Zazwyczaj piszę recenzje rano, jednak tym razem musiałam się porządnie wyspać, gdyż kolejny raz zarwałam noc przy świetnym thrillerze. Tak, mowa oczywiście o "Powiedz, że jesteś moja", książce która działa lepiej niż espresso. Nie przypuszczałam, że ten debiut literacki okaże się strzałem w dziesiątkę. Wcale się nie dziwię, że prawa do tłumaczenia książki sprzedano w aż 27 krajach, co w przypadku początkujących autorów jest rzadkością. Elisabeth Noreback ma niesamowity talent do kreślenia profili psychologicznych swoich bohaterów. Z łatwością przenosi nas w świat powieści, sprawiając, że stajemy się uczestnikami rozgrywających się wydarzeń. Kolejny raz szwedzka autorka udowodniła, że nie bez powodu Skandynawia jest uważana za kolebkę dobrego kryminału.
Stella została matką mając zaledwie 19 lat. Podczas wakacji, na które wybrała się wraz z partnerem i dzieckiem, dziewczynka znika. Na miejscu nie ma żadnych śladów, które mogłyby naprowadzić śledczych na trop dziecka. Po roku mała Alice zostaje uznana za zmarłą. Policja sugeruje, że udało się jej wyjść z wózka i wpadła do jeziora.
Poznajemy Stellę dwadzieścia lat później. Jest już pogodzoną z przeszłością, dojrzałą kobietą, pracującą jako psychoterapeuta w klinice. Pewnego dnia trafia do niej młoda dziewczyna z
wyraźnymi objawami depresji. Stella jest przekonana, że Isabelle to jej zaginiona córka.
"Powiedz, że jesteś moja" to niezwykle udany thriller psychologiczny, w którym główne skrzypce gra miłość. I jest to miłość szczególna, miłość matki do dziecka, które to uczucie może zrozumieć tylko druga matka. Sama mam dwie córki i wiem jak łatwo jest przekroczyć pewne granice wyznaczone przez to niezwykle silne i uzależniające uczucie. Kiedy kończy się troska a zaczyna kontrola? Na jak dużo możemy sobie pozwolić by chronić nasze dziecko a jednocześnie nie ograniczać jego wolności? Już sam tytuł sugeruje, że będziemy mieć tutaj do czynienia z uczuciem, które przekroczyło wszelkie granice i stało się obsesją. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić co znaczy stracić dziecko i to w tak tragicznych okolicznościach, kiedy właściwie nie wiemy co się stało. Nasza główna bohaterka, Stella, odwiedza grób córki, której ciało nigdy nie zostało odnalezione. Przez całe życie ma nadzieję, że Alice żyje. W jej głowie rodzą się setki scenariuszy, podczas spaceru uważnie przygląda się twarzom obcych ludzi licząc na to, że rozpozna znajome rysy. Ta obsesja i pragnienie odnalezienia córki sprawiają, że zostaje zamknięta w szpitalu psychiatrycznym, gdzie udaje jej się pozbierać. Jednak to uczucie, ten mus poszukiwań, nadal w niej tkwią i kiedy Isabelle trafia do jej gabinetu wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Jest to moment kiedy nasza bohaterka zaczyna się zastanawiać czy to faktycznie jej córka czy to jej własny umysł płata jej figle? Wtedy w naszych głowach zaczynają lęgnąć się myśli : co my byśmy zrobili w takiej sytuacji? W sytuacji kiedy nikt nam nie ufa, ludzie traktują jak wariatkę a na dodatek mamy zwidy? Choć Stella nie jest idealna, ma irytujący styl bycia, wydaje się nadopiekuńcza i czasem miałam ochotę wykrzyczeć jej w twarz parę przykrych słów, to dzięki autorce byłam w stanie poczuć dokładnie to co ona. Czy Elisabeth Noreback udało się zrobić ze mnie psychopatkę? Jedno wiem na pewno. Nigdy nie chciałabym znaleźć się w podobnej sytuacji i podziwiam Stellę, że jej się udało wyjść na prostą po tak traumatycznym wydarzeniu z przeszłości. Jest to nadzieja dla innych.
Muszę przyznać, że sama zagadka była tylko dodatkiem do całej fabuły, czymś co sprawiło, że stała się ona spójna i logiczna, jednak nie stanowiła jej meritum. Uważniejszy czytelnik już po stu stronach będzie wiedział, w którym kierunku to wszystko zmierza. Jednak jeśli myślicie, że umniejsza to walory książki to jesteście w błędzie. Prawdziwa akcja rozgrywa się w głowach naszych bohaterów, a tutaj jest bardzo dużo do odkrycia. Narratorkami są trzy główne bohaterki : Stella, Isabelle i Kerstin, choć najwięcej czasu książkowego, poświęcono właśnie pani psycholog. Wraz z nią przeżywamy ból po utracie dziecka, czujemy lęk na myśl o tym, że nasz jedyny syn, jedyne dziecko które nam zostało, może zaginąć w drodze do szkoły, jednak najwięcej lęków siedzi w naszej własne głowie i to właśnie one mogą przerodzić się w prawdziwą paranoję.
Z drugiej strony mamy Isabelle, studentkę, której dzieciństwo, choć z pozoru normalne, miało duży wpływ na późniejsze życie dziewczyny. Zaborcza matka, Kerstin, trzymała ją pod kloszem, nie dopuszczając do kontaktów z innymi. Nadmierna kontrola i nadopiekuńczość sprawiły, że dziewczyna ma problemy z nawiązywaniem bliższych znajomości. Dopiero wyjazd z rodzinnej miejscowości sprawił, że powoli zaczęła rozwijać skrzydła.
Patrząc na te dwie kobiety Stellę i Kerstin pomyślałam, że żadna z nich nie była dobrą matką. Ich miłość była toksyczna choć stan ten wywołany był innymi czynnikami : Stella bała się utraty kolejnego dziecka a Kerstin była uzależniona od swojej córki i jej miłości. Bała się samotności. W takich momentach wszystkie matki zaczną się zastanawiać nad rodzajem ich miłości. Przeanalizują ją i wprowadzą poprawki by nie doprowadzić do tragedii. Zdałam sobie sprawę, że to właśnie my, rodzice, mamy największy wpływ na nasze dzieci, i to od nas zależy czy będą szczęśliwe. Kontrolę zastąpmy zaufaniem i pozwólmy dokonywać własnych wyborów.
Jak przystało na skandynawski thriller dostaliśmy dzieło napisane prostym i sugestywnym językiem, gdzie zachowany został balans pomiędzy dialogami a opisami. Z jednej strony styl autorki jest bardzo prosty, wręcz ascetyczny, pełno tutaj równoważników zdań, a z drugiej dość spora liczba powtórzeń sprawia, że książka wydaje się przesycona treścią. Spokojnie dało by się ją odchudzić. Pozostaje pytanie czy warto? Wydaje mi się, że to ciągłe przypominanie o minionych wydarzeniach jeszcze bardziej uwypukla efekt klaustrofobii i paranoi jakiego oczekujemy po tej książce. Pokazuje prawdziwy obraz umysłu szaleńca, który zamiast linearny jest wykadrowany. Narracja jest dynamiczna, fabuła posiada zwroty akcji i choć prowadzi do przewidywalnego zaskończenia to całość skonstruowana jest poprawnie i logicznie.
"Powiedz, że jesteś moja" to wciągający thriller, którego główną zaletą jest fakt, że rozgrywa się głównie w umysłach naszych bohaterów. To jedna z tych historii, których zakończenie jest nam znane, jednak cały czas liczymy na to, że będzie inne niż oczekujemy. I wierzcie mi autorka potrafi zaskoczyć. Jest to jedna z tych historii, która potrafi doprowadzić czytelnika do krawędzi, do momentu kiedy poczuje się jak w domu wariatów, zastanawiając się czy sam nie traci zmysłów. Niesamowicie dobry debiut. Czekam na więcej.
Opinia bierze udział w konkursie