Utrata kogoś bliskiego boli. Boli tak, że trudno jest opisać tę rozpacz dotykającą człowieka. Pozostawia serce w strzępach, które, wydaje się, już nigdy nie będą całością. I trudno patrzeć w przyszłość z nadzieją w imię powiedzenia, że czas leczy rany. Jednak, jakkolwiek by nie było tragicznie, dni uciekają, czy tego chcemy czy nie. Serce nadal działa, choć nie jest już takie samo. I nadal potrafi bić dla innych ludzi, choć wydawałoby się to zupełnie niemożliwe.
Liz wraz z córką wraca po długiej nieobecności do domu. Doskonale wie, że to już najwyższy czas, by wziąć się w garść i pokierować swoim życiem na odpowiednie tory. Jej poukładany świat się rozpadł i już nigdy nie będzie taki sam, podobnie jak i ona. Jednak ma dla kogo żyć, Emma jest całym jej światem i powodem, dla którego musi walczyć o każdy kolejny dzień i każdy kolejny oddech. Liz ma przyjaciół, którzy są gotowi ją wesprzeć w każdej chwili, ma specyficzną mamę, która jak mało kto może zrozumieć z jakimi emocjami boryka się jej córka ale ma też pokruszone serce, co do którego nie ma nadziei, że kiedykolwiek jeszcze będzie całe. Nie jest świadoma swojej siły, momentami zbyt dobra jak na ten świat, absolutnie pokiereszowana przez życie. Czy odnajdzie w sobie siły by poszukać dla siebie szczęścia raz jeszcze?
Tristan nie cieszy się najlepszą opinią wśród okolicznych mieszkańców. Negatywnie nastawiony do każdej istoty ludzkiej, niemiły, trudny w obyciu, niechętny do jakichkolwiek rozmów, nie zjednuje sobie przyjaciół. Dodatkowo pracuje w sklepie, który też nie jest zbyt dobrze postrzegany w miasteczku. Jego jedynym towarzyszem jest pies- Zeus, który nie odstępuje go na krok. Lecz Tristan pod powierzchnią, głęboko ukryte za nieprzystępnością, skrywa pokłady bólu, które trudno opisać. Jego serce doznało ran tak wielkich, że on funkcjonuje niemal bez niego, a przynajmniej tak mu się wydaje. Wszystko co kiedyś dawało mu radość, obecnie jest bez znaczenia, a on sam jest martwy wewnątrz od wielu miesięcy. Czy ktokolwiek będzie w stanie wybudzić go z jego prywatnego koszmaru?
"Powietrze, którym oddycham" to świetny romans, poruszający trudny temat, jakim jest utrata kogoś, kogo się kocha. Nie znajdziemy tu brutalności, dużej namiętności czy niepokojących porywów serca, ta książka opiera się na zupełnie czymś innym. Na zaufaniu, na potrzebie bliskości, na próbie leczenia własnych ran, na czułości i na miłości sprawiającej, że rośnie serce. Bohaterowie w związku ze swoimi doświadczeniami mają swoje obawy co do tworzenia jakiejkolwiek relacji i one sprawiają, że są chwiejni, czasem podejmują nieracjonalne decyzje, ale to właśnie sprawia, że są po prostu wykreowani niezwykle rzeczywiście, bowiem po ludziach z takim bagażem nie spodziewałabym się innych reakcji. Ta powieść jest pełna bólu ale też daje nadzieję, że karty losu mają to do siebie, że lubią się odwrócić. Zwracają też uwagę postaci poboczne, które wprowadzają zarówno elementy humorystyczne do książki, które cechują pióro Autorki, jak i zawirowania, których nie sposób było się spodziewać. To słodko-gorzka powieść o drugich szansach, prozie życia i niesprawiedliwości losu, lecz jedno w niej jest najważniejsze... W każdej sekundzie. W każdej minucie. W każdej godzinie. Każdego dnia. powinno się pragnąć takiej miłości, jak tej, która jest pokazana na kartach powieści i nie godzić się na mniej. Mi bardzo spodobała się ta książka, jednak dla osób szukających mocniejszych emocji w romansach może okazać się nieodpowiednia.
Opinia bierze udział w konkursie