?Rany. Cóż, teraz rozumiem, dlaczego mój urok nie robi na tobie wrażenia. Nie mogę się równać z bad boyem, który wrócił zza grobu.?
.
.
Uwaga na małe spoilery do pierwszego tomu? :)
Bohaterowie oswajają się z nową sytuacją. Po tym, jak Brighton wypił Krew Pogromcy, walczy o życie. Jego organizm jest zatruty, a wszyscy wokół przewidują, że niebawem na pewno umrze. Ness jest więziony przez własnego ojca ? senatora Edwarda. Senator pragnie wykorzystać syna i jego moce w swojej kampanii prezydenckiej. Maribelle mierzy się z żałobą po śmierci Atlasa. Chce zgładzić Lunę, przywódczynię Posoczników, która odpowiedzialna jest za całe zło, jakie ją w życiu spotkało.
Cóż to była za fantastyczna książka! Na wstępie powiem, że okazała się o wiele lepsza od pierwszej części (która przecież też była świetna). Przyczyniły się do tego dwie kwestie. Pierwsza ? bohaterowie znacznie dłużej zostawali w niewoli. Nie odbijano ich po pięciu minutach. Było oczekiwanie, niepewność, więcej realizmu. Druga sprawa ? nowe postaci!
Rycerze Aureoli to grupa aktywistów, którzy walczą o dobro feniksów. W ?Pogromcy nieskończoności? poznajemy dwóch rycerzy ? Wyatta i Talę. Obydwoje są po prostu świetni i reprezentują społeczność LGBT. Słuchajcie, właśnie TAKICH bohaterów potrzebował ten cykl! Wyatt to postać komediowa. Jest błyskotliwy, zabawny i w pełni oddany misji. Tala to twarda sztuka. To dobra postać, ale musicie wiedzieć, że ma charakterek. Kocham takie bohaterki. Luna przyczyniła się do śmierci jej rodziców, dlatego Tala jest żądna zemsty. Rycerze Aureoli całe życie poświęcają ochronie feniksów, stale wykorzystywanych przez alchemików. Wierzą, że po śmierci odrodzą się jako te piękne stworzenia. A za życia dostępują zaszczytu latania na swoim feniksie. Nie mogą go sobie wybrać. To feniksy decydują, czy Rycerz Aureoli jest godzien dosiadania go. Charakteryzują ich kurtki, do których przyczepiają pióra feniksa. Oczywiście nigdy nie wyrwaliby takiego pióra, używają wyłącznie tych, które stworzenie zgubi.
Jeśli już o feniksach mowa, muszę w tym miejscu złożyć pokłon dla autora, bo to, co on wymyślił jest po prostu genialne! Chodzi oczywiście o retrocykle feniksów. Nie jest to spoiler, dlatego opowiem Wam, na czym to polega. Ogólnie chodzi o to, że gdy feniks zapomni, jak coś się robi, może poddać się hibernacji. Podczas jej trwania przenosi się; za pomocą retrocyklu; do swojego poprzedniego wcielenia, by przypomnieć sobie to, czego potrzebuje. No, WOW!
Tak, jak i w poprzednim tomie, tak i tutaj mamy rozdziały z perspektywy czwórki bohaterów.
Emil; gdy jego mama jest w niebezpieczeństwie, a o Nessie myśli, że nie żyje; skupia się na romansowaniu z Wyattem. Wiadomo, że każdy inaczej radzi sobie ze stresem, jednak nie widziałam w jego zachowaniu zamartwiania się. Emil jednak w dalszym ciągu dążył do celu, jakim było sporządzenie eliksiru ? Dusiblasku ? który potrafiłby spętać moce.
Maribelle przez długi czas w kółko rozpamiętywała śmierć ukochanego. Chyba nikt, nawet Emil (a jeśli czytaliście poprzedni tom, to wiecie, co mam na myśli), nie ma tak ciekawej przeszłości, jak ona! A dowiadujemy się o niej wraz z postępem fabuły na naprawdę wiele interesujących sposobów. Jej przeszłość, w zestawieniu z tym, co wydarzyło się na sam koniec, powoduje że naprawdę nie mogę doczekać się kolejnego tomu! Jej współpraca z Talą wypada na stronicach książki znakomicie.
Ness nie ma lekko. Senator wykorzystuje jego zmiennokształtność na wszelkie możliwe sposoby. Robił takie rzeczy, że nawet we mnie wywołało to duży dyskomfort. Jakby to działo się naprawdę. Ness jest tłamszony, więziony, nie ma pojęcia co dzieje się z Emilem i resztą znajomych. Pod koniec książki dostajemy nawet kilka rozdziałów z jego perspektywy, będących prequelem do serii, co jest miłą niespodzianką.
I na koniec wisienka na torcie. Brighton. Potrzebuję memów o tym bohaterze, przysięgam. Jego zachowanie jest tak memiczne, tak ikoniczne, tak rozwalające mózg! Nie jest dobrym człowiekiem, choć jedną nogą stoi po stronie protagonistów. Jego światopogląd jest jednak daleki od założeń Iskier i jego rodziny. Uwielbiam jego przemyślenia, tę złośliwość, jaką w sobie ma w stosunku do Emila. Tę zazdrość o bycie bohaterem. To postać, której nie da się lubić. Ale należy doceniać to, jak została wykreowana. Bo kreacja tego bohatera jest mistrzowska, panie Silvera. Przez większość książki Brighton przechodził przemianę. W tę dobrą stronę. Gdzieś z tyłu dalej był tym pragnącym atencji pyszałkiem, ale udowadniał, że posiłkuje się mocą w dobrych celach. Pod koniec jednak można ujrzeć jego prawdziwą twarz. Albo zwykłą wściekłość. Cokolwiek to było, dowiemy się o tym dopiero w trzeciej części.
Mam trochę mieszane uczucia co do akcji ratunkowej pod koniec książki. Bohaterowie udają się do Ciemnicy, czyli więzienia dla Świetlistych. Z opisu miejsca wnioskuję, że to taki Azkaban tego świata, tyle że bez dementorów. Poważna sprawa. Straszne miejsce, pełne straży i zabezpieczeń. A jednak grupa wyrostków z magicznymi zdolnościami, nie mająca żadnego planu (przysięgam, o tym że tam lecą, zadecydowali zgodnie z zasadą YOLO) zdołała tam wejść i wyjść. Bez większych problemów. No i nikt z nich nie został pokonany, ale za to oni powalili niejednego. Takie trochę Disneyowskie zagranie, na które patrzyłam z przymrużeniem oka, ale uznałam, że muszę o tym wspomnieć.
Mimo drobnych głupotek, historia zawarta w ?Pogromcy nieskończoności? zasługuje na Waszą uwagę, fani fantasy. Opiera się ona na naprawdę solidnych fundamentach. Jest zawiła, co jakiś czas dostajemy strzępki informacji w losowej kolejności. I to jest świetne. Dawno tak dobrze się nie bawiłam, odkrywając tajemnice przeszłości. Polecam Wam ją gorąco!
Opinia bierze udział w konkursie