Nareszcie! Trzymam w dłoniach kolejną perełkę Wydawnictwa Bernardinum, tym razem autorstwa młodej, nieżyjącej już podróżniczki Kingi Choszcz.
I choć książka ta została wydana jako trzecia z kolei, tak naprawdę zawiera ona pierwsze zapiski, które podróżniczka prowadziła w czasie swojej ośmiomiesięcznej wyprawy do Indii i Nepalu w 1995 roku. To od nich zaczęła się podróżniczo - literacka przygoda Kingi, pomysł dokumentowania, rejestrowania zdarzeń, zapisywania swoich spostrzeżeń, odczuć, refleksji.
Kinga odkryła w sobie pasję podróżowania już w szkole średniej. Marzenie o wyprawie do Nepalu towarzyszyło jej przez długie lata, toteż nie zastanawiała się długo nad planowaniem całego przedsięwzięcia - wybrała ostatecznie drogę lądową przez Słowację, Węgry, Rumunię, Turcję do Iranu, stamtąd przez Pakistan do Indii i Nepalu. Droga powrotna miała wieść przez Chiny, kilka dawnych republik radzieckich, Rosję i Białoruś. Jeszcze tylko kilka niezbędnych szczepień, drobne, ale praktyczne zakupy oraz największa chyba niedogodność i uciążliwość podczas wyprawy - horror związany z załatwianiem wiz...i świat stoi otworem!
Dziennik jest prowadzony przez autorkę na bieżąco, codziennie; niesprzyjające warunki takie jak brak oświetlenia czy odpowiedniego miejsca do pisania nie stanowią większego problemu. Dzięki temu zapiski zyskują na autentyczności. Notowanie "na gorąco" przeżyć i myśli, ten pozytywny brak dystansu, emocjonalne podejście do nowych wrażeń i doświadczeń sprawiają, że czytelnik ma poczucie współuczestnictwa w wyprawie. Zwykły dziennik wzbogacony barwną osobowością autorki staje się żywym, pulsującym świadectwem przeżytych chwil, pamiętnikiem w pełnym znaczeniu tego słowa.
A jest o czym pisać, gdyż podróż samotnej kobiety przez południową Europę do Azji jest nie lada wyzwaniem. Zwłaszcza, jeśli fundusze są ograniczone i trzeba zdać się na życzliwość napotkanych ludzi.
Podróż jednak okazuje się równie fascynująca niezależnie od środka lokomocji - czasem jest to ciężarówka, zatłoczony pociąg, zdezelowany autobus, wielbłąd, riksza, własne nogi...to nie ma znaczenia, byle do przodu!
Na szczęście trafiają się ludzie skorzy do pomocy - jak na przykład kierowca tira, który organizuje jej transport przez Europę, bezinteresownie proponuje miejsce do spania i troskliwie udziela rad, lub też życzliwi współpasażerowie tureckiego autobusu zmierzającego w stronę granicy z Iranem, którzy nie tylko pomagają jej zdobyć potrzebną wizę, lecz również pożyczają ubranie, bez którego kobieta nie mogłaby podróżować po tak ortodoksyjnym muzułmańskim kraju.
Nie sposób wymienić tych wszystkich otwartych i życzliwych tubylców, którzy - mniej lub bardziej bezinteresownie - ułatwiali Kindze wędrówkę goszcząc ją i udzielając informacji. Podpatrując ich życie i nieśmiało w nim uczestnicząc, podróżniczka miała szansę zobaczyć i doświadczyć więcej niż przeciętny turysta. Docenia otwierające się możliwości i zwykle stroni od brudnych i hałaśliwych miast wybierając ciche i spokojne wioski, których mieszkańcy wciąż jeszcze poddają się odwiecznemu rytmowi życia.
W swoim pamiętniku autorka daje upust zdumieniu i zachwytowi nad nadzwyczajną różnorodnością i mieszanką kultur, tradycji i obyczajów. Dostrzega także rażący, niespotykany na żadnym innym kontynencie kontrast pomiędzy skrajną nędzą (czego przykładem mogą być choćby dzieci ze slumsów Delhi lub odizolowana od świata wioska trędowatych)
a ostentacyjnym bogactwem (enklawy dla bogaczy w indyjskich miastach), oraz nie mniej zdumiewający między spokojną, uduchowioną atmosferą panującą w himalajskich wioskach i buddyjskich świątyniach a skażonym cywilizacją w najordynarniejszym wydaniu miastem.
Miejsca, które odwiedza Kinga są naprawdę niesamowite: Złota Świątynia Sikhów w Amritsarze, legendarne miejsce narodzin Kriszny i mekka jego wyznawców we Vrindabanie, Agra z bajecznym Taj Mahal, cudowne Różowe Miasto w Jaipurze, monumentalna Świątynia Słońca w Konarak... Jednak większe znaczenie od starożytnych budowli ma dla niej kontakt z żywą kulturą i codziennym życiem tubylców; dzięki temu uczestniczy w niezapomnianych wydarzeniach takich jak nepalski Festiwal Tihar, Festiwal Rydwanów (z okazji nepalskiego Nowego Roku), czy ceremonia ślubna dżinistów; obserwuje rytualne kąpiele w Gangesie w świętym mieście Benares oraz kremacje na tamtejszych ghatach, podziwia tancerzy odtwarzających historie z eposu Ramajany, a nawet pomaga przy zbiorach bawełny...
Ta przyprawiająca o zawrót głowy kulturowa mieszanka, hindusi, sikhowie, muzułmanie, buddyści, chrześcijanie, dżiniści - Azja to chyba jedyne miejsce na ziemi, gdzie te odmienne kultury wzajemnie się przenikają nie tracąc własnej tożsamości i odrębności.
Jedna jest rzecz, która autorkę drażni do tego stopnia, że nie próbuje jej nawet ukrywać, wspólna dla azjatyckich kultur. To specyficzna mentalność i stosunek do kobiet. To głęboka pogarda przejawiająca się we wszystkich aspektach życia i niezachwiane przekonanie o męskiej supremacji. Autorka wielokrotnie miała z nią do czynienia i nic nie wskazuje na to, by miały nastąpić jakiekolwiek zmiany na lepsze.
Ta smutna refleksja często przewija się w zapiskach Kingi. W zapiskach nie tylko dokumentujących zastaną rzeczywistość, ale również komentujących ją trafnymi, błyskotliwymi i wnikliwymi spostrzeżeniami i uwagami.
Gorąco polecam tę książkę nie tylko ze względu na staranne wydanie zachwycające barwną, wręcz dopieszczoną szatą graficzną, ale przede wszystkim z uwagi na możliwość poznania baśniowej egzotyki Azji oraz tej duchowej i mentalnej zamieszkujących ją ludów. Przybliżą ją trafne komentarze i głębokie refleksje autorki. Warto udać się w tę intrygującą, obfitującą w niezapomniane wrażenia włóczęgę, która z pewnością urozmaici nam niejeden pochmurny dzień i otworzy nas na nowe, ekscytujące doznania.
Opinia bierze udział w konkursie