Książki Sylwii Markiewicz już na stałe wpisały się do mojego kanonu lektur wyjątkowych. Za każdym razem jestem pod wielkim wrażeniem jej twórczości jak i tego, w jaki sposób porusza trudne i nieakceptowane społecznie tematy...
Tym razem autorka skupiła się na relacji dorosłych dzieci ze starszym rodzicem, zatracaniu i zagubieniu siebie i swoich priorytetów w rodzinnych, czasami bardzo trudnych relacjach, problemach dorastającej młodzieży i trudnych wyborach, na które nie są jeszcze gotowe, a także codziennej gonitwie za karierą, bez szans na odpoczynek i refleksję nad mijającym życiem.
Tworząc tę wielowątkową historię, autorka udowadnia, że życie potrafi zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie, a każdy z nas może stać się uczestnikiem podobnych wydarzeń.
Akcja powieści nie goni na złamanie karku i jest to drugi punkt, za który uwielbiam książki pani Markiewicz. Dzięki temu dostajemy historię, która złapie za serce i nie pozwoli przejść obok siebie obojętnie, zmusi do refleksji, przyjrzenia się własnemu życiu, wysnuciu odpowiednich wniosków i być może uświadomi, że jeszcze nic straconego, że może uda się jeszcze naprawić popsute relacje, że trzeba usiąść i porozmawiać, nie patrzeć tylko na czubek własnego nosa...
Pomysł na fabułę bardzo trafiony, uświadamiający, że w każdy z nas, nawet zbuntowany nastolatek, nosi w sobie pierwiastek dobra, trzeba tylko znaleźć sposób by do niego trafić. Tutaj pojawia się pewna książka, która i mnie tak mocno zaintrygowała, że postanowiłam ją poznać.
Autorka stworzyła wielowymiarowe postacie, obdarzając je całą gamą uczuć i emocji sprawiła, że trudno jest przejść obok nich obojętnie. Wywołują one skrajne odczucia, od sympatii po zniechęcenie czy współczucie. Z drugiej strony jednak łatwo jest się z nimi utożsamić, poznać ich motywy, i spróbować zrozumieć. Nikt w tej historii nie jest zbędny, a każdy wiele tu wnosi, tworząc wielobarwną mieszankę różnowrodnych charakterów i zachowań.
Żałuję tylko, że tajemnica, którą odkrywamy na koniec, nie została bardziej wyjaśniona, nie dowiadujemy się, co było przyczyną tego, że jeden z bohaterów jest traktowany tak, jakby go nie było...jakby odszedł... ale może tak właśnie miało być...
Bardzo mnie poruszyła ta historia, choć napisana prostym językiem, ubrana w zwyczajne słowa, otuliła moje serce olbrzymim ciepłem i nadzieją na szczęśliwe zakończenie. Sporo łez się polało...
Pomimo tylu trudnych tematów poruszonych w tej historii książkę czyta się doskonale.
Jestem zauroczona, ale i mocno poruszona tą historią, chcę więcej i więcej...
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Idealna pozycja na zimowy czas, otulająca czytelnika magią domowego ogniska, cudowną ciepłą gospodynią i klimatyczną atmosferą, małej nadmorskiej miejscowości. Choć nie przepadam za morzem, ta historia obudziła pragnienie zobaczenie go poza sezonem.
Opinia bierze udział w konkursie