Kolejna wizyta w Świętym Officjum.
Inkwizycja ma swoje sekrety. A nawet wiele sekretów... im wyższy poziom wtajemniczenia członków Świętego Officjum, tym zagadek i tajemnic więcej - i tym mniej znających je osób (jeśli akurat kwestia wtajemniczenia dotyczy istot... ludzkich). We wszystkim zaś majaczy odwieczna walka sług Chrystusa i perskich wyznawców magii ognia, na pierwszym planie zaś - Arnold Lowefell... Kiedyś wróg, dziś gorliwy obrońca prawdziwej wiary. Jacek Piekara się wyraźnie rozkręca :)
Czy Lowefell urośnie do rangi Mordimera, jednego z najlepiej wykreowanych przez Piekarę bohaterów ever? To pytanie nasuwa się od razu po lekturze tej pozycji. Pojawia się bardzo wyraźnie, choć zaczynało mrugać w głowie jak mała lampka już po lekturze pierwszego tomu "Płomienia i krzyża"... Wątpliwości nie ulega, że Jacek Piekara ma co do Arnolda poważne plany. I muszę powiedzieć, że wszystko to wygląda nader ciekawie na papierze :)
Tajemnicą już nie jest, że Lowefell był niegdyś wrogiem prawdziwej wiary, stronnikiem (a wręcz jednym z przywódców) tych, którzy władając magią ognia za nic mieli Chrystusa. Klasztor w Amszilas czyni jednak cuda i nawet najbardziej zatwardziałych da się, jak widać, nawrócić... :) Problem jednak w tym, że - jak w przypadku Arnolda - można w toku "nawracania" utracić pamięć, zdolności... które mogą się okazać jednak potrzebne, a zatem - czas sobie zacząć coś przypominać. Zwłaszcza, że kwestia odnalezienia sposobu na odzyskanie wspomnianej w tomie pierwszym Czarnej Księgi, Szachor Sefer, wciąż pozostaje paląco otwartą kwestią, która może znacząco zaważyć na losach odwiecznej walki o zwycięstwo Chrystusa...
Jak idzie Arnoldowi odzyskiwanie pamięci i zdolności? Całkiem nieźle. Na pewno lepiej, niż sądzą bacznie obserwujący go "opiekunowie". Spora w tym zasługa i jego samego i towarzyszących mu w tym dziele... kobiet. Tak, Jacek Piekara stawia bowiem w tej książce również na kobiety - zwłaszcza na potężną w swej mocy Kartinę i na będącą jeszcze pewną zagadką Matyldę, część ludzkiego tworu zwanego Trójniakiem, a przekładając to na nasze: jedna z trojaczków, oddzielona od dwójki swych braci dzięki wiedzy i medycznym umiejętnościom Arnolda. Dokąd to wszystko fabularnie zmierza? Jeszcze nie wiadomo... Może po tomie nr 3 będziemy mądrzejsi ;) Niepokojące jednak i szalenie zachęcające do oczekiwania na tom trzeci jest to, że wcale nie jest takie oczywiste, czy zło jest tutaj złem, a dobro faktycznie dobrem, i której stronie służyć będzie na końcu Arnold Lowefell...
Pozom abstrakcji jest w drugiej części "Płomienia i krzyża" dużo mocniejszy niż w części pierwszej. Czy całej historii dobrze to robi? Po namyśle... Tak. Choć nie sposób się nieco zdumieć, że autor do tego stopnia idzie w tematy magii, jej roli i w tego typu klimaty... Ale to żaden minus, jest fajnie :) Bardzo fajnie! Na tyle, żeby oczekiwać tomu nr 3 z wielką niecierpliwością :)
Polecam.