To zadziwiające, że sporo czasu temu czytałam część pierwszą, a gdy tylko zaczęłam czytać drugą, to od razu wszystko mi się przypomniało. Dodatkowo autorka we wstępie nieco streszcza nam wydarzenia z części wcześniejszej. Była to miła troska z jej strony, jednak w takim wypadku należy je czytać po kolei, by nie zrobić sobie niespodziewanego spoileru. Mówią, że niektóre piosenki wpadają komuś w ucho, a tutaj książka wpada w duszę. Napisana inteligentnym stylem z dozowaniem nam emocji. Pomimo niektórych faktów, czytamy ją w skupieniu. Niesie ze sobą pewnego rodzaju spokój, który potrafi nas wyciszyć. Główna postać stara się ukazać plusy i minusy szybkiego zamążpójścia. Każda jej rada wzięta jest z własnego doświadczenia, choć znajdą się osoby, które nie myśląc racjonalnie, dziwią się takiemu zachowaniu. Jej nie jest w głowie zabawa, tym bardziej, że po stracie męża, który zmarł w łożu kochanki, chciałaby nieco odetchnąć od amantów i wiążących się z tym obowiązków.
Tutaj wtrącę, że ja widziałam ją jako dostojną kobietę po przejściach, która jednocześnie mogłaby być matką wszystkich postaci razem wziętych. Zawsze dobrze potrafiła doradzić i nie uważała, by przyjemności musiały zajmować pierwsze miejsce. Wie, że na wszystko przyjdzie czas i to mi się podobało w niej najbardziej:-) Całą sielankę jednak burzy tu śmierć dobrej przyjaciółki głównej postaci. Jak zwykle los płata jej figla i wplątuje w niecną intrygę. Znając jednak jej postępowanie, wiemy że nie spocznie, póki tego nie wyjaśni. Na podstawie znalezionych notatek zaczyna poznawać brudy innych osób. Zaczynają się więc spekulacje, w jakim celu owe informacje były zbierane. Niby potwierdzili nieduże, ale regularne kwoty, które wpływały na konto denatki, jednak czy to oznaczało, że szantażowała ludzi i czerpała z tego korzyści? Kogo jeszcze pogrążyła swoimi zapiskami? Czy możliwe zatem, że ktoś likwidując ją, chciał by wstydliwy sekret nie ujrzał światła dziennego?
Kolejny raz przerwę by dodać, że przygody Frances nie skupiają się tylko na poszukiwaniu odpowiedzi, tylko dalej wykonuje ona normalne i zwyczajne prace. Niby o swoich podejrzeniach komuś opowiada, jednak pomimo zainteresowania tym tematem, on ponagla ją, by jak najszybciej napisała zaproszenia, gdyż muszą je wysłać. Na co i jakie, tego wam nie zdradzę. Jednak to wszystko sprawiało, że opowieść nie jest rasowym kryminałem, tylko obyczajówką z wątkiem kryminalnym. Mamy też sporo humoru i dziewczęcych chichotów. Było to takim powiewem świeżości i niepowtarzalności. Stylem przypomina mi nieco serię pani Urszuli Gajdowskiej. I gorąco ją polecam:-)
Opinia bierze udział w konkursie