"Po końcu" Clare Mackintosh
Max i Pip codziennie stawiają czoła nieuleczalnej chorobie synka. Dylan jest dla nich całym światem, a teraz będą zmuszeni podjąć decyzję o jego dalszym leczeniu. Sęk w tym, że w tej kwestii przestali być jednomyślni...
"Po końcu" to książka bestsellerowej autorki, której powieści były tłumaczone na ponad trzydzieści języków. Jest to historia rozdzierająca serce, rozbijająca je na miliony odłamków, ale też napełniająca nadzieją, ciepłem, dodająca otuchy i wiary w lepsze jutro.
Clare Mackintosh swoją powieścią pokazuje czytelnikom, jak trudna dla rodziców jest choroba dziecka. Z ogromną starannością przedstawia ich zmagania w walce o zdrowie i pełną sprawność Dylana. Autorka co rusz to stawia bohaterów przed niewiarygodnie ciężkimi wyzwaniami, które przynosi los, a które wymagają wiele poświęcenia, oddania sprawie i samozaparcia.
"Po końcu" jest powieścią, która wwierca się w umysł czytelnika, pozostawiając po sobie swego rodzaju smutek, przygnębienie, współczucie dla Maxa i Pip. Po czasie czujemy się związani z małżeństwem i ich synkiem, zostajemy spleceni niewidzialną nicią porozumienia, nasze relacje zacieśniają się i do ostatnich stron pozostają niezmiennie mocne.
Zdecydowanie zachwycił mnie realizm tej opowieści. Autorka utkała ją, tak by jak najwierniej oddać każdą możliwą sferę życia rodziców nieuleczalnie chorego dziecka, którego szpital jest wprawdzie drugim domem. "Po końcu" jest książką życiową, dosłowną, do bólu szczerą i dojrzałą. Mackintosh nie owija w bawełnę, ucieka od ubarwiania i zbędnej koloryzacji, natomiast prezentuje prawdę taką, jaką jest, nawet tę najboleśniejszą.
Podziwiam tę powieść również za to, że relacje międzyludzkie są bardzo naturalne, takie, jak spotykamy na co dzień, jakie łączą nas z innymi. Nie są one idealne, mają swoje wady, mniejsze lub większe defekty, jednak mają w sobie "to coś".
Clare Mackintosh skonstruowała książkę przepełnioną emocjami, uczuciami i z całym wachlarzem doznań duchowych. Nam, czytającym "Po końcu" udzielają się one, odbijają się echem w naszych uszach, powodują, że zastanawiamy się nad poszczególnymi kwestiami.
Podsumowując, mogę śmiało stwierdzić, że ta pozycja porusza najtwardsze, najmniej wrażliwe struny waszych serc, obudzi pokłady wrażliwości i współczucia, a być może doprowadzi do łez!
?6,5/10
...