jeśli macie zamiar sięgnąć po tę książkę to nie czytajcie tego co napisane jest na tylnej okładce i skrzydełkach. Moim zdaniem zdecydowanie za dużo jest tam zdradzone. Na okładce widnieje zdanie: Członek gwatemalskiej elity z miłości fabrykuje swoją śmierć. Z jednej strony jest to ogromny spoiler, bo główny bohater fabrykuje swoją śmierć pod koniec książki, ale! O dziwo okazało się to bardzo ciekawe. Niemal do końca byłam pewna jak skończy się ta historia. Wiedziałam, że Guillermo sfabrykuje swoją śmierć. Jednak nie wiedziałam dlaczego to zrobi, czy na kogoś będzie chciał zrzucić winę i jakie wydarzenia popchną go do tego czynu. Gdyby powyższe zdanie zostało napisane na tylnej okładce czy skrzydełkach to pewnie bym Wam o tym nie napisała, jednak ten napis jest w bardzo widocznym miejscu, więc nie ma możliwości byście go nie zobaczyli, sięgając po tę książkę. Ale głowa do góry! W tym przypadku okazało się to bardzo intrygujące.
Kolejną rzeczą, którą musicie wiedzieć to to, że fabuła Pana własnego losu została oparta prawdziwej i niewiarygodnej historii niejakiego Rodriga Rosenberga, gwatemalskiego prawnika, który w 2009 zaplanował własne morderstwo, uprzednio przygotowując materiały obciążające o jego śmierć osobę, która bardzo zaszła mu za skórę... Nie ukrywam, że wątek fabrykacji własnej śmierci oraz to, że została ona oparta na prawdziwych wydarzeniach zaintrygowało mnie w tej pozycji najbardziej.
Pan własnego losu, to chyba pierwsza książka jaką czytałam w której główny bohater jest w tak dziwny sposób wykreowany. Jego nie da się polubić, a przynajmniej ja nie potrafiłam. Myślę, że zdecydowana większość czytelników podzieli moje zdanie. Jego podejście do życia, przedmiotowe traktowanie ludzi, w szczególności kobiety oraz przedziwne myślenie sprawiało, że nie potrafiłam go polubić. Mimo, że Guillermo Rosensweig to idealny przykład antybohatera, muszę przyznać, że w kilku kwestiach nie mogłam się z nim nie zgodzić. Jest przeciwny korupcji, która rozwinęła się w Gwatemali do gigantycznych rozmiarów. Guillermo pragnął uwolnić swój ojczysty kraj od plagi korupcji i oczyścić Gwatemalę z parszywych pijawek wysysających z państwa wszystkie soki.
W książce kilkakrotnie pojawiały się sceny erotyczne, które absolutnie mi nie przeszkadzały. Najwięcej ich było na początku, ale im dalej tym przewagę zdobywał wątek polityczny. Napięcia oraz zwrotów akcji w tej pozycji nie ma za wiele, co tym razem mi nie przeszkadzało, bo sam pomysł na fabułę był bardzo interesujący. Styl autora jest bardzo lekki, a książkę przeczytałam z przyjemnością. Zakończenie nie jest spektakularne, ale przyznam szczerze, że trochę mnie zaskoczyło.
Opinia bierze udział w konkursie