- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.trudem chwyta powietrze ustami. Pospiesznie wsunąłem ręce pod tułów dziadka i przetoczyłem go na plecy. Żył, choć balansował na krawędzi śmierci. Oczy miał szkliste, twarz zapadłą i bladą. Potem dostrzegłem rozcięcia na jego brzuchu i niemal straciłem przytomność. Były rozległe, głębokie i uwalane błotem. Ziemia, na której leżał dziadek, przesiąkła krwią. Usiłowałem naciągnąć strzępy koszuli na jego rany, omijając je wzrokiem. Potem usłyszałem okrzyk Rickyego za domem. -- TU JESTEM! -- wrzasnąłem. Pewnie powinienem był dodać coś jeszcze, coś o niebezpieczeństwie albo o krwi, ale nie mogłem znaleźć słów. Myślałem tylko o tym, że dziadek powinien umrzeć w łóżku, w spokojnym miejscu pełnym mruczących maszyn, a nie na mokrej, cuchnącej ziemi, wśród zastępów maszerujących mrówek, z mosiężnym nożem do otwierania listów w drżącej dłoni. Nóż do otwierania listów. Nie miał nic więcej do obrony. Ostrożnie zabrałem dziadkowi nóż, a potem ścisnąłem rękę, którą bezradnie poruszył. Popatrzyłem na nasze splecione palce: moje z obgryzionymi paznokciami i jego blade, pokryte pajęczyną fioletowych żyłek. -- Muszę cię stąd zabrać -- powiedziałem i wsunąłem jedną rękę pod plecy dziadka, a drugą pod nogi. Chciałem go unieść, ale jęknął i zesztywniał, więc zmieniłem zdanie. Nie mogłem znieść myśli, że będzie przeze mnie cierpiał. Ale też nie zamierzałem go tu zostawić, więc pozostało mi czekanie. Ostrożnie strzepnąłem ziemię z jego rąk, twarzy i przerzedzonych siwych włosów, i wtedy właśnie zauważyłem, że porusza wargami. Mówił ledwie słyszalnym głosem, cichszym od szeptu. Pochyliłem się i niemal przytknąłem ucho do ust dziadka. Mamrotał raz po angielsku, raz po polsku, na przemian tracąc i odzyskując trzeźwość umysłu. -- Nie rozumiem -- wyznałem półgłosem. Mówiłem do niego ,,dziadku" tak długo, aż wreszcie na mnie spojrzał, tak mi się przynajmniej wydawało. Potem głęboko odetchnął. -- Jedź na wyspę, Yakob -- powiedział cicho, ale wyraźnie. -- Tu nie jest bezpiecznie. Najwyraźniej stara paranoja dała o sobie znać. Uścisnąłem mu rękę i oznajmiłem, że wszystko jest w porządku i że na pewno wydobrzeje. Tego dnia okłamałem go już drugi raz. Wypytywałem dziadka, co się stało, jakie zwierzę go raniło, ale nie słuchał. -- Jedź na wyspę -- powtórzył. -- Tam będziesz bezpieczny. Obiecaj mi. -- Pojadę. Obiecuję. Co innego mogłem zrobić? -- Myślałem, że cię obronię... Powinienem był ci powiedzieć dawno Widziałem, jak z dziadka ulatuje życie. -- Co powiedzieć? -- spytałem, łykając łzy. -- Nie ma czasu -- wyszeptał, a potem uniósł głowę, zadrżał z wysiłku i wydyszał mi do ucha: -- Znajdź ptaszysko. W pętli. Po drugiej stronie grobu starca. Trzeci września tysiąc dziewięćset czterdziestego roku. Skinąłem głową, ale widział, że nie rozumiem. Resztkami sił dodał: -- list. Powiedz im, co się stało, Yakob. Opadł z powrotem na ziemię, wyczerpany i ledwie żywy. Powiedziałem, że go kocham, i wtedy odniosłem wrażenie, że dziadek zapada się w sobie, kierując spojrzenie w naszpikowane gwiazdami niebo. Chwilę później z zarośli wypadł Ricky. Na widok nieruchomego staruszka w moich objęciach cofnął się o krok. -- Rety, facet. Jezu. O -- wykrztusił. Potarł twarz dłońmi, a gdy mamrotał coś o szukaniu pulsu, dzwonieniu po gliny i pytał, co widziałem w lesie, ogarnął mnie dziwny niepokój. Położyłem zwłoki dziadka na ziemi i wstałem, pełen przeczuć, z których istnienia dotąd nie zdawałem sobie sprawy. W lesie bez wątpienia coś się czaiło, czułem to. Noc była bezksiężycowa, wokół panował całkowity spokój, który tylko my zakłócaliśmy. Mimo to wiedziałem, kiedy unieść latarkę i gdzie wycelować. W wąskim strumieniu światła ujrzałem nagle oblicze, które wydawało się żywcem przeniesione wprost z nocnych koszmarów mojego dzieciństwa. Wpatrywało się we mnie oczami zatopionymi w ciemnej cieczy, fałdy czarnego niczym węgiel mięsa luźno zwisały z przygarbionej sylwetki. Z groteskowo rozwartego pyska wystawała plątanina wijących się języków, długich jak węgorze. Krzyknąłem, a wtedy stwór odwrócił się i znikł, pozostawiając za sobą rozedrgane gałęzie krzewów. Ricky natychmiast skierował wzrok w tamtą stronę, uniósł dwudziestkę dwójkę i cztery razy wystrzelił. -- Co to było? -- spytał nerwowo. -- Co to było, do cholery?! On jednak nie widział stwora, a ja nie mogłem wykrztusić ani słowa. Zamieniłem się w słup soli, przygasający promień latarki padał na ścianę leśnych drzew. Wygląda na to, że potem straciłem przytomność, bo pamiętam tylko, że Ricky powtarzał: ,,Jacob, Jake, ej, Spadek, nocosięztobądzieje", i nic więcej. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
książka
Wydawnictwo Media Rodzina |
Data wydania 2021 |
Oprawa miękka |
Liczba stron 616 |
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Wydawnictwa: | Media Rodzina |
Kategoria: | Dla dzieci, Dla młodzieży |
Wydawnictwo: | Media Rodzina |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Rok publikacji: | 2021 |
Wymiary: | 135x205 |
Liczba stron: | 616 |
ISBN: | 9788380089310 |
Wprowadzono: | 08.10.2021 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.