Sięgnęłam po tę książkę, nie mając wobec niej żadnych oczekiwań. Mam pewien sentyment do historii, których korzenie sięgają Wattpada, ale podchodzę do nich ostrożnie. Nieraz okazywało się, że coś, co miało wiele wyświetleń i gwiazdek okazało się kompletną klapą po ukazaniu się w papierze. Opowieść o Maley i Adamie, dwójce licealistów, którzy nad życie kochają łyżwy, ale nie są w stanie wytrzymać we własnym towarzystwie dłużej, niż jest to konieczne, zaczęłam czytać jeszcze przed ogłoszeniem, że ta książka zostanie wydana. Przebrnęłam jedynie przez parę pierwszych rozdziałów, bo choć rzeczywiście dostrzegłam potencjał w tej historii, jakoś mnie ona do siebie nie przekonała. Stwierdziłam, że podejdę do niej po raz drugi, dam kolejną szansę Maley i Adamowi. Cóż, po lekturze Perfectly wrong przyznaję, że podjęłam dobrą decyzję. Ta książka ma o wiele więcej do zaoferowania, niż wydaje się w początkowych rozdziałach. To przede wszystkim opowieść o dość burzliwej relacji dwójki głównych bohaterów. Bardzo się cieszę, że Natalia Fromuth prowadziła tę historię konsekwentnie. Często początkujący pisarze gubią się w swoich opowieściach, dodają nowych bohaterów i ostatecznie okazuje się, że coś, co miało dobry potencjał, ostatecznie nie wypaliło. Autorce udało się uniknąć wielu błędów popełnianych przez początkujących autorów. Stworzyła prostą historię, ale zrobiła to dobrze. Skupiła się na głównych bohaterach, zamiast dodawać niepotrzebne wątki, które łatwo mogłyby przyćmić sens całej powieści. Początek był dla mnie nieco ciężki, nie mogłam się wgryźć, ale szybko mi to minęło, gdy dobrnęłam do połowy książki. Resztę rozdziałów pochłonęłam w jeden dzień i długo nie mogłam pozbierać się po zakończeniu. Do tego wzruszyło mnie to, co autorka zawarła w podziękowaniach. Perfectly wrong to nie tylko historia, która złamie Wasze serce, to też opowieść o dorastaniu, która przypomni Wam, co to znaczy cierpieć i kochać po raz pierwszy. Wraz z kolejnymi rozdziałami dostrzega się rozwój Natalii Fromuth. Jak sama napisała będzie kojarzyć tę historię nie tylko z pierwszym krokiem w świat pisarstwa, ale też jako coś, co towarzyszyło jej we wkraczaniu w dorosłość. Myślę, że książka zasługuje na uwagę także ze względu na to, że została napisana przez tak młodą osobę. Ten debiut pokazuje, że w autorce drzemie olbrzymi potencjał. Natalia Fromouth ma bardzo przyjemny styl i niezwykły talent do tworzenia dialogów. Oczywiście nie obeszło się bez małych potknięć. Trochę zabrakło mi rozwinięcia relacji Maley z przyjaciółkami, czy dokładniejszego researchu w kwestii łyżwiarstwa figurowego (do tej pory nie słyszałam, żeby jakaś łyżwiarka zaczynała trening skoków bez porządnej rozgrzewki). Są to jednak błędy, na które jestem w stanie przymknąć oko. Bledną one w porównaniu z niezliczonymi zaletami tej powieści. Bawiłam się przy niej świetnie i bardzo długo zajęło mi dojście do siebie, pogodzenie się z zakończeniem. Nie wiem, czy Natalia Fromouth będzie chciała kontynuować tę historię (z tego, co widziałam na Wattpadzie, kiedyś miała takie plany), ale jestem pewna, że będę wyczekiwać kolejnych książek spod jej pióra niezależnie od tego, gdzie będzie chciała mnie zabrać.
Opinia bierze udział w konkursie