Każda rodzina na swoją tajemnicę - tak samo rodzina Marty, bogatej i niezwykle rozpieszczonej Meksykanki, która całe dnie spędza na opalaniu się, piciu alkoholu i flirtowaniu ze starszymi i często żonatymi mężczyznami. Dla niej granice nie istnieją, bowiem zawsze dostaje to, czego chce. Świat beztroskiej młodej kobiety lega w gruzach w momencie, gdy jej przybrana matka poważnie choruje, a ojciec Marty porzuca umierającą kobietę dla innej. Gdy Marta dziedziczy ogromny majątek postanawia zemścić się na swym ojcu i jego nowej żonie, oraz odkryć tajemnicę, która od lat toczy tę rodzinę niczym choroba. Jak odkryty sekret wpłynie na jej życie?
Lorea Canales pochodzi z Meksyku. Zawodowo zajmuje się prawem, tłumaczeniami, dziennikarstwem oraz pisaniem książek. Po prostu Marta (Apenas Marta) to pierwsza powieść autorki, wydana w 2011 roku. Kolejna książka Canales pod tytułem Los Perros pochodzi z 2013 roku. Obie powieści zostały pozytywnie przyjęte przez krytyków. Lorea Canales jest chwalona za szczegółowość i wiarygodność bohaterów.
,,Kiedy zmartwienia są niewielkie, łatwo je ukryć."
Sięgając po tę książkę, spodziewałam się lekkiej obyczajówki, a otrzymałam coś w stylu Matyldy Savitch autorstwa Victora Lodato. Powieść, która w pierwszym momencie po jej zamknięciu rozczarowuje, jednakże po chwili zastanowienia czytelnik zdaje sobie sprawę z tego, o czym właściwie była ta historia. Z pozoru o rozpuszczonej córce bogaczy, której celem życiowym jest dobra zabawa, jednakże tuż za tą pustą fasadą kryje się coś znacznie głębszego, smutniejszego. Wraz z biegiem akcji poznajemy znacznie lepiej bohaterów książki Canales. Autorka zdecydowanie włożyła dużo pracy w ich kreacje. Wszyscy są autentyczni, ludzcy, jakby ściągnięci z ulicy i wrzuceni do powieści.
Marta to płytka, pretensjonalna i rozpuszczona bohaterka - wszystkie te trzy cechy pasują do niej jak ulał. Prócz tego, jest ona niezwykle zagubioną młodą kobietą, nie wiedzącą kim jest prawdziwa matka i dlaczego ją porzuciła. To również samotna i załamana bohaterka, goniąca wciąż za ideałem narzuconym jej przez przybraną matkę. Po śmierci Martity Marta stara się zbudować własną tożsamość, jednakże wyuczone zachowania wsiąkły w nią zbyt mocno, by od tak o nich zapomnieć. Marta oddaje się samozniszczeniu. Notorycznie posuwa się coraz bliżej krawędzi, sprawdza na ile może sobie pozwolić, jak wiele jej organizm jest w stanie znieść. W chaosie powoli zaczyna odnajdywać siebie, szarpie się w swoim jestestwie, walczy pomiędzy tym jaka powinna być, a jaka jest.
,,Ludzie potrzebują pomocy, a kiedy czegoś potrzebują, potrafią doskonale o to prosić. Ale z chwilą, kiedy dasz im to, czego chcą, odzywa się w nich duma. Nigdy ci nie podziękują. Uważają, że zarobili na to, co im dałaś, że to w pewnym sensie im się należy. Zatem ty, kiedy coś dajesz, musisz to robić, nie spodziewając się niczego w zamian, bo i tak nic nie dostaniesz.
Autorka zastosowała nieco skomplikowaną narrację wymagającą od czytelnika czujności i zaangażowania. Mamy tutaj wiele perspektyw i wiele osi czasowych. Każdy kolejny rozdział przybliża nas do rozwikłania tajemnicy. Miotamy się pomiędzy przeszłością i teraźniejszością. Odkrywamy motywy postępowania bohaterów i obserwujemy upadek głównej bohaterki.
Krótkie rozdziały, mnogość bohaterów i punktów widzenia, oraz lekkie pióro autorki zdecydowanie pozytywnie wpływają na odbiór treści. Książkę czyta się naprawdę szybko i ze stałym zaciekawieniem. Nie mu tu, co prawda, drastycznych zwrotów akcji, ale mimo wszystko powieść wciąga.