- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.iczne zwane oddechem Cheynea-Stokesa[5], normalne w tych ekstremalnych warunkach. Oddałbym wszystko, by też móc tak zachrapać, jednak przez następne dwanaście godzin przewracałem się z boku na bok w śpiworze, usiłując na próżno ułożyć ciało w takiej pozycji, żeby dręczący mnie ból zelżał o jedną albo dwie kreski. W apteczce mieliśmy kilka tabletek oksykodonu, jednak na tej wysokości nawet niewielka dawka leku opioidowego może osłabić motorykę oddechu, uznałem więc, że oddychanie jest ważniejsze niż uśmierzanie bólu. Zostały mi zatem lodowate zimno, niezgrabne ruchy okutanego w śpiwór ciała oraz gorąca nadzieja, że przez tę bardzo długą noc jakoś wydobrzeję. Spełniał się mój najgorszy koszmar. Od szczytu moich marzeń dzieliła mnie zaledwie doba wspinaczki, lecz przez dojmujący ból przez całą noc nie zmrużyłem oka, a rankiem bolało mnie jeszcze bardziej. Jak to możliwe, do cholery? Miotałem się w śpiworze, podczas gdy ból przychodził i odchodził falami. Na wysokości ponad 24 tysięcy stóp, gdzie powietrze zawiera tylko 40 procent tlenu, oddychać było jeszcze trudniej. Choć przebywałem na tym szczycie już niemal osiem tygodni, mój organizm zaś przystosował się do ubogiego w tlen powietrza, czułem się tak, jak gdyby ktoś powoli mnie podduszał. Dominował jednak ból tak straszliwy, że oblewałem się zimnym potem. W tej sytuacji pragnienie tlenu przestawało absorbować moją uwagę. Przez całą noc miotałem się niczym ryba w sieci, a zamiast wypocząć i odżyć, ogarnęło mnie krańcowe wyczerpanie. Przypominało mi to najgorszy dyżur, jaki pełniłem w szpitalu, biegając wokół chorych przez całą noc, tyle że tym razem dolegało mi niedotlenienie, byłem nieco odwodniony i niedożywiony, no i do tego ten okrutny ból. Tego na pewno nie miałem w planach. Jeszcze nie byłem gotów do dalszej wspinaczki, gdy punktualnie o godzinie obaj Szerpowie odchylili płachtę namiotu, zaglądając do środka i podając nam gorącą wodę, abyśmy mogli zaparzyć sobie herbatę i zrobić owsiankę. Bardzo im zależało, żeby wejść na górne partie ściany Lhotse, a stamtąd z Obozu 4. na Przełęczy Południowej wyruszyć na szczyt Everestu. Czy jednak dam radę? Adam zdjął z oczu bandanę, usiadł, popatrzył na mnie i się skrzywił, powtarzając mimicznie mój grymas. - Czuję się do dupy, ale muszę spróbować - powiedziałem na tyle głośno, by usłyszał mnie wyraźnie. Kiwnął głową ze zrozumieniem, wypełzł ze śpiwora i zaczął się przygotowywać, pomagając też mnie, widział bowiem, że sam nie dam rady. Leżałem przecież zapakowany w gruby, ocieplany śpiwór, a teraz potrzebowałem pomocy przy włożeniu uprzęży oraz pękatych butów przystosowanych do temperatury poniżej minus 50 stopni Celsjusza. Kilkakrotnie musiałem powstrzymywać Adama, by przeczekać szarpiący ból w plecach. Udało mi się nie syczeć przy tym ani nie jęczeć. Godzinę później, o , byliśmy niemal gotowi, a ja zmusiłem się do wyjścia na zewnątrz. Koledzy z ekipy pomogli mi kolejno we wkładaniu raków; z radia dobiegały radosne głosy naszych towarzyszy wyprawy, Caseya i Ariego, obwieszczających wejście na szczyt, i było mi wstyd za siebie, bo najpierw poczułem zazdrość, a dopiero potem wspólną radość. Czy naprawdę upadłem aż tak nisko? Człowieku, weź się w garść, napomniałem samego siebie, ciesz się z ich wyczynu i zapomnij o tym cholernym bólu! Moi przyjaciele stali na szczycie najwyższej góry świata, jeśli zaś mój kręgosłup jako tako wydobrzeje i będzie współpracować, już za 24 godziny ja również się tam znajdę. Pogodę mieliśmy doskonałą, temperatura minus 25 stopni Celsjusza, wiatr słabszy niż 15 mil na godzinę. Przed wymarszem chciałem usiąść i spróbować rozprostować plecy, było jednak zbyt mało przestrzeni. Z trudem mogłem się obrócić, by Kami zmienił mi butlę z tlenem. Pozwoliło to na kilka chwil zapomnieć o bólu, ale gdy miałem już na sobie uprząż, powrócił ze zdwojoną siłą i ściął mnie z nóg. Dosłownie - zatoczyłem się i padłem między namiotami. Marnie to wyglądało. W firmie wziąłem dwumiesięczny urlop, pozostawiłem w domu niezbyt uszczęśliwioną żonę i dwoje cudownych dzieciaków, żeby zaś sfinansować swoją wyprawę, wziąłem pożyczkę hipoteczną w wysokości 40 tysięcy dolarów. Teraz szlag mnie trafiał na myśl, że po zaangażowaniu w to tyle czasu, energii oraz gotówki być może nigdy nie spełnię swoich marzeń. Po prawej widziałem wyraźnie Wierzchołek Południowy, kusząco bliski w czasie i przestrzeni. I znów iskierka nadziei. Może dam radę. Może po prostu mięczak ze mnie. Czy nie potrafię wziąć się w garść i przełamać? Wiem, że nie mam zbyt wiele czasu, by ostatecznie zadeklarować, że idę lub zostaję, gdyż pozostali już dopinają uprzęże i podnoszą bagaż.
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | książki o kosmosie, Popularnonaukowe |
Wydawnictwo: | Bellona |
Oprawa: | twarda |
Okładka: | twarda |
Rok publikacji: | 2019 |
Wymiary: | 170x240 |
Liczba stron: | 430 |
ISBN: | 978-83-11-15642-5 |
Wprowadzono: | 28.04.2019 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.