"Pan Carter" to trzecia z kolei książka Leny M. Bielskiej z uniwersum Arkansas właśnie z wątkiem różnicy wieku i moim zdaniem, po raz kolejny bardzo udana! Jest to jeden z erotyków autorki z motywem BDSM, a pod względem fabuły chyba mój ulubiony. Cade to 37-letni ojciec słodkiej Mackenzie, która wiele już w swoim pięcioletnim życiu przeszła. Ciężko jej dopuścić do siebie nowe osoby, ale jakimś cudem od razu polubiła Phoenix - przyjaciółkę Scarlett (z "Pana Westa"). Ta różowowłosa osiemnastolatka wpadła w oko nie tylko dziewczynce, ale i jej ojcu, który postanowi sprowadzić ją do ich życia na stałe... Phoenix za sprawą miłości i zaufania nieodpowiednim osobom, wpadła w dość duże tarapaty. Aby jak najszybciej spłacić swój dług, została "cam girl" i, o dziwo, nawet lubi tę specyficzną i nieco mroczną pracę. Zwłaszcza że jeden z jej klientów, niejaki Voyeur, sprawia, że serce Phoenix zaczyna mocniej bić. Wkrótce jednak jeszcze jeden mężczyzna zawróci jej w głowie, ale przecież nic nie może jej łączyć z własnym szefem i ojcem dziecka, którego nianią zostanie... Prawda? Tak więc z jednej strony będzie tajemniczy Voyeur, niezbyt skłonny do odsłonięcia swojej twarzy, a z drugiej niedostępny przystojniak, pozostający z Pho w relacji czysto służbowej. Jak się skończą te dwie historie? Czy Phoenix odnajdzie w końcu to, czego szuka najbardziej - szczerej, oddanej i pięknej miłości oraz bezpieczeństwa? Jeeej, serio mi się to podobało! Jak to w erotyku- pojawią się ty "spicy sceny" i będą one tak naprawdę fajnie "spicy", ciekawe i napisane ze smakiem, wywołujące rumieńce i szybsze bicie serca. Chemia między bohaterami aż kipi, od samego początku, i podobała mi się ta podwójna linia - relacja z Cadeem i Voyeurem, która gdzieś tam się splatała i robiła Phoenix sieczkę z mózgu. :) Chwilami było jej szkoda, ale z drugiej strony - ile wrażeń obaj jej zapewniali! W ogóle, świetny pomysł z tymi kamerkami! Fajnie to Lena wymyśliła i sprytnie uniknęła pułapek fabularnych, spójnie łącząc wszystkie elementy. Chyba nie czytałam jeszcze książki z podobną fabułą, a to zawsze jest na plus. Jeśli natomiast odstawimy na bok te elementy związane z erotyką, to zostanie nam jeszcze dużo ciekawych wątków! Przeszłość Phoenix i jej bolesne przeżycia szczególnie mocno mnie uderzyły. Jej reakcje na Scarlett i jej stan zostały napisane bardzo autentycznie i właśnie takie drobnostki mnie tutaj poruszyły. Relacja Pho i Mack to też coś pięknego i przez cały czas miałam takie poczucie, że ona do nich po prostu pasuje. Mimo tej wielkiej różnicy wieku, jakoś tak mi to wszystko się zgrało, że od razu widziałam ich razem. Nie wiem czy w prawdziwym życiu coś podobnego miałoby szansę się wydarzyć i podoczyx w dokładnie taki sam sposób, ale w książce wyszło to dość przekonująco. Cade jako postać też przypadł mi do gustu. Jak na zaborczego skurczybyka, podobał mi się jego stosunek do pracy Phoenix, idealnie były tutaj wyważone takie elementy jak właśnie zaborczość, zazdrość i pewnego rodzaju dominacja z czułością, przestrzenią, wolnością i oddaniem. Naprawdę polecam, zwłaszcza jeśli lubicie erotyki, w których dzieje się coś więcej poza romansem i seksem. Wszystkich "Panów" lubię, ale "Pana Cartera" chyba najprzyjemniej mi się czytało. A czytałam go dwa razy! Co tu więcej mówić? 8/10!
Opinia bierze udział w konkursie