"Pasażer na gapę" jest czwartą książką Adriana Bednarka, jaką przeczytałam. Tak, jak po trylogii o Oskarze Blajerze, czyli "Inspiracji", "Obsesji" oraz "Fascynacji", teraz również spodziewałam się wielu twistów fabularnych, interesujących wydarzeń owianych mroczną, brutalną tajemnicą i przede wszystkim wejścia w głębię postaci. Czy dostałam to, czego oczekiwałam? Dowiecie się, czytając dalej. :)
"Pasażer na gapę" opowiada historię Maćka - niegroźnego złodziejaszka, który przez zrządzenie losu wpadł w ręce policji i który skutecznie wykiwał polskie prawo. Zamiast do więzienia, trafił do szpitala psychiatrycznego, ponieważ teoretycznie stwierdzono u niego PTSD i inne zaburzenia psychiczne kwalifikujące jego nielegalny czyn jako chwilowa niepoczytalność wymagająca leczenia. Ale życie w psychiatryku nie należy do łatwych, zwłaszcza jeśli personel wykazuje dziwne skłonności do znęcania się na pacjentach. Maciek od razu postanawia nawiać z oddziału zamkniętego, w planowaniu czego pomaga mu miłość życia, Magda, która również ma swoje za uszami.
Kiedy plan opracowano już pod każdym względem, niespodziewanie do sali Maćka dostawione zostaje kolejne drugie łóżko. Nowy pacjent z tajemniczą przeszłością wpływa na wiele decyzji i nagle staje się tytułowym pasażerem na gapę, gdy udaje im się uciec ze szpitala.
Kim jest Nowy? Jaką rolę w akcji odegra prawie emerytowany detektyw Wróblewski? I najważniejsze: czy Maćkowi i Magdzie uda się uciec przed policyjnym pościgiem i żyć długo i szczęśliwie?
"Pasażer na gapę" to książka, która wciąga już od pierwszych stron. W porównaniu z czytaną wcześniej, wspomnianą we wstępie trylogią o Oskarze Blajerze, w tej książce Adrian Bednarek postawił na dynamiczną akcję i misternie rozplanowaną intrygę. Bohaterowie dostali indywidualne role, odegrane bardzo przekonująco, tak swoją drogą. Nie wchodzi się tutaj w głębię psychologiczną postaci; poznaje się za to ich ciemną stronę i skutki podjęcia złych wyborów, jakie z kolei doprowadziły ich w aktualne miejsce, czyli albo do szpitala psychiatrycznego, albo na listę gończą i wiadomości emitowane w całym kraju.
Nie mogłam się wyzbyć nieodpartego wrażenia, że początek historii mocno przypominał mi "Lot nad kukułczym gniazdem". Chodzi dokładnie o motyw niegroźnego złodzieja, który zamiast do więzienia trafił do psychiatryka. Na szczęście był to zaledwie epizod, bowiem akcja powieści toczyła się głównie w drodze, czyli po udanej ucieczce, przez co początkowe wrażenie podobieństwa szybko się ulotniło.
W historii poza podstawową fabułą czytelnik ma do czynienia z kilkoma ciekawymi wątkami pobocznymi takimi jak na przykład śledztwo oczami detektywów czy dosadne poznawanie przeszłości bohaterów. W trakcie czytania czuło się ciężki, mroczny klimat i niepewność dotyczącą tożsamości Nowego, co mnie absolutnie uwiodło.
"Pasażera na gapę" Adriana Bednarka, oczywiście, polecam, bo oprócz interesującej fabuły i tony akcji znajdzie się tutaj też nietuzinkowe spojrzenia na niektóre tematy, plot twisty czy ciekawie skomponowanych bohaterów z nietypowym podejściem do życia. Będzie mniej brutalnie niż z Oskarem Blajerem, ale równie emocjonalnie. I jeszcze taka przyjacielska rada na zakończenie: jeśli próbujecie nawiać z psychiatryka, nigdy nie zabierajcie ze sobą pasażera na gapę. :)
Opinia bierze udział w konkursie