Czasami ludzie żyjący wokół nas skrywają historie tak poruszające, że byliby w stanie obdzielić swoimi wrażeniami spore grono współtowarzyszy. Bywa jednak i tak, że chowając sekrety na dnie własnej duszy zabierają je ze sobą do grobu, nie pozwalając im ujrzeć światła dziennego tak, jak gdyby chcieli ocalić świat przed ich siłą rażenia. Jedną z takich osób jest Irma, kobieta, która tuż przed swoją śmiercią postanawia pozostawić po sobie ziarno tajemnicy. I tylko od tych, którym ufa najbardziej zależy to, czy zechcą ją odkryć. Zapraszam zatem do zapoznania się z moją recenzją Primabaleriny, książki autorstwa Doroty Gąsiorowskiej o rodzinnym sekrecie, poszukiwaniach własnej drogi i miłości.
Młodziutka Nina, wychowanka sierocińca, pracuje w ośrodku spokojnej starości. Wrażliwa, pełna ciepła i dobroci pozyskuje sympatię Irmy, staruszki o skomplikowanym charakterze, która niewiele mówiąc jawi się jako autentyczna zagadka. Pewnego dnia kobieta przeczuwając nadchodzący koniec wzywa do siebie ulubioną opiekunkę i prosi ją o przyjęcie tajemniczego prezentu, o którym ma jej wkrótce opowiedzieć. A jednak śmierć miesza wszystkie plany, wynikiem czego nieświadoma niczego Nina pozostaje sama z odziedziczoną, starą kamienicą we Lwowie. Decydując się na zagraniczny wyjazd, przekraczając granicę Ukrainy, trafia do duszy zmarłej Irmy - do jej dawnego mieszkania, w którym każdy kolejny element staje się puzzlem tworzącym jedną, spójną układankę. Okazuje się, że osoba, którą znała na co dzień, nosiła grubą maskę skrywającą potężny sekret. U boku przyjaciela i odnalezionej figurki baletnicy Nina wyrusza w długą podróż prowadzącą do niespodziewanego końca. Zaś śledzona historia Irmy uświadamia dziewczynie to, że magiczny Lwów może powiedzieć jej co nieco także na temat niej samej.
Główna bohaterka jest jedną z tych osób, których los zbyt wcześnie wyzbył jakichkolwiek złudzeń. Nie znając rodzicielskiej miłości i wsparcia musiała sama wkroczyć w dorosłe życie, a jednak z pewnością nie pomyślała o tym, że kiedyś jedna chwila zmieni jej jednostajną i monotonną teraźniejszość. Przyjmując propozycję otrzymania prezentu od jednej z podopiecznych ośrodka, w którym pracuje, nawet nie przypuszcza, że nie będzie to zdjęcie, biżuteria czy książka, a cała kamienica. To jednak nie budynek jest tutaj najważniejszy, a historia, która zawarta w murach starego mieszkania sprawia, że Irma przemawia do Niny także po śmierci, stając się dziewczynie bliższa, aniżeli za życia. Uroczy zakątek Ukrainy szykuje dla niej rozliczne wrażenia. Na jej drodze staje przypadkowo poznany Misza, widniejąca na fotografii tajemnicza Tatiana oraz figurka baletnicy. A wszystkie elementy zaczynają łączyć się w jeden obraz przedstawiając Ninie dzieje, o których nigdy dotąd nie słyszała.
Przepiękna historia o odkrywaniu rodzinnych korzeni, miłości i przyjaźni, zawierająca chwile przemyśleń, ale i momenty zaskoczenia. Zagadkowy finał, który jak na powieść z wiodącym motywem sekretu należycie zaskakuje, jest zwieńczeniem wszystkich splotów wydarzeń. Bo fragmentów układanki tutaj niemało i na początku naprawdę trudno przewidzieć to, jaką kompozycję ostatecznie one utworzą. Autorka popisała się także ciekawą i zróżnicowaną kreacją bohaterów. Jest doświadczona życiem starsza osoba, serdeczna przyjaciółka, współtowarzysz gej, ale i mężczyzna działający na główną postać w sposób, którego dotąd nie znała. Jest także porcelanowa baletnica, która pomimo braku narządu mowy, jest w stanie powiedzieć naprawdę wiele.
"Primabalerina" wprowadza czytelnika w progi malowniczego Lwowa. Piękne widoki, urokliwe ulice i budynki, których mury pamiętają niejedno wydarzenie. Kwiecisty, bogaty w opisy styl autorki pomaga wyobraźni czytelnika zanurzyć się w prezentowanej fabule tak, jak gdyby niezwykłe wydarzenia miały miejsce naprawdę. Zaś akcja porywa i zachęca do poznawczej wędrówki u boku głównej bohaterki. Przyznam, że ta powieść przypadła mi do gustu o wiele bardziej, aniżeli książki o Łucji, które także wyszły spod "pióra" Doroty Gąsiorowskiej. Historia tutaj zbudowana ma po prostu to niezbędne COŚ.
Książkę polecam wielbicielkom powieści obyczajowych, fankom rodzinnych historii ze skomplikowanym sekretem na czele. Jeżeli lubicie wrażliwe, skrzywdzone przez los bohaterki, jeśli odpowiadają Wam lwowskie klimaty i chcecie zobaczyć jak rodzi się uczucie w momencie, kiedy nikt się go nie spodziewał, rekomenduję właśnie Primabalerinę.