O twórczości Davida Rosenfelta nie słyszałam za wiele - przyznaję się do tego. Kilka razy gdzieś przed oczami mignęła mi okładka jego świątecznej powieści, ale to by było na tyle. Jednak, gdy zobaczyłam w zapowiedziach, że ukaże się kolejna jego książka, postanowiłam ją przeczytać. Jestem prostym człowiekiem - widzę psa na okładce oraz obietnicę psiego wątku, to sięgam po dany tytuł. Czy Pomocna łapa okazała się dobrą lekturą? O tym opowiem w tej recenzji.
Kiedy na jednym z parkingów niedaleko autostrady zostaje znaleziona ciężarówka z naczepą pełną psów, na miejsce zostaje wezwany Andy Carpenter. W końcu nie od dziś wiadomo, że mężczyzna uwielbia te zwierzęta i jest gotów zrobić wszystko, by zapewnić im bezpieczeństwo. Sprawa jednak nie jest tak łatwa, jak się wydaje. W pojeździe znajdują się również zwłoki kierowcy, który został zastrzelony. Wkrótce potem okazuje się, że do winy przyznaje się były chłopak żony Andy?ego - Dave. Ponadto chce on, by to właśnie Carpenter reprezentował go w sądzie. Czy Andy zgodzi się na taki układ? Czy ta zagadka kryminalna odnajdzie swoje rozwiązanie w krótkim czasie?
Pozwólcie, że przeanalizuję trochę tę powieść według schematu plusy-minusy. Zacznę od tych dobrych i bardzo dobrych stron tej książki, do jakich po pierwsze należy styl pisania autora. David Rosenfelt ma bardzo dobre pióro, dzięki któremu powieść tę czyta się lekko, szybko i całkiem przyjemnie. Oczywiście, nie mówię o tym w kontekście dość krwawych wydarzeń, bo to raczej nie należy do najprzyjemniejszych, a chodzi mi tutaj bardziej o sam fakt czytania tej pozycji. Lubię, gdy dana książka niemalże czyta się sama i tutaj doświadczyłam tego właśnie zjawiska.
Drugim plusem książki jest dogłębne i dokładnie ukazanie pracy adwokata oraz przebiegu rozprawy sądowej. Model ten zdecydowanie różni się od tego, który obowiązuje w Polsce, więc i ciekawie było czytać, jak to wygląda za oceanem. Przedstawiana argumentacja strony oskarżającej oraz strony broniącej, a także sam proces przesłuchiwania świadków - to po prostu kawał dobrej roboty autora.
Psi wątek, jaki został tutaj przemycony, mogę przypisać jednocześnie do plusów i do minusów. Do dobrych stron, ponieważ był i obecność słodkich czworonogów zawsze stanowi dla mnie ogromną zaletę danej pozycji. Do słabych stron, ponieważ było tego wątku tutaj zdecydowanie za mało. Wiecie, sam tytuł sugerował mi, że w książce psy będą stanowiły solidny fundament całej historii, a okazało się zupełnie inaczej. Tak naprawdę było ich tutaj, jak na lekarstwo, nad czym ubolewam.
Kolejną słabą stroną tej pozycji jest fakt, iż rozprawy sądowe stanowią 85% całej tej historii. Zostały one opisane bardzo dobrze i rzetelnie, jednak nie zmienia to w moich oczach faktu, że po prostu było ich za dużo. Śledztwo, na które też tak bardzo liczyłam, zostało zepchnięte na boczny tor, a na pierwszy plan wysunięto Dave?a, którego obrona należy do głównego bohatera tej książki. Dla innych może być to ogromny plus ? i to jest super! Dla mnie jednak okazało się rozczarowaniem.
Pomocna łapa to książka dobra, poprawna. Nie zachwyciła mnie niestety tak mocno, jak tego oczekiwałam. Nie chcę też jednak jej skreślać. Pióro autora i jego umiejętności w kreacji postaci czy sytuacji zasługują na uwagę i aprobatę. Może pozycja ta nie znajdzie się w gronie moich ulubieńców, ale i tak mogę ją polecić - zwłaszcza tym, którzy lubią wątki sądowe w książkach, a opisy rozpraw stanowią dla nich dużą radość.