Powiem Wam, jestem mile zaskoczona, bo podoba mi się fabuła, bohaterowie i zresztą wszystko. Chociaż... dobra, o małych minusach za chwilę. Poznajemy Dagmarę Baranowską, młodą panią prawnik, która ma córeczkę z przestępcą. Ów przestępca, to Marcel Malinowski, który miał za zadanie rozkochać w sobie Dagmarę, córkę prokuratora, aby ta była na każde jego skinienie palcem, a jednocześnie dzięki niej, chciał sterować jej ojcem. I to wszystko dla innego przestępcy. Jednak serce nie sługa i zakochał się Marcel w swojej ofierze. On został złapany i odsiaduje dwuletni wyrok w więzieniu. Minęło już półtora roku, więc niedługo ma wyjść. Jego marzeniem jest poznać swoją córkę i pogodzić się z Dagmarą. Ona ciągle go kocha, ale boli ją serce, że tak podstępnie ją wykorzystał i zawiódł jej zaufanie. Jednak po jego wyjściu z więzienia, nie utrudnia mu widzeń z córką, a nawet jego relacje z Dagmarą są coraz lepsze. Tylko wlecze się za nim przeszłość, dodatkowo kręcą się ciągle przy nim piękne kobiety. Czy to nie będzie kłopotem dla tej dwójki? Jak potoczą się ich losy? Czy będą razem? A może Daga wybierze kogoś innego na swojego partnera, bo chętnych nie brakuje. Ile prawdziwa miłość jest w stanie znieść? Jakie tutaj jeszcze wyjdą tajemnice? I czym zaskoczy autorka?
Bez bicia napiszę, że fabuła mega mnie wciągnęła. Takie klimaty uwielbiam - ona dobra i prawa, a on zły i z przeszłością. Wiadomo, że przeciwności się przyciągają. Miłość Dagmary i Marcela zrodziła się niepostrzeżenie i dała obojgu poza tymi upojnymi chwilami, dużo bólu, cierpienia i łez. Ale łączy ich dalej miłość i córka. Dla której oboje są w stanie zrobić wszystko i to dosłownie wszystko! Jest tutaj kilka innych zranionych kobiet. I ciekawie się czytało o ich rozterkach sercowych, stratach i bólu. To takie życiowe problemy. I to mi się bardzo podobało. Jednak muszę wspomnieć, że jest kilka minusów, które popsuły mi trochę humor podczas czytania. Po pierwsze jest trochę literówek, które wręcz rażą po oczach. Nie wiem czy to niedopatrzenie korektorki, ale są błędy, a nie powinno ich być. Poza tym jest też pewna sytuacja, intymna, kiedy to Marcel zdejmuje sukienkę z Dagmary po czym sadza ją na blacie kuchennym i wkłada jej rękę pod sukienkę. No helołłłł!!! Przed chwilą zdjął jej tą sukienkę!!! Małe niedopatrzenie, ale ja je wychwyciłam. No i jeszcze jedno, bo razi mnie to w oczy, choć pewnie nie każdy na to zwrócił uwagę. Chodzi o scenę z urodzinami Zuzi i nieobecnością ojca chrzestnego. Zawodowy wojskowy pracuje od poniedziałku do piątku. Owszem, w weekendy może mieć służbę. Impreza urodzinowa była w sobotę. A jest napisane, że on nie mógł przyjechać bo nie dostał przepustki! Hm... Coś się nie do końca zgadza. Owszem, przepustkę by potrzebował gdyby był wyjechany na jakieś szkolenie, na poligonie by był, czy jak teraz żołnierze stacjonują na granicy. No chyba że jest marynarzem i wypłynął w morze. Ale tak, w sobotę żołnierz raczej ma wolne. Coś o tym wiem. Wiem, że niektórzy teraz napiszą lub pomyślą, że się czepiam. Owszem, czepiam, bo trochę się znam w temacie wojskowym. Jednak poza tymi minusami, przypomnę, że całościowo książka mnie wciągnęła. Bardzo jestem zadowolona, że ją mogłam przeczytać i powiem więcej, polecam i Wam ją przeczytać, bo historia jest świetna, a to co naszykowała autorka na koniec, to kompletna bomba emocjonalna. Ryczałam jak bóbr. I mam niedosyt, chciałabym więcej. Chciałabym poznać dalsze losy bohaterów.
Opinia bierze udział w konkursie