Siobhan, Miranda i Jane zostają wystawione przez swojego chłopaka w Walentynki. To całkowita katastrofa, prawda? Ojej, poczekajcie, to jeszcze nie koniec nieszczęść! Wygląda na to, że chłopak, który wystawił te trzy kobiety, to ten sam mężczyzna!
Kiedy przeczytałam notkę o mężczyźnie, który w Walentynki wystawił trzy bezbronne kobiety pomyślałam sobie - "hmmm, przecież to będzie przewidywalne! Panie pewnie dowiedzą się o swoim istnieniu, zbiorą się razem i uknują wspólny plan zemsty!" Zastanawiałam się, czy w ogóle zaczynać lekturę, bo sama myśl o czytaniu o trzech sfrustrowanych kobietach i jednym zdradzieckim mężczyźnie sprawiała, że czułam się raczej zniechęcona. ALE! Nic bardziej mylnego! Każdemu, kto po przeczytaniu opisu rozmyślał nad tym, czy to aby książka dla niego i czy warto po nią sięgać, chcę bardzo entuzjastycznie odkrzyknąć: "Tak! Warto!". Nie czekajcie z lekturą, w końcu mówimy o utalentowanej Beth OLeary, która nie raz pokazała, że z wytartych romansowych schematów potrafi wykrzesać coś całkowicie nowego i oczarować czytelnikami zaskakującym zwrotem akcji i nieprzewidzianą głębią historii.
Powieść rozpoczyna się w Walentynki w Londynie, kiedy Siobhan, atrakcyjna i odnosząca sukcesy trenerka personalna, czeka w restauracji na Josepha Cartera. Chociaż wcześniej uznała, że to tylko przelotny romans, to jednak otrzymanie zaproszenia na randkę przy śniadaniu w Walentynki sprawia, że zastanawia się, czy być może nie wzniosą się na kolejny poziom związku. A przynajmniej w taki sposób myśli dopóki nie okazuje się, że Joseph się nie pojawi.
Następnie poznajemy Mirandę, uwielbiającą przygody arborystkę (tzw. opiekunkę drzew), która zarabia na życie wspinając się po drzewach. Miała spotkać się z Josephem na obiedzie, ale ten się nie zjawia.
Potem spotykamy Jane, cichego, uroczego mola książkowego, wolontariuszkę w organizacji dobroczynnej (moja absolutnie ulubiona bohaterka!). Jej nowy przyjaciel, Joseph Carter, zgodził się być jej fałszywą randką na zaręczynach kolegi. Jane i Joseph szybko stali się dobrymi przyjaciółmi, a on zrobił to, żeby jej pomóc, ponieważ znajomi ciągle próbowali swatać ją z różnymi osobami, czego sobie życzyła. Powiedziała więc, że Joseph jest jej chłopakiem, a on uczestniczył w jej kłamstwie aż do momentu, w którym miał udać się z nią na imprezę w roli udawanego chłopaka, a wtedy po prostu... wystawił ją do wiatru.
Książka zaczyna się w dość lekki sposób (podobnie jak "Współlokatorzy" tej samej autorki) ale w miarę rozwoju historii i lepszego poznawania wszystkich bohaterów ton powieści zmienia się na znacznie cięższy (niczym w książce "W drogę!" OLeary). Wraz z kolejnymi przewracanymi stronami poznajemy Josepha Cartera z perspektywy trzech bardzo różnych kobiet.
Joseph tytułowy Ukochany w tej historii jest - używając słynnego cytatu Winstona Churchilla - "zagadką zawiniętą w tajemnicę pośrodku enigmy". Jednym słowem jest bardzo tajemniczą postacią. Wydaje się niemal zbyt idealny by być prawdziwy - przystojny, hojny, kochający, troskliwy. Na początku myślałam, że udało mi się go rozgryźć jako swego rodzaju uwodziciela, który z nudów bałamuci kobiety. Bez żadnych skrupułów uznałam go po prostu za płytkiego, kłamliwego kobieciarza i zdradzającego drania. Zastanawiałam się też, co musiałaby zrobić autorka żeby zmienić moją opinię o nim i po co w ogóle stworzyła takiego bohatera. Cóż, okazuje się, że nie powinnam była wątpić w nią ani przez chwilę! Okazuje się bowiem, że autorka po mistrzowsku kreuje jego postać i jest w nim o wiele więcej głębi niż wydaje się na pierwszy rzut oka.
Zajęło mi sporo czasu zanim w końcu zrozumiałam prawdziwego Josepha Cartera, pojęłam w pełni kim jest i uświadomiłam sobie jego słabości oraz to, że on również miał własne złamane serce. Ale kiedy już to zrobiłam, kiedy połączyłam wszystkie kropki - cóż, naprawdę było warto, a jego historia poruszyła moje serce.
Naprawdę muszę się teraz powstrzymywać, by nie zdradzić zbyt wiele treści, ponieważ nie chce ryzykować, że zepsuje potencjalnemu czytelnikowi niespodziankę związaną z tą historią. Na pierwszy rzut oka "Poszukiwany Ukochany" może wydawać się przewidywalnym romansem, ale nic bardziej mylnego! Powieść zawiera taki zwrot akcji, że może zaskoczyć nawet najbardziej bystrych i skorych do rozwiązywania zagadek, czytelników. Zabawne, że przez większość lektury myślałam, że odgadłam zakończenie, a potem nastąpił taki wielki zwrot w fabule, że dosłownie przecierałam oczy ze zdumienia. Okazało się, że przegapiłam naprawdę dużo wskazówek.
Powieść bardzo angażuje czytelnika. Autorka od początku wciągnęła mnie w wykreowany przez siebie świat i sprawiła, że byłam bardzo zaciekawiona tym w jaki sposób potoczy się ta historia i w jaki sposób bohaterowie poprowadzą swoje życia. Bo przecież to niemożliwe, by Josephowi uchodziło na sucho to, co robi? Jak długo trwa jego zachowanie? Jak to się wszystko skończy? Przecież żadna z kobiet nie zasługuje na to, co jej się przydarzyło, prawda? Historia wciągała mnie coraz bardziej z każdą kolejną stroną, a zakończenie bardzo mnie usatysfakcjonowało. Prawdę mówiąc nie spałam do drugiej nad ranem kończąc tą książkę, bo tak bardzo podobała mi się ta historia! To naprawdę Beth OLeary w najlepszym wydaniu.
Dla kogo jest ta książka? Jeśli szukasz wyłącznie lekkiej komedii romantycznej, to raczej nie będzie powieść dla ciebie. Jeśli jednak szukasz czegoś głębszego, co sprawi, że będziesz się śmiać, a potem płakać i co złamie ci serce, by potem ponownie złożyć je z powrotem, to jest to idealna lektura dla ciebie!
Nie myślę o tej historii jako o prostej historii romantycznej, a bardziej jak o czymś w rodzaju historii z romantyczną tajemnicą. Nie jest to komedia romantyczna w tradycyjnym tego słowa znaczeniu.
Ważniejsza niż komedia romantyczna jest głębia, jaką ma ta powieść. To przejmująca, słodka i tragiczna historia o trzech różnych kobietach i jednym mężczyźnie, z których każde wyrusza w drogę ku poznaniu siebie. To powieść o miłości, stracie, samoakceptacji. Bardzo emocjonalna, bardzo realistyczna opowieść o przebaczeniu i drugiej szansie.
Moim zdaniem to najlepsza praca Beth OLeary od czasu "Współlokatorów". Jej warsztat pisarki jest bardzo rozwinięty, postacie zostały świetnie wykreowane, zaś sama historia zawierała w sobie całą paletę emocji od niepokoju po smutek i humor. To jedna z tych książek, które zarówno łamią serce jak i je rozgrzewają i definitywnie sprawiają, że podczas czytania z emocji trzymamy się krawędzi siedzenia. Spędziłam naprawdę przyjemny czas nad tą książką. To była zabawna, przyjemna, a czasem także smutna lektura. Polecam!
Opinia bierze udział w konkursie