"Zło ma niewinną twarz".
"Pokuta" to trzeci (po "Łasce" i "Wierze") kryminał w dorobku Anny Kańtoch. Ponownie wędrujemy do czasów szarego PRL-u, konkretnie do roku 1986 i małej nadmorskiej miejscowości. W Przeradowie jesień panoszy się już na całego a mieszkańcy po sezonie turystycznym popadają w typową dla tej pory roku ospałość. Dopiero odnalezienie ciała młodziutkiej dziewczyny, Reginy Wieczorek i stosunkowo szybkie ujęcie winnego wywołuje znaczne poruszenie... Ale prawdziwa bomba wybucha w momencie, gdy na lokalnym posterunku pojawia się Jan Kowalski, który przyznaje się do zamordowania Reginy, jak i pięciu innych kobiet. Jego opowieść wydaje się nieprawdopodobna, ale nie jest całkiem niemożliwa. I na tyle intrygująca, że starszy sierżant Krzysztof Igielski podejmuje wyzwanie, pomimo przylepienia Kowalskiemu łatki wariata.
Zło kryje się w pozornie zwyczajnych ludziach
Duchy zaginionych dziewcząt stanowią swoiste zaproszenie do zgłębiania małomiasteczkowych historii rodzinnych, szczelnie zamykanych w czterech ścianach. Niewłaściwe, z punktu widzenia większości, wzorce i niezaleczone traumy z przeszłości przekładają się na toksyczne relacje, o których nikt nie ma prawa wiedzieć. Tylko, że w małym miasteczku zawsze ktoś coś słyszał, ktoś kogoś znał, ktoś z kimś chodził do szkoły lub pracował. Tylko jak przychodzi czas na pytania milicji, to nikt nic nie widział, nikt na nic nie zwrócił uwagi...
Kryminał dla wytrwałych
Trzeba przyznać, że w "Pokucie" łamigłówka kryminalna jest bardzo zagmatwana. Dużo podejrzanych, mnożące się wątki, sporo niedomówień i nie do końca właściwych interpretacji słów świadków. I diabeł, który tkwi w szczegółach i umiejętnym ich łączeniu. Ta historia ma swój początek znacznie wcześniej i zakończenie, o którym wielu nawet nie śniło.
Akcja toczy się niespiesznie, ale wytrwale zmierza do ujęcia sprawcy. Zupełnie jakby autorka wyszła z założenia, że sprawiedliwość i tak zatriumfuje, więc nie ma potrzeby podkręcać tempa. Takie śledztwo idealnie wpasowuje się w małomiasteczkową szarość lat 80. Bure niebo, nieustannie siąpiący deszcz, wzburzone niebo i depresyjny nastrój, unoszący się w powietrzu. W takiej atmosferze nietrudno o zbudowanie klimatu niepokoju i tęsknoty za lepszym, bardziej barwnym życiem, za wolnością... A chyba przede wszystkim za sensem życia, dzięki któremu człowiek każdego dnia ma siłę wstać z łóżka.
Opinia bierze udział w konkursie