,, Ossowska zwróciła uwagę na to, że pokolenie może być wynikiem następstwa biologicznego; w jej czasach uważano, że nowe pokolenie następuje po średnio 33 latach, czyli występują trzy pokolenia na stulecie".
Wiecie, muszę się zgodzić z tym stwierdzeniem, gdyż ze swoimi starszymi dziećmi spokojnie potrafię się dogadać, ale już z tym młodszym, to tak średnio. Oni mają inny sposób myślenia, inaczej się wysławiają, grają w gry dla mnie całkowicie bez najmniejszego sensu. Wciąż pozostają sprawy w których się dogadujemy, ale już nie tak jak ze starszymi dziećmi. W książce znajdziecie piętnaście rozdziałów w których autorzy będą chcieli nas przekonać do częstej rozmowy z dziećmi. Zauważono bowiem, że im bardziej społeczeństwo stało się zelektryzowane, tym mniej prowadzimy rozmów z dziećmi i tym sposobem nie potrafimy się z nimi dogadać. To jakby nauka w szkole, dziecko coś nam tłumaczy, my nie mamy czasu słuchać, i każde spogląda tylko w telefon. Tak mijają lata i kiedy w końcu jesteśmy ciekawi co się dzieje u naszego dziecka, wychodzi na to, że w ogóle nie rozumiemy co do nas mówi. Nie znamy jego zainteresowań, gier, znajomych i zazwyczaj już za późno, by w jakikolwiek sposób go zmienić. No i niestety te dzieci dorosłe już, robią to co my kiedyś z nimi. Zanika wtedy więź, a słowo rodzina łączy tylko zdjęcie lub nazwisko. Żeby jak najmniej wam zdradzić i najogólniej przedstawić problematykę książki, powiem tylko tyle, że rozmowa jest najlepszym lekarstwem na wszystko. Na samotność dziecka, na brak przyjaźni w jego życiu, na depresyjnych zachowaniach, które później zmieniają się w agresję. Bardzo wartościowa, która pokazuje, że jeśli w naszym życiu się nie zatrzymamy, to bezpowrotnie stracimy osoby, które podczas naszej starości mogłyby nam pomóc. Nieodebrane połączenie nie zawsze oznacza, że ktoś tego nie widział i nie słyszał. A że nie chciał odebrać od nas telefonu, to jest ten sam moment, kiedy my nie mieliśmy czasu go wysłuchać...
Opinia bierze udział w konkursie