Decyzja o tym, by zacząć pisać o książkach była jedną z najlepszych, jakie podjęłam w ciągu ostatniego roku. Moja niezamykająca się jadaczka dostała nieco wytchnienia. Wytłumaczyłam jej, że skoro część obowiązków przejęły palce, to może udać się na zasłużoną emeryturę. Nie, dobra, to przesada. Półemeryturę. Yyyy? no też nie. Może sobie po prostu czasami odpocząć. Czasami. Niezbyt często. Och, dobrze już, bo mi się wątek rozmywa. Chodzi o to, że fajnie jest przelewać na klawiaturę myśli i emocje, a następnie wracać do nich po jakimś czasie. Oczywiście najczęściej wówczas rwę włosy z głowy, że coś źle napisałam albo przecinek wkradł się w niewłaściwe miejsce, ale to nieważne w tym momencie. Wracam w ten sposób do bohaterów, odtwarzam najbardziej interesujące sceny, przypominam sobie epilog. Tak, blogowanie to zdecydowanie dobra rzecz. Ma jeszcze jedną zaletę ? pozwala trafić na autorów, o których wcześniej nawet się nie słyszało. Czy to ignorancja? Wolę rozpatrywać to w innych kategoriach. Jednak brak znajomości twórczości niektórych pisarzy okazuje się czasem lekkim nietaktem. Dokładnie tak jest w kontekście Piotra Adamczyka. Zdaję sobie sprawę, że w tym momencie popełniam blogowe seppuku, bo ? przyznaję się ? widząc jego nazwisko w programie zeszłorocznych targów książki, pomyślałam sobie, że zbyt wielu celebrytów próbuje napisać coś sensownego. Tak, wiem. Dramat. Nad moim nieszczęsnym losem ktoś jednak czuwa, bowiem w moje ręce powierzył najnowszą książkę tegoż ?celebryty?. Ponownie przyznaję ? mea culpa.
Żeby była jasność: ?Powiem Ci coś? to książka zupełnie innego Piotra Adamczyka ? filozofa, dziennikarza, reportażysty, felietonisty. Nie aktora i nie papieża. Powiem więcej: nie debiutanta.
O czym Adamczyk opowiada w swojej nowej książce? To wcale nie jest takie proste pytanie, bowiem ta opowieść wymyka się jednoznacznym określeniom, tworząc nie tylko miszmasz gatunkowy, ale także miszmasz zdarzeń i postaci. Początkowo sprawa wydaje się oczywista. Mężczyzna w średnim wieku ? kiedyś znany aktor, później pisarz i redaktor prowadzący w niszowej telewizji program o nekrologach ? wynajmuje pokój studentce Akademii Sztuk Pięknych. Normalnie pokusiłabym się w tym miejscu o zdanie ?Od słowa do słowa współlokatorzy zakochują się w sobie bez pamięci?. W tym jednym zdaniu zawarłabym kilka niedopowiedzeń i brutalnych uproszczeń, bowiem te ?słowa? mają tutaj nieprawdopodobną moc. Adamczyk stworzył powieść ? cytat. Odniosłam wrażenie, że otwarcie tej książki na chybił trafił zawsze przyniesie choćby jedno zdanie warte zapisania. To mi się jeszcze nie zdarzyło. Druga sprawa to owo zakochanie bez pamięci ? bohater doskonale wie, jak tę pamięć zachować, dlatego jego przemyślenia i sytuacje dziejące się na polu relacji między kobietą a mężczyzną przerywane są kolejnymi rozdziałami kryminału, który właśnie tworzy. Właściwie to wszystko w tej książce jest zakręcone jak ruski termos. Tu fragment rozmowy zasłyszany gdzieś na ulicy, za chwilę piękne wyznanie miłosne przerwane kolejną, wydawałoby się abstrakcyjną, sytuacją. Wydaje się to chaotyczne, bez ładu i składu, a jednak kończąc tę historię, mamy poczucie, że wszystko było potrzebne, logiczne i sensowne. Jedynie zakończenie zostawia nas w ciemnej? otchłani. Autor mówi nam: pomyśl, poskładaj to wszystko. Panie Piotrze, melduję wykonanie zadania!
?Powiem Ci coś? to hybryda kryminału, pięknego romansu, tragikomedii i swego rodzaju poezji. Jej ogromnym atutem jest wszechobecny humor, który nie wpisuje się w tandetną próbę bycia śmiesznym, skrząc się luźno na stronach powieści. Być może to wszystko jest nieco psychodeliczne, może rzeczywiście niepokojące, ale tak, jak Adamczyk pisze o miłości, to rzadko się zdarza. Strzela pięknymi metaforami bez przeintelektualizowanego bełkotu i napuszonego tonu, czuć w tym lekkość i swoistą subtelność. Refleksje i ważne treści, ujęte w mikrorozdziałach, są celne niczym pociski z najlepszej snajperskiej broni. Odznakę ?Słownego Snajpera? można również przyznać pisarzowi za poziom ironii, którą naszpikował najnowsze dzieło. Ironii, którą uwielbiam ? mądrą, dosadną, ale grzeczną.
Kończąc mój wywód, muszę Wam powiedzieć jedno: powiało świeżością. Wreszcie mamy coś zupełnie innego, coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Zadziało się coś dobrego i życzę Wam, byście mogli się tą świeżością zachłysnąć. Niech wiosna Wam sprzyja w oddychaniu dobrą literaturą.