Wiatr przyjemnie szumi koroną najstarszego dębu w mojej okolicy, słychać delikatne ćwierkanie ptaków, letni promienie przyjemnie grzeją moją twarz. Zapach kompotu z truskawek wręcz muska moje zmysły, a ciasto rabarbarowe z kruszonką rozpływa się w ustach, dając to szczęście jakim jest beztroska dziecięcego życia. Siedzę na kocu w czerwona kratę i napawam się widokiem osłonecznionej łąki na której w najlepsze bawią się inne dzieci w łapanie motyli czy pasikoników, a ja czekam, aż babcia zacznie opowiadać tylko sobie znane historie o zaczarowanych światach, zaklętych królewnach czy czarodziejach. Takie wspomnienia może właśnie wywołać lektura, którą chcę Wam zaprezentować.
"Poławiacz cieci" Erna Rosenstein, ilustracje: Katarzyna Walentynowicz- wydawnictwo Wolno
Zwróćmy uwagę na autorkę książki. Otóż Erna Rosenstein (1913-2004) to nie tylko pisarka ale też malarka, której twórczość była zakorzeniona w posępnej, lewicowej ideologii. Przysłużyła się wielu artystom, współpracowała także z Teatrem Cricot, głęboki wpływ na jej dzieła miał surrealizm. Jej prace znajdują się w zbiorach największych muzeów w Polsce i zagranicą. Poławiacz cieni to zbiór niemal wszystkich tekstów, które udało się odnaleźć w archiwum domowym Erny Rosenstein, a także w Dziale Rękopisów Biblioteki Narodowej w Warszawie.
"Poławiacz cieni" to zbiór bajek, jednak nie są to utwory, w stylu jakiem najczęściej mamy do czynienia, nie znajdziemy tutaj ckliwych, często pobłażliwych tekstów. To opowiadania, które mają ukryty sens, często bardzo nieoczywisty, to utwory, mające dać do myślenia, to twórczość bardzo barwna językowo, pełna porównań, antropomorfizmu, innego wymiaru. Język autorki jest niczym pędzel umazany w jaskrawych barwach, który pewnie a zarazem bardzo swobodnie skacze po płótnie, nadając mu życia, głębi i magii. Niektóre bajki mogą bardziej przyciągnąć naszą uwagę, stworzyć bardzo subtelny klimat, wzruszyć, zatrzymać nas w codziennym biegu, obudzić w nas wewnętrzne dziecko, pieścić nasze zmysły, uskrzydlić naszą duszę. Jednak potrzebujemy do tego umiejętności patrzenia na literaturę dziecięcą w niekonwencjonalny sposób. Z pomocną dłonią wychodzą do czytelnika ilustracje umieszczone w książce Katarzyny Walentynowicz i są jakby wisienką na trocie.
Na wielkie brawa zasługuje wydawnictwo Wolno za tak piękne wydanie tej książki, szata graficzna jest bardzo tajemnicza, z złocony tytuł przykuwa uwagę, do tego ta twarda, matowa w dotyku oprawa.
Zachęcam do zapoznania się nie tylko z tym dziełem, ale z całą twórczością autorki, jak i ilustratorki.