Książka Sebastiana Bielaka to pasjonująca relacja z podróży i pobytu na Alasce. To również wielka pochwała życia w zgodzie z naturą i z poszanowaniem jej odwiecznych praw.
Gdy patrzy się na okładkowe zdjęcie, od razu marzy się o zwiedzeniu jednego z najciekawszych miejsc w Stanach Zjednoczonych. Woda, trawa, słońce, a w oddali zielone wzgórza i pokryte śniegiem skaliste góry... I ten łoś brodzący w jeziorze... Wygląda sielankowo.
Nie należy jednak zapominać, że Alaska to również kraina chłodu, zmiennej pogody, obfitującej w wichury i burze śnieżne. Wszak zima trwa tam około dziewięciu miesięcy!
Do tego właśnie miejsca zaprasza czytelników autor, który spędził tam ponad trzy miesiące, odbywając naukowy staż w największych lasach oraz podróżując po dzikich, rzadko odwiedzanych przez turystów terenach.
Sebastian Bielak z wielką pasją, dynamicznie i barwnie relacjonuje wyprawę, od momentu opuszczenia domu do powrotu. Sedno jego opowieści stanowi jednak pobyt na Alasce, podczas którego poznał wielu interesujących ludzi, także polskiego pochodzenia.
Autor niezmiennie zachwyca się pięknem alaskańskiej przyrody i pisze o niej ze znajomością tematu, jednocześnie wskazując na zwodniczy charakter natury ? urokliwe potoki i rzeki potrafią szybko zamienić się w szalejące i siejące zniszczenia masy wody, w urzekający krajobraz może nagle wedrzeć się niebezpieczny zwierz, z niedźwiedziem i łosiem na czele, a przyjemność podziwiania otoczenia skutecznie uprzykrzają liczne, żarłoczne komary.
Alaskańska przyroda wzbudza respekt i przypomina o swojej potędze, a jednocześnie wycisza, skłania do refleksji i do spojrzenia na świat z dystansem.
Bielak dostrzega blaski i cienie życia na Alasce, gdzie warunki bytowe są wyjątkowo ciężkie i wymagają do ludzi hartu ducha, doskonałej organizacji oraz odporności, zarówno fizycznej, jak i psychicznej.
Autor nie wrzuca jednak wszystkich mieszkańców do jednego worka. Zaznacza, że są wśród nich ludzie naprawdę zżyci z naturą, ciężko pracujący, lecz odnajdujący szczęście i spełnienie, są jednak i niefrasobliwi klienci opieki społecznej, którzy od kilku pokoleń żyją z zasiłków, nie parając się żadnym sensowym zajęciem.
Mimo iż Alaska nie należy do najczęściej odwiedzanych przez turystów miejsc, od czasu do czasu, czyli w sezonie letnim, zdarzają się i tam prawdziwe najazdy niedzielnych miłośników przygód, zwłaszcza wędkarzy, którzy potrafią być prawdziwym utrapieniem.
Co jeszcze zasługuje na uwagę w książce Bielaka? Na pewno częste porównywanie stylu życia Amerykanów i Polaków. Autor niezmiennie tęsknił za rodzimą kuchnią, z odrazą wyliczając śmieciowe jedzenie, którym był raczony i na które był skazany.
Inny temat to sposób prowadzenia rozmów, stosunek do obcych, życiowe priorytety. Mimo iż Alaska różni się od pozostałych stanów, głównie ze względu na klimat, i tam spotkać można często kult pieniądza.
Opowieść podróżnika czyta się jednym tchem i z ogromnym zainteresowaniem. Autor pisze lekko, ale barwnie, gawędziarsko, z poczuciem humoru, nie stroni od ciekawostek i anegdot, potrafi budować napięcie i dzielić się swoją pasją.
W dodatku przeplata relację różnymi refleksjami na temat przyrody, człowieka, cywilizacji i zależności między tymi elementami.
Dużym atutem jest pokazanie opisywanej rzeczywistości przez pryzmat zamieszkujących ją ludzi. Poznajemy ich wraz z autorem, towarzyszymy im we wspólnych wyprawach, przysłuchujemy się rozmowom. To bardzo ubarwia całość i sprawia, że odwraca się kartki z niecierpliwością.
A potem z żalem żegna się z piękną, chociaż groźną Alaską...
Do książki Sebastiana Bielaka chce się wracać. Nie tylko po to, by znów przemierzać nieznane szlaki, podziwiać ukazaną na licznych fotografiach faunę i florę, ale i po to, by przypomnieć sobie przemyślenia autora na temat życia w zgodzie z przyrodą i jej prawami, które człowiek coraz częściej łamie, naginając do swoich potrzeb.
Książka jest wspaniałą relacją z podróży, ale i hołdem złożonym Matce-Naturze. Za to należy się duży plus! BEATAI GIELSKA