po raz pierwszy nie działa na autopilocie. Jest wolny i ma wiele możliwości przed oczami, których nigdy nawet nie rozważał. Autorka podkreśliła, że wychodzenie ze swojej strefy komfortu wcale nie musi być złe. Niekiedy przydarzają nam się różne dziwne rzeczy, które są po coś. Lecz tylko nieliczni szukają w tym czegoś więcej. Czytając ją w niespiesznym rytmie dochodzimy do tego co będzie Klary nowym zadaniem oraz do późniejszej pracownicy, która jakby miała być tam za karę. To było takie złączenie cudu ze zwyczajnością człowieka. Piękny pałac i trud pracy. Zwykły człowiek i dar do robienia posiłków urokliwych dla podniebienia. Nowe życie i romantyczna miłość. Powiem wam, że czytelnik może ją zrozumieć na dwa sposoby. Jeden powie, że to zwykła i przewidywalna historia, gdzie miłość jest pewna jak słońce w maju. Drugi jednak spojrzy na nią od strony problematyki i ujrzy walkę o siebie, załamania i przeciwności losu. Strach o dzień kolejny i brak perspektyw na przyszłość. Wyjście ze swojej strefy komfortu i przekonanie się, że nigdy nie ma niczego na zawsze. Oraz to, że spotykani ludzie zawsze mają nam coś w życiu do pokazania. Nieszczęścia mają uczyć, a nie pogrążać w bólu. Oraz to, że nigdy nie jest za późno na zmianę w swoim życiu. Już o spożywaniu zdrowych warzyw nie wspominając:-)
Opowieść jest niespieszna, bo ukazuje każdą poprzeczkę, którą postać musiała przejść. Nigdzie nie ma nic za darmo, więc jeśli ktoś pragnie zmiany i dobrobytu musi wiedzieć, że to trwa. Gdyby autorka ją bardziej ukonkretniła, wszelkie mądrości, które tam utknęła nie były by widoczne, nie miały by poparcia w prawdziwym życiu. Mnie oczarowała od pierwszej strony, więc bardzo ją polecam:-)
Opinia bierze udział w konkursie