Zdarza nam się rozmyślać, co byłoby, gdybym dostała od losu nową szansę. Czy zmienilibyśmy ścieżki swojej kariery, czy może inaczej wybralibyśmy w pewnych sytuacjach? Czasami chce się rzucić wszystko i jechać w Bieszczady, lecz czy gdyby ktoś nam dał pół roku wolnego ? skorzystalibyśmy mądrze z tej szansy? Małgorzata Sidz napisała bardzo ciekawą książkę, bo jej ?Pół roku na Saturnie? można uznać za głos młodego pokolenia, lecz przyglądając się poczynaniom bohaterki z każdym rozdziałem stwierdzałam, że ze mną nie jest jednak tak źle i właściwie, choć mamy kilka wspólnych zainteresowań, to istnieje między nami ogromna przepaść.
Przeniesiemy się do Seulu, w którym studiuje bohaterka tej powieści. Jej promotor daje jej ważne zadanie: ma pół roku na odnalezienie sensu życia. Nie musi w tym czasie uczęszczać na zajęcia, kurs ma już zaliczony, więc w akademiku może robić, co chce. Pół roku wydaje nam się ogromnym szczęściem ? tyle wolności ? jednak od czego zacząć? Gdzie znaleźć odpowiedź na pytanie o sens życia? Bohaterka idzie za głosem czasów i jak na prawdziwego millenialna przystało szuka odpowiedzi w Internecie. Spędza czas szukając motywacji na Youtube, szaleńczo wydając pieniądze w Gmarkecie, szukając miłości na Tinderze. Tylko czy na pewno tam tkwi odpowiedź, co powinno być sensem w jej życiu? Bohaterka z łatwością i ciekawością chłonie wszelką wiedzę i jest otwarta na nowe możliwości. By być szczęśliwym ? trzeba schudnąć? Proszę bardzo, przechodzi na dietę. Być w Korei Południowej i nie słuchać k-popu? Nie ma problemu, wyprawa do klubu zaliczona. By znaleźć szczęście trzeba najlepiej uciec za miasto ? wyprawa w góry już zaplanowana! Bohaterka ma milion pomysłów na minutę i w tym ?szaleństwie? zastanawiało mnie jedno: czy taka zmienność tego, co w danym momencie jest popularne, na pewno sprawi, że odkryje swoje marzenia?
Trochę mam problem z oceną ?Pół roku na Saturnie?. Doceniam zamysł powieści, mnóstwo tutaj zdań, które wręcz krzyczą: nad tym koniecznie się zastanów i wprowadziły mnie w filozoficzny nastrój. Nie potrafię jednak do końca zrozumieć samej bohaterki, która po prostu się miota i chce przeżyć wszystko i najlepiej już. Ma mnóstwo pomysłów, lecz czy naprawdę potrafi wybrać, który jest dla niej tym najważniejszym? Mam chyba inne podejście do życia, bo okropnie denerwują mnie tacy ludzie, którzy są wręcz lekkomyślni, a to mi się kłóci z moim pragmatycznym podejściem do życia. Zdecydowanie niezrozumiała jest dla mnie też relacja bohaterki z byłym chłopakiem, który, choć został w Europie, jest codziennie obecny w jej życiu dzięki mediom społecznościowym. Im dalej, tym początkowe humorystyczne dialogi wpędzały mnie w poczucie smutku i beznadziei. Czy naprawdę teraz z nami jest tak źle i nie potrafimy skupić się na jednym celu? Czy może to ze mną jest coś nie tak i powinnam tak, jak bohaterka wciąż i wciąż odkrywać i przeżywać? Żałuję, że klimatu Korei nie było tutaj jeszcze więcej, ale jeśli lubicie Azjatyckie klimaty, to powieść powinna znaleźć się na Waszej liście. Powieść polecam każdemu, kto lubi poznawać wartościowe książki, na pewno nie można powiedzieć o książce, że jest sztampowa. Za oryginalną treścią kryje się ciekawa fabuła, do mnie nie do końca przemówiła, lecz może Wy będziecie nią zachwyceni?