Pierwsza część trylogii z dziennikarzem Markiem Benerem w roli głównej była debiutem autora, który doczekał się, dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego, wznowienia. Jak sam autor zaznacza w posłowiu, mimo upływu lat trylogia toruńska się nie zdezaktualizowała i jest dobra w takiej formie, w jakiej jest, bo nadal podoba się czytelnikom. Uznał, że nie ma sensu ulepszać fabuły ani nic w niej zmieniać.
Po przeczytaniu "Najgorsze dopiero nadejdzie" stwierdziłam, że to powieść zdecydowanie w moich klimatach, bo czytało mi się ją świetnie. Fabuła wciągnęła mnie od pierwszych stron, a szybkie tempo akcji cały czas utrzymywało moje zainteresowanie. Smaczku historii dodaje główny bohater - nietypowy śledczy, arogancki dziennikarz Marek Bener, który, jak każdy człowiek, popełnia błędy.
Marek Bener, po dramatycznych przeżyciach, zrezygnował z pracy w ?Gazecie Miejskiej?, gdyż redakcja całkowicie się rozsypała, a on nie zamierzał rezygnować z dziennikarstwa. Tylko to potrafił robić, więc założył swój tygodnik ? bezpłatny, miejski i mocno toruński, a utrzymanie go postanowił oprzeć na reklamach. Naczelnym był tylko z nazwy; to stanowisko nie wbijało go w pychę, ale dawało poczucie, że wreszcie ma pełną kontrolę nad swoją pracą i nie musiał martwić się tym, że ktoś patrzy mu na ręce.
Gdy wydawało mu się, że teraz będzie mógł spokojnie funkcjonować, niespodziewanie zgłosił się do niego ojciec zaginionej nastolatki z prośbą o pomoc w jej poszukiwaniach. Mimo początkowej niechęci do zajęcia się tą sprawą Bener zgadza się wziąć udział w poszukiwaniach Moniki, ponieważ było coś, co pchało go do zajmowania się zaginięciami. Może to jego osobista tragedia powodowała, że czuł więź z rodzinami zaginionych bowiem, sześć lat temu bez wieści przepadła jego ukochana żona Agata, będąca w szóstym miesiącu ciąży. Pomimo że później odnaleziono jej samochód, niestety nie udało się jej odnaleźć, a brak śladów, które mogłyby dać policji jakiś punkt zaczepienia, nie pomógł w śledztwie. Czas mijał, a po Agacie i jej dziecku wszelki ślad zaginął.
Bener nadal niewiele wie na temat zaginięcia Moniki. Czy naprawdę coś jej się stało? A może jednak ją zawiódł? To wrażenie go nie opuszczało. Próbuje skupić się na śledztwie, ale zaginięcie jego ciężarnej żony wraca do niego jak bumerang, chociaż minęło już sześć lat. Sześć długich lat życia w niepokoju i niewiedzy.
Bener zaczyna natrafiać na coraz więcej tropów w sprawie zaginięcia żony i łączyć kolejne kropki ze sobą. Lwi kieł, podarowany dawno temu Agacie, zwierzenia jej ojca nagrane na dyktafonie, wskazówki tajemniczej postaci Szamana, który sugeruje, by śledztwo rozpoczął od swojego teścia, oraz Monika Żelazna ? tego nie wiedział, co z tą sprawą ma wspólnego, ale był pewien, że to jedyny prawdziwy ślad. Jednak gdy zaczął drążyć temat ojca Agaty, teściowa pokazała mu drzwi, a potem zaginęła. Wszystkie tropy w tej sprawie prowadzą do mrocznego świata przestępców zajmujących się hazardem i wymuszaniem spłaty długów.
Paranoja była najlepszym określeniem tego, co działo się obecnie wokół Benera; sytuacja była wręcz absurdalna. Zaginięcie Moniki i zdjęcia, które chciała mu wysłać, ale nie wysłała; Szaman, który kazał iść tą drogą, chociaż Bener nie wiedział, o co mu chodzi; oraz teściowa, która zachowuje się jakby postradała zmysły. A najgorsze było to, że każda z tych spraw łączyła się z następną jak koła zębate w mechanizmie. Gdzie w tym wszystkim była Agata i co to miało znaczyć?
Hazard dla jednych staje się zgubą, podczas gdy inni przekształcają ten przestępczy proceder w źródło utrzymania, wykorzystując biednych nieszczęśników jak pijawki, które raz przyssane nie chcą się od nich odczepić, manipulując ich losem.
Bener już wie, co tak naprawdę spotkało teścia, ale nadal nie odnalazł Agaty, chociaż wydawało mu się, że jest bliski odkrycia prawdy. Czy naprawdę tak dobrze znał swoją żonę, jak mu się wydawało? Czy znał jej przeszłość?
"Porzuć swój strach" to świetna powieść kryminalno-sensacyjna, w której Robert Małecki po mistrzowsku łączy różne elementy, tworząc intrygującą układankę i utrzymując napięcie od początku do końca. Zaginięcia, tajemnice rodzinne oraz mroczne postacie ze świata przestępczego tworzą sieć powiązań, w której Bener coraz bardziej się gubi. Imponuje mi jego determinacja w dążeniu do prawdy, mimo że zdaje sobie sprawę, iż jej odkrycie może raz na zawsze zmienić jego życie. Jestem w pełni usatysfakcjonowana lekturą drugiej części opowieści o Marku Benerze. Wszystko w tej książce mi się podobało: nietuzinkowa fabuła, wspaniała kreacja postaci, piękny język, momentami niewymuszony humor, doskonałe nawiązanie do filmu "Frantic", oraz nieustannie towarzysząca Benerowi muzyka. Finał powieści to prawdziwy majstersztyk; choć wiele wątków zostaje wyjaśnionych, inne pozostają otwarte i zagadkowe, co sprawia, że nie pozostaje nic innego, jak sięgnąć po kontynuację.
Opinia bierze udział w konkursie