Choć "Pocałuj mnie wiosną" było moim pierwszym spotkaniem z twórczością Emily March, tak okazuje się, że Eternity Springs, miejscowość w której rozgrywa się fabuła tej powieści, było na celowniku już czternaście razy. Tak, dobrze usłyszeliście : CZTERNAŚCIE. Jak widzicie nasza autorka jest już doświadczoną wyjadaczką i jej sława w końcu musiała dotrzeć do Polski. Niezmiernie się cieszę, iż Wydawnictwo Kobiece się na niej poznało i umożliwiło naszym rodzimym czytelniczkom zapoznanie się z jej twórczością. W czasach kiedy zewsząd atakuje nas tania erotyka, brutalność, naiwność i głupota trafienie na dobry romans jest trudniejsze niż skreślenie szóstki w totolotka : nie jest niemożliwe jednak wielce nieprawdopodobne. Dlatego, zawsze kiedy trafiam na oryginalną i utrzymaną na wysokim poziomie literaturę kobiecą, to cieszę się iż prowadzę tego bloga gdyż dzięki niemu mam szansę na dotarcie do jeszcze większej grupy odbiorców, z którymi mogę się podzielić radosną nowinę. Tym razem jest nią "Pocałuj mnie wiosną". No więc czytajmy i radujmy się, bo naprawdę jest czym.
Caitlin Timberlake zrobiła w Nowym Jorku oszałamiającą karierę. Jednak to nie projektowanie narzut było jej największym marzeniem. Kiedyś chciała zmieniać świat. W końcu postawiła wszystko na jedną kartę i postanowiła wrócić w rodzinne strony.W Eternity Springs poznaje Josha, który próbuje odciąć się od swojej przeszłości. To spotkanie sprawia, że w Caitin budzi się pragnienie, jakiego wcześniej nie znała. Po raz pierwszy kobieta nie myśli tylko o pracy.Nie wiadomo, czy tak pięknie rozpoczęta historia skończy się dobrze, bo Josh nie zamierza wpuszczać nikogo do swego życia. Jednak Caitlin nie podda się tak łatwo. Zawsze jest nadzieja, że wszystko potoczy się inaczej?
Dwadzieścia lat temu, za każdym razem jak przyprowadzałam do domu nowego "kolegę", moi rodzice na poczekaniu wynajdywali tysiące (jeśli nie miliony) powodów, dla których nie powinnam się z nim spotykać. A to był za niski, a to miał za słabe oceny z matematyki albo utykał, nie lubił sushi lub też mieszkał w "złej" dzielnicy. Jak tylko z ust moich rodzicieli padały argumenty przeciw ja wystawiałam kły i ostrzyłam pazury gotowa, niczym lwica, bronić swojej "największej i jedynej" miłości. Swoją drogą zadziwiające jest to, skąd oni tak szybko wynajdywali informacje na temat moich znajomych. Dziś, kiedy sama jestem mamą, doskonale rozumiem co nimi kierowało, po prostu się martwili. Zależało im na tym, by moje życie było wysłane różami a kłopoty omijały mnie szerokim łukiem. I poniekąd udało im się utrzymać mnie w tej bańce mydlanej. Chciałabym to samo zrobić dla moich córek. Co prawda do czasu aż zaczną umawiać się na randki jeszcze daleko ( ja mówię kilkanaście, mąż że już kilka lat) ale już teraz powinnam zacząć się przygotowywać i zbierać informacje wywiadowcze. Właśnie w takiej sytuacji znajduje się nasza książkowa bohaterka. Kiedy poznaje miłość swojego życia, okazuje się, że to co ją podnieca i sprawia, że szybciej bije jej serca, jej ojciec traktuje raczej jako złośliwe "herc klekoty" (uwielbiam śląską gwarę). Dla seniora rodu, mężczyzna, którego wybrała sobie jego ukochana córeczka, jest nie taki jakiego on by dla niej chciał. Ani nie ma "dobrego" zawodu, ani znajomości ani pieniędzy. No i jeszcze ta przeszłość. Przecież to wychowanek rodzinnego domu dziecka, z takimi to nigdy nic nie wiadomo. Muszę przyznać, że choć irytowała mnie postawa Pana Timberlakea to byłam w stanie ją zrozumieć. Też bym nie chciała by moje dzieci zakochały się w zwykłym "mechaniku" z małego miasteczka. Wiem, że moje podejście jest staroświeckie i niesprawiedliwe, jednak wychowana zostałam w domu, w którym ważne były studia, zdobycie dobrej pozycji zawodowej, zrobienie kariery i ciułanie pieniędzy. Chcę by moim córkom wszystko to przyszło z łatwością. Ale wracając do rodziców Caitlin, to cieszę się, iż autorka doceniła ich rolę i wkład jaki włożyli w wychowanie swojej pociechy. W przypadku romansów zazwyczaj mamy do czynienia z dwójką głównych bohaterów, najczęściej jest to "ona i on", którzy wspólnie przeżywają szalone i emocjonalne przygody. Inni bohaterowie stanowią tło dla ich uczucia. Tutaj jest inaczej. Rodzina Caitlin jest bardzo ważnym elementem książki a relacje, które przedstawia autorka doskonale obrazują dynamikę zachowań wśród ludzi sobie najbliższych. Choć każda z tych osób była inna i oryginalna to wszyscy oni zasłużyli sobie na mój szacunek. Uwielbiałam ojca Caitlin staroświeckiego i konserwatywnego pana, znanego prawnika, typowego seniora rodu, który jest zaborczy i lubi kontrolować swoje otoczenia. Lubiłam również Ali, matkę dziewczyny, właścicielkę pięciogwiazdkowej restauracji, która była niczym plaster na rany i typowa westalka podtrzymująca rodzinne ognisko. Bawił mnie brat Caitlin, rozczulała jego żona, interesowała przyjaciółka rodziny. Każdy miał tutaj właściwe miejsce i swoją własną rolę do odegrania.
Jeśli myślicie, iż patologia rodzi się w biedzie, to książka ta jest doskonałym przykładem na to, jak mylne jest to myślenie. Pewnie każdy z was słyszał co się stało z tym rozkosznym chłopcem, który grał Kevina w filmie "Kevin sam w domu". Otóż po spektakularnym sukcesie aktor Macaulay Carson Culkin zachłysnął się własną sławą. Zaczął pić i brać narkotyki. 17 września 2004 został aresztowany w Oklahomie za posiadanie 17,3 g marihuany, 16,5 mg alprazolamu i 32 mg klonazepamu. Opuścił areszt po zapłaceniu kaucji w wysokości 4 tys. dolarów. Podczas rozpraw nie przyznawał się do winy, ostatecznie został skazany na trzy roczne wyroki pozbawienia wolności oraz obarczony kosztami postępowania sądowego w wysokości 540 dolarów. Oczywiście nie jest to najgorszy scenariusz, który mógł go spotkać, jednak doskonale obrazuje to jak Hollywood, sława oraz pieniądze, mogą zniszczyć człowieka. Oczywiście filmowy Kevin, miał również inne problemy a mianowicie ?wypalenie zawodowe? i rozstanie rodziców, którzy rozpoczęli sądową batalię o opiekę nad dziećmi i majątek nastoletniego aktora. W podobnej sytuacji, choć nieco bardziej dramatycznej, znalazł się bohater naszej książki - Josh. Jak miał kilka lat rozpoczął obiecującą karierę aktorską, która szybko się jednak skończyła po samobójstwie ojca i brata. Wraz z matką aspirującą aktorką i wyspecjalizowaną alkoholiczką, zaczął brać udziały w organizowanych gdzie popadnie imprezach, orgiach i rautach. Już jako ośmiolatek się upijał, a jako nastolatek wpadł w nałóg. Całe szczęście w tym przypadku zadziałał system i dziecko zostało odebrane nieodpowiedzialnej rodzicielce i umieszczone w rodzinie zastępczej. Ta książka jest kolejnym przykładem na to, że zawsze istnieje nadzieja. Jest to szczególnie ważne w przypadku dzieci, gdyż jak wiadomo : czym skorupka nasiąknie....Tak było i w tym przypadku. Dzieciństwo Josha i to co przeżył, miało wielki wpływ na jego późniejsze życie. W pewnym momencie miałam wrażenie, że mężczyznę prześladował pech, który nie potrafił odpuścić. Postać ta, została tak doświadczona przez los, iż jestem pełna podziwu w to, że udało mu się przetrwać, złamanym i okaleczonym ale jednak żywym. Kiedy człowiek traci wszystko, i to wielokrotnie, zaczyna wokół siebie budować mur nieufności i niedostępności. By komuś trzeciemu udało się przebić przez te ściany, musi mieć naprawdę dobre narzędzia. I Caitlin je miała. Jednym z nich była miłość, a drugim cierpliwość.
Zazwyczaj w przypadku romansów, to mężczyzna stara się zdobyć kobietę. Lub też robią to oboje. rzadko kiedy inicjatorką flirtów czy związku jest płeć piękna. Tym razem właśnie tak było. Autorka nie dość, że stworzyła oryginalną, mądrą i pewną siebie bohaterkę, to jeszcze uczyniła a niej kobietę wyzwoloną i nowoczesną. Podobało mi się to, że Caitlin (piękne imię) wiedziała czego chce i konsekwentnie realizowała swoje plany. Oczywiście nie rzucała się ślepo w wodę, tylko analizowała za i przeciw oraz przewidywała różne scenariusze. Jednak najważniejsze było to by zdobyć Josha, wyjść za mąż i mieć z nim dzieci. Co do tego nie było żadnych wątpliwości. I właśnie o tym jest ta książka, o walce jednej malutkiej kobiety z demonami przeszłości jednego złamanego życiem mężczyzny. Czy jest szansa na to, żeby kolejny raz "słabsza płeć" okazała się tą silniejszą? O tym już musicie przekonać się sami.
Choć romanse czytam dopiero od jakiegoś czasu i zazwyczaj (niestety) trafiam na powieści pośledniego sortu, tak postanowiłam się nie poddawać i dalej eksplorować ten gatunek. Dziś, jak się okazuje, był mój szczęśliwy dzień i poznałam autorkę, która wybija się ponad tłum jej, szarych, jednakowych konkurentek. Mam nadzieję, że Wydawnictwo Kobiece zdecyduje się na przetłumaczenie kolejnych części Eternity Springs, gdyż mam wielką ochotę na poznanie następnych mieszkańców tego niezwykle uroczego miasteczka. Ciekawi mnie na przykład postać tajemniczej Celeste oraz fakt, czy Lori doczeka się dzidziusia? Ja po prostu chcę więcej, więc będę trzymać kciuki za to, by moja recenzja dotarła gdzieś tam na górę, i zadecydowała o podaży. Bo popyt zdecydowanie jest. Polecam.
Opinia bierze udział w konkursie