Po przeczytaniu pierwszego tomu tej serii byłam ogromnie ciekawa kolejnego. Dlatego, gdy tylko wpadł w moje ręce postanowiłam go przeczytać. Tym razem poznajemy historię Polluksa czyli Patryka Rottera. Odkrywamy jego demony przeszłości i chęć dokonania zemsty. Wszystko idzie w dobrym kierunku do momentu, kiedy w jego życiu nie pojawia się ona i uczucie, którego wcześniej nie był w stanie określić. Czy zatem miłość weźmie górę nad zemstą?
Patryk Rotter to mężczyzna, który niczego się nie boi, prócz swoich demonów przeszłości. Kobiety traktuje jak zabawki, bierze, ale nie daje nic w zamian, taki po prostu jest. W każdej chwili może wybuchnąć niekontrolowanym napadem i zrobić coś głupiego. Jego najlepszym przyjacielem jest Kastor, który doskonale go rozumie, bo też przechodził przez coś podobnego. Na ringu jest istną bestią i nie zna słowa litość. Pragnie dokonać tego, do czego przygotowywał się od lat.
Martyna to kobieta, która nie miała łatwego życia. Ucieka przed swoimi demonami przeszłości, pracuje w fundacji pragnąc pomagać kobietom podobnym do siebie samej. Jest zakochana w Patryku od trzech lat, ale on wciąż ją odrzuca. Tylko czy miłości można się tak po prostu wyzbyć z głowy? Czy można zapomnieć o osobie, którą kocha się całym sercem?
?Postawiłam wszystko na jedną kartę. Jeśli to jest miłość, o którą będę musiała walczyć, zrobię to. Wywalczyłam sobie prawo do wolności i do życia wedle moich zasad, teraz pomogę i jemu. Pomagam kobietom, które przeżyły piekło. Dlaczego nie mogłabym zrobić tego dla faceta, którego kocham całym sercem??
Oboje są jak dwa żywioły. Raz się przyciągają, by za chwilę się odepchnąć. Oboje ukrywają się ze swoimi uczuciami, ona bo nie potrafi zrozumieć jego toku myślenia, on bo wie, że jest dla niej przekleństwem. Ale miłość to nie uczucie z którym można sobie igrać, więc z czasem się jej poddają. Otwierają się przed sobą nawzajem, choć Polluks nie do końca. Martyna chce go takiego jakim jest, ze wszystkimi zaletami i wadami. Ale pragnie również, żeby był z nią szczery.
Czasem spotykamy w życiu jedną osobę, która odmienia nasz cały dotychczasowy świat. Sprawia, że wszystko co złe powoli się oddala. Taka osoba potrafi nieźle namieszać w naszym życiu i naszych uczuciach. Ale właśnie takie osoby stają się dla nas najważniejsze, uświadamiają nam, że nasze życie nie musi być złe, nawet jeśli jego przeszłość to jedno wielkie przekleństwo. Że są osoby dla których warto żyć, dla których się liczymy i które traktują nas na poważnie.
Agnieszka Lingas-Łoniewska po raz kolejny porwała mnie swoją powieścią. Przeczytałam ją na jednym wdechu, gdyż nie byłam w stanie odłożyć na bok. Jak już wspominałam przy poprzednim tomie, lubię historie, w których pojawiają się tacy bohaterzy jak Polluks, czy też Kastor. Historie, które nie są błahe, bo tak naprawdę poruszają ważne problemy. Problemy z dzieciństwem, z rodziną, z przemocą. To historie, które pisze samo życie i o których chce się czytać.
Świetna kreacja bohaterów, których poznajemy krok po kroku. Zagłębiamy się w ich psychikę, poznając demony, które tak naprawdę wciąż są w nich żywe. I jesteśmy świadkami ogromnej siły miłości i tego czego potrafi dokonać. Bo każdy z nas zasługuje na ciepło, miłość i ogrom uczuć. Bo to, że ktoś z nas przeżył koszmar w przeszłości, nie oznacza, że nie może zaznać szczęścia w przyszłości.
?- Właśnie tak. Miłość to nie tylko kwiatki i misie. To także wszelkie gówno, które nosimy w sobie. Nie jest sztuką kochać kogoś ot tak, ale sztuką jest unieść to, co on sam musiał do tej pory dźwigać.?
"Polluks" to wciągająca historia o człowieku borykającym się z problemami z przeszłości. To historia pokazująca jak wielka może być chęć zemsty. Ale przede wszystkim historia, która pokazuje nam siłę prawdziwej miłości, tej na dobre i na złe. Zachęcam do przeczytania.
Opinia bierze udział w konkursie