Odnoszę wrażenie, że ostatnio ciągle piszę o Dianie Palmer! I coś w tym jest, ale spróbuję usprawiedliwić się faktem, iż staram się dopełniać kolekcję książek danego autora, a Palmer całkiem przyjemnie odpręża w przerwie od powieści trudnych oraz wymagających skupienia. Dodatkowo, wzbudza zachwyt wśród ciotek lub babć, więc zawsze można poratować kogoś egzemplarzem. W ?Po północy? kierujemy uwagę na już znanym schemacie, którego raczej nie muszę przedstawiać, lecz to zrobię. Ciężka miłość, zakochana dziewczyna, niedostępny mężczyzna, każda strona wypełniona próbami pojednania zgubionych kochanków. Wiem, mało oryginalne, aczkolwiek znowu podkreślam ? relaksujące. Chociaż mogę przyznać, poprzednie fabuły mocniej do mnie trafiły, jednak tę również przeczytałam z pewnym zainteresowaniem. Na czym polegały wady, na czym zalety? Za moment rozwinę temat, bo warto pochylić się nad kwestiami? kulturowymi, wynikającymi z różnicy czasów.
Autorka postanowiła wprowadzić do romansu polityczne intrygi, które zapewne miały nieco zneutralizować ogólną atmosferę. Jednak, mimo wszystko, bardziej zaciekawiły mnie perypetie Nikki i Kane?a, choć doceniam starania. Muszę oznajmić, że pierwsze wydanie książki ukazało się prawie trzydzieści lat temu (w roku mojego urodzenia, przerażające!), a wspominam o tym z konkretnych względów. Sporej przepaści między naszymi czasami, a tamtymi. To, co wtedy uchodziło za przejaw męskości, dzisiaj może wzbudzać albo śmieszność, albo jakiś rodzaj zgorszenia, co świetnie rozumiem. Dlatego należy pamiętać o przymykaniu oka na niektóre zachowania, aby się nie denerwować lub aż za mocno angażować.
Fakt, całość czyta się naprawdę szybko, jak chyba każdą z książek Palmer. Autorka umie ładnie odwzorować otoczenie, przedstawić życie wewnętrzne bohaterów, ich rozterki, a równocześnie unika przesadnego rozwlekania. Myślę, że historię skończycie w jeden wieczór, maksymalnie dwa. Ale miejmy się na baczności, gdyż spotykamy sporo postaci, więc można zamotać się w tych wszystkich imionach i nazwiskach. Ostrzegam, ponieważ sama trochę to zlekceważyłam, a potem musiałam cofać o kilkanaście stron, aby przypomnieć istnienie danego człowieka. Cóż, dobrze, iż najbardziej polubiłam Nikki!
No, właśnie ? Nikki. Zauważyłam w sobie tendencję do kibicowania żeńskim bohaterom stworzonym przez Dianę, chyba są wszystkie do siebie w jakimś sensie podobne. Czułe, miłe, pokiereszowane, a równocześnie zauroczone nadzieją na lepsze czasy. Owszem, delikatnie wyidealizowane, ale tylko trochę. Łatwo można je ?widzieć? w rzeczywistości, przyjemnie byłoby mieć takie przyjaciółki. A Kane? Trudno go usprawiedliwiać. Spotkała go tragedia, stracił żonę i dziecko, lecz bije od niego lekki szowinizm, niechęć do kobiet, bywa opryskliwy w opresyjnej formie. Chwilami w duchu liczyłam na kolejnego amanta, który traktowałby Nikki w odpowiedniejszy sposób. Niestety, przed laty taki Kane miał wzięcie?
?Po północy? uznaję za książkę nieco infantylną, ale doskonale pojmuję, dlaczego Diana Palmer od kilku dekad ma grono wiernych fanek. Historie wręcz stworzone dla osób poszukujących wypełnienia wolnego czasu. Już kiedyś o tym wspominałam, jednak podkreślę raz jeszcze? To romanse w niektórych aspektach lepsze od współczesnych, a bronią ich żeńskie postaci. Teraz chętnie sięgnęłabym po coś nowszego spod pióra tej pisarki, tak wedle porównania, a jestem ciekawa, jak na przestrzeni lat zmieniał się jej warsztat.