- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.
których widziałem w parku, byli astronomami. Przestałem się dziwić, że przechadzając się po zarastających alejkach, wyglądali na zagubionych. Wyglądaliby tak samo w każdym innym miejscu na Ziemi - ich specjalnością było odnajdywanie kierunków w zupełnie innych przestrzeniach. Jeszcze kilka godzin wcześniej nie wiedziałem, że się tutaj znajdę, a kiedy już się znalazłem, nie byłem pewien, czy na tym właśnie mi zależało. Teraz jednak ucieszyłem się, że dzięki zbiegowi okoliczności trafiłem między ludzi, którzy zapuszczają wzrok aż tak daleko. Sam, kiedy byłem chłopcem, chciałem zostać badaczem nieba, chociaż już wtedy zdawałem sobie sprawę z tego, że jego błękitny kolor jest tylko optymistycznym majakiem przesłaniającym czarne, zimne głębie, w których zamarza wszystko z wyjątkiem chyżych promieni światła. W tamtych czasach zgromadziłem wiele informacji o białych i czerwonych karłach, o kwazarach, supernowych i czarnych dziurach zjadających od środka wielkie galaktyki, a także o niewidocznej z definicji ciemnej materii, dzięki której wszechświat nie rozproszył się jeszcze w bezmiarze zagiętej przestrzeni. Strzępy tej wiedzy wystarczyły, aby umieszczona na plakacie fotografia wypełniła się przyprawiającymi o zawrót głowy zagadkami. Pożałowałem - nie po raz pierwszy - że pokierowałem moim życiem tak nierozsądnie. Gdyby nie to, zamiast stać teraz w mrocznym holu i wpatrywać się bezradnie w zdjęcie anonimowej mgławicy, siedziałbym może w pokoju gościnnym na piętrze i wprowadzał ostatnie poprawki do referatu rzucającego nowe światło na niemożliwe do rozświetlenia kosmiczne ciemności. To wtedy pomyślałem, że miejsca bliższe nieba od innych sprzyjają jego oglądaniu. Ale niemal równocześnie przyszło mi do głowy, że musi być również odwrotnie. Im wyżej wspinamy się po stokach i graniach gór, tym lepiej stajemy się widoczni stamtąd, z nieodkrytych jeszcze, choć z pewnością niezliczonych planet naszej galaktyki - jeśli nawet rozsądek podpowiada, że nikt na nas stamtąd nie patrzy. Myśl ta zaniepokoiła mnie tylko trochę. Wiedząc, że mam nad sobą dwa solidne stropy budynku, odważyłem się wejść po schodach i zajrzeć na piętro. Ściany korytarza, w którym się znalazłem, zostały pomalowane na biało, więc było tu jaśniej niż na dole. Ale równie pusto. Obejrzałem pozamykane drzwi, za którymi tej nocy mieli prawdopodobnie spać astronomowie przybyli z różnych krajów świata. Spróbowałem sobie wyobrazić, dokąd zawędrują ich uśpione umysły, ale od razu zdałem sobie sprawę, że jest to droga, z której trzeba czym prędzej zawrócić. W ogóle trzeba było wracać. Trzeba było zejść po schodach i wyjść na dwór pod niepewną tym razem osłonę bezchmurnego nieba. Tak właśnie zrobiłem, nie zatrzymując się już w mrocznym holu. Nie było po co się ukrywać. Jeśli ktokolwiek interesował się trasą mojej podróży - chociaż rozsądek podpowiadał coś zupełnie innego - wiedział już dobrze, że tu jestem. Było mi więc obojętne, czy widzi mnie, jak stoję przed budynkiem w miejscu, gdzie zbiegają się trzy parkowe alejki. Jeśli widział, z pewnością zauważył również - wcześniej ode mnie - nadchodzącą jedną z alejek parę siwowłosych ludzi. Wcześniej ode mnie, bo ja w przeciwieństwie do niego nie mogłem spoglądać z góry na wszystkie trzy równocześnie. Dlatego najpierw usłyszałem ich głosy, a dopiero potem, kiedy zorientowałem się, że rozmawiają po francusku, obejrzałem się za siebie. Kobieta i mężczyzna. Wyglądali tak, jak powinni wyglądać starzy ludzie, którzy poświęcili życie na poznawanie spraw niemających, przynajmniej na razie, żadnego praktycznego znaczenia - i tak też się poruszali. Niespiesznie. Miałem więc dość czasu, żeby znaleźć pretekst do odezwania się. Po niekomfortowej chwili spędzonej w miejscu, gdzie niespodziewanie przecięły się losy pewnego starożytnego narodu, wszechświata i mój własny, odczułem nagłą potrzebę zamienienia kilku słów w języku, który sprzyja myśleniu o sprawach innego rodzaju. -Zechcą państwo wybaczyć - zacząłem, wybierając formę bardziej uprzejmą, niż było to konieczne. - Czy widzieli tu państwo miejsce, gdzie można napić się kawy? Teraz oni, usłyszawszy dźwięk własnej mowy, byli zaskoczeni, tak jak ja przed chwilą. -Nie, niestety, dopiero co przyjechaliśmy - odpowiedziała kobieta. - Powiedziano nam jednak, że za godzinę dostaniemy kolację, więc gdzieś musi być jakaś stołówka. -Pan przyjechał na konferencję? - spytał mężczyzna. -Nie. - Pokręciłem przecząco głową, ale zrobiłem to z uśmiechem. Młodzieńcze plany porzuciłem dawno temu i tym bardziej przyjemnie było pomyśleć, że wciąż można mnie wziąć za badacza nieba. -Prawdę mówiąc, trafiłem tu przypadkiem. Podróżuję po Armenii.
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | Literatura faktu, publicystyka, Literatura piękna, Powieść podróżnicza, Książki o podróżach |
Wydawnictwo: | Czarne |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Rok publikacji: | 2012 |
Wymiary: | 125x205 |
Liczba stron: | 160 |
ISBN: | 978-83-7536-450-7 |
Wprowadzono: | 15.10.2012 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.