Ukazane w książce niewyobrażalne bestialstwo i bezduszność "odpowiedzialnych" za obozy śmierci, z drugiej - ogrom cierpienia i bezsilności ofiar, jak i rozciągające się ponad tym wszystkim potężne żniwo śmierci sprawiają, że nie można jej czytać bez emocji. Swoistym dowodem na to był dla mnie fakt, że jeden z braci zakonnych, któremu zaproponowałem ową lekturę, oddał ją po przeczytaniu kilku stron i oznajmił, że to nie na jego wrażliwość.
.
Niemniej uważam, że zdecydowanie warto było spotkać się z jej treścią z innego powodu. Ukazana tam główna postać, Stanisława Leszczyńska, jaśnieje jako jeszcze jeden (obok, na przykład: Wiktora Frankla czy św. Maksymiliana Marii Kolbego) drogowskaz dla każdego człowieka, że można ocalić swoje serce, człowieczeństwo, miłość i świętość nawet będąc w sercu największego zła świata. Jak to zaakcentował w swej książce "Człowiek w poszukiwaniu sensu" ... Viktor E. Frankl - żadne zło, które tworzy drugi człowiek (por. "Ludzie ludziom ten los zgotowali..." -
słowa Zofii Nałkowskiej) i szatan (ojciec wszelkiego zła), nie jest w stanie odebrać konkretnemu człowiekowi wolności wyboru własnej postawy wobec tego, czego on doświadcza, a więc i zdolności do miłowania siebie, drugiego człowieka (nawet oprawcy!) i wreszcie Boga. I to aż do ofiary z siebie. Dlatego książka pani Magdaleny jest dla mnie tak wartościowa.
.
W moim odczuci swoistą kulminację treści można znaleźć w trzecim rozdziale (Listopad 1944), gdzie zdanie "Pozostać człowiekiem, zawsze." brzmi jak potężny dzwon. I jego dźwięk ściśle łączy się z prawdą o jej postawie - główna bohaterka, ta niby tak zwykła kobieta, za cenę tak wielkich poświęceń chroniła każde przychodzące na ten świat życie ludzkie. Jej niezrozumiała dla niektórych wiara i modlitwa do żywego Boga, która stała u podstaw tak ofiarnej miłości człowieka do człowieka, stała się także znakiem sprzeciwy, wyrzutem sumienia dla tych, co życia danego od Boga nie szanują, nie miłują, a także umocnieniem dla tych, którzy w postawie wdzięczności za życie i walki o jego ocalenie i rozwój chwiali się. O jakże mocna to lekcja dla dzisiejszego świata, który chlubi się klinikami do zabijania jeszcze nienarodzonych dzieci (tu oczywiści występuje "gładkie" i " pachnące" słowo "aborcja").
.
Osobiście uważam ze wielce korzystne spotkać się z tą lekturą po przeczytaniu wspomnianej już książki Wiktora Frankla. Jeśli mogę użyć takiego porównania: książka autorstwa mężczyzny, a więc bardziej skondensowana, mniej emocjonalna, stała się dla mnie jakby kręgosłupem opowieści, którą pani Magda, opisując postać Stanisławy, jej postawy, sposób posługiwania, ofiarę, a także dodając świat myśli i dialogów zarówno położnej, jak i innych osób - zapełniła ciałem. Obraz pięknego człowieczeństwa stał się bardziej kompletny.
.
Jeszcze jeden punkt fascynacji, o którym chcę wspomnieć, to zadziwiająca jakby cisza i brak oskarżeń wobec oprawców, jak i chęć odwiedzenia od takowych innych, którą dostrzegamy w położnej Stanisławie. Pani Magda dość jaskrawo to ukazała. Dzięki temu książka przypomina słynne słowa z Pisma Świętego, dwa znamienne w tym kontekście cytaty: "Przede wszystkim miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim, bo miłość zakrywa wiele grzechów" (1 P 4, 8) oraz "Miłosierdzie odnosi triumf nad sądem" (Jk 2, 13). Diabeł jest tym, który zawsze oskarża (por. Ap 12, 10), ale człowiek, który kocha, jest w stanie nie tylko nie oskarżać, ale nawet miłować nieprzyjaciół, do czego jasno zaprasza nas zawsze dobry Jezus: "Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują..." (Mt 5, 44).