Michelle Zauner to pół-Koreanka (po matce), pół-Amerykanka (po ojcu), która napisała książkę po śmierci swojej matki. Kiedy Michelle miała 25 lat, jej mama zachorowała na nowotwór. Kobieta w sile wieku, która dbała o siebie i nigdy nie chorowała, udała się do lekarza z powodu problemów żołądkowych. Nie spodziewała się diagnozy, jaką usłyszała. Również na Michelle spadł ogromny cios. Dziewczyna miała z mamą dobry kontakt, jednak ta ?trzymała ją krótko?. Nie pozwalała na zbyt wiele, nie zostawiała dużo swobody, była wymagająca, negowała pomysły swojej latorośli, miała wygórowane wymagania. Ale była, zawsze była obok, zawsze pomocna, zawsze kochająca i kochana, jak lubiła powtarzać Michelle.
Bardzo poruszająca jest to pozycja i niełatwa w odbiorze. Niczego innego nie można się jednak spodziewać, biorąc pod uwagę trudność poruszanych tematów. Michelle, chociaż urodziła się w Korei Południowej, od dziecka mieszkała w miasteczku Eugene w stanie Oregon. Bardziej widziała w sobie Amerykankę niż Koreankę i nie czuła się związana z krajem matki. Podobnie zresztą widziała ją społeczność pochodzenia koreańskiego, nie do końca dostrzegając w niej kogoś podobnego do siebie. Z kolei Amerykanie pytali, kim ona właściwie jest, nie widząc w niej Amerykanki. Szczególnie uciążliwe było to dla Michelle, kiedy była dzieckiem. Nikt nie chciał się z nią przyjaźnić, dla amerykańskich dzieciaków była odmieńcem, do tego mieszkała na uboczu. Dużo czasu spędzała tylko z mamą. Zaczęła się buntować. Chociaż mama zapisała ją na lekcje koreańskiego, Michelle nie chciała się uczyć. Chciała być Amerykanką, tak czuła. Później pożałowała. Dopiero, kiedy zachorowała jej mama, zaczęła tak naprawdę poszukiwać swojej tożsamości jako Koreanka. Dopiero ta trudna sytuacja pokazała Michelle, jak wiele łączy ją z Koreą, nie tylko wakacje u babci, które każdego roku tam spędzała. Michelle wróciła do domu, zaczęła opiekować się mamą, a także ponownie poszukiwać smaków, historii i języka, które z nią dzieliła. W tej trudnej sytuacji ulgę przynosiło jej gotowanie koreańskich potraw, których składniki kupowała w tytułowym sklepie H Mart. A to pogłębiało więź, jaka łączyła ją z mamą i jej rodzimą kulturą.
?Płacząc w H Mart? to napisana z rozbrajającą szczerością, bez patosu i moralizowania, opisana szczegółowo, niezwykle intymna opowieść o każdym dniu walki z wyniszczającą chorobą, o umieraniu, stracie i żałobie. Ale nie tylko. Zauner opowiada o dorastaniu, mierzeniu się z wysokimi oczekiwaniami matki, o trudnych relacjach z ojcem i w ogóle o relacjach rodzinnych, o przykrościach okresu dojrzewania, o cudownych wakacjach spędzanych w ciasnym seulskim mieszkaniu babci, gdzie późnymi wieczorami zacieśniała relacje ze swoją mamą nad talerzami pełnymi koreańskich potraw i wreszcie o dojrzewaniu do podjęcia trudnych decyzji, rozliczeniu się z samą sobą i zaakceptowaniu siebie takiej, jaką jest. Dużo w tej powieści szczerej samokrytyki, poczucia winy, ale też zrozumienia dla siebie i popełnianych przez siebie błędów. Najbardziej uderza w tej książce jej prawdziwość. Zauner niczego nie koloryzuje. Uczciwie opowiada o wszystkim, nawet o tym, jak ?biegała? za swoim przyszłym mężem, jak doszło do tego, że się pobrali. Ta szczerość aż bije z książki. I, żeby nie było, nie jest ona tak bardzo trudna, nie przytłacza. Jest po prostu życiowa i jak to w życiu, zdarzają się dobre i złe chwile. Także podczas lektury bywa czasem zabawnie. Nie tylko melancholijnie i ciężko. A, i mnóstwo jest w książce koreańskich potraw. Aż czasem ślinka leci.
Mogę zachwalać tę książkę w nieskończoność, bo jest co zachwalać. Czyta się ją jak najlepszą powieść, nawet szybko, patrząc na ciężkość tematyki i z pełnym zaangażowaniem. Niewiele jest w niej dialogów, Michelle opowiada w pierwszej osobie historię swojego życia. A mimo to książka wciąga i ciężko się od niej oderwać. Jeśli czytaliście ?Cieszę się, że moja mama umarła? i podobała Wam się ta książka, ?Płacząc w H Mart? również przypadnie Wam do gustu, chociaż relacja matki z córką jest tutaj zupełnie inna. Ja w każdym razie z całego serca tę książkę polecam.
Opinia bierze udział w konkursie