Robert Rient zabiera nas w podróż. Jeśli lubicie zwiedzać, nie wychodząc z własnego domu, to będziecie zachwyceni.
Autor powieści "Duchy Jeremiego", która znalazła się wśród tegorocznych książek nominowanych do Literackiej Nagrody NIKE, tym razem prezentuje formę dziennika z podróży, reportażu podróżniczego, czy po prostu zapisek drogi. Dla tych z was, którzy może nie wiedzą kim jest Robert Rient przypomnę: rocznik 1980. Dziennikarz i pisarz, wykładowca i trener warsztatów interpersonalnych, prezenter radiowy.
Dobytek dzielę na cztery kategorie: umiłowane, praktyczne, doczesne i niezbędne. Umiłowane jest stare drewniane biurko, przy którym piszę, i półtorametrowe drzewko cytrynowe. Wyrosło osiem lat temu z pestki wsadzonej do doniczki. Umiłowane bierze pod opiekę przyjaciółka z Wrocławia. Kartony z książkami, ubrania na każdą porę roku, garnki, talerze, sztućce i mnóstwo innych sprzętów tak zwanego gospodarstwa domowego zwożę siedem pięter w dół. Doczesne ląduje w piwnicy (...). Rzeczy praktyczne, do których należą głównie dokumenty, zawożę do rodziców w Szklarskiej Porębie. Niezbędne zabieram ze sobą. s. 10
Jak to czasami bywa, przychodzi taki moment w życiu aktywnej osoby, że ma wszystkiego serdecznie dosyć. Wołą wtedy taki wewnętrzny głos by uciec od codzienności i Witaj przygodo! A gdzie uciekać, by przy okazji poczuć się wolnym? Jak najdalej. Robert Rient pakuje plecak i wyrusza koleją Transsyberyjską. Jedzie bez planu, byle przed siebie. Kolejno odwiedza Tajlandię, Malezję, Nową Zelandię, Peru i Wyspy Wielkanocne. Ale jeżeli myślicie, że to tylko dziennik z podróży, to od razu uprzedzam - nie.
Przebłysk jest jak spacer ulicą, gdy nagle czuję zapach najlepszego dania na świecie. Wchodzę do restauracji i patrzę na kelnera zbliżającego się z talerzem wypełnionym rarytasami. Zanurzam w nich widelec, a w końcu delektuję się smakiem. Przebłysk kończy się, gdy zaczynam wierzyć, że jestem właścicielem restauracji, kelnera, widelca i smaku. s.34
Podczas podróży przyjdzie mu zmierzyć się z wieloma przeciwnościami losu, ale największy przeciwnik to jak się okazuje on sam. Musi wielokrotnie pokonać siebie, własną psychikę, poznać tego człowieka, który siedzi w nim samym. brzmi to trochę abstrakcyjnie, ale tak jest.
Od lęku przed nieznanym wolę ciekawość. A może mówię "uważaj na siebie", by poczuć się lepiej, odrobinę spokojniej z tą iluzją obdarowania drugiej osoby radą, ostrzeżeniem, troską zawartą w słowach, których celem jest wzbudzenie obawy. s.67
To, co bardzo mi się podobało w tej książce, to zdecydowanie zdjęcia, które obrazują to o czym opowiada narrator. Ja lubię albumy, albo zdjęcia w reportażach, ale często zdarza się, ze niestety nie mają one nic wspólnego z treścią. Tutaj są dopełnieniem. Świetna artystyczna, tematycznie dobrana do okładki mapa z zaznaczonymi miejscami na świecie. Matowa oprawa, kredowy papier.
Odwiedzałem Śródziemie wielokrotnie, w wyobraźni8, pełen uznania i zazdrości dla rozmachu Tolkiena przy stwarzaniu świata i zamieszkujących go istot. Natura nie była dla niego tłem czy scenografią, ale jedną z głównych bohaterek. s. 151
Natomiast to co mi troszeczkę przeszkadzało, to brak odniesienia do ogółu. Mała ilość ciekawostek. Skupienie się na własnych przeżyciach i opisywaniu tego co się przydarzyło w danym miejscu.
Książka spodoba się wszystkim uwielbiającym podróże. Bo kto lepiej zrozumie podróżnika, niż drugi podróżnik. Jest to idealna książka na prezent, taki niezobowiązujący gift, bezpieczne wyjście dla kogoś kogo gustu nie znamy, kto czyta inny gatunek literacki niż my. Świetny pomysł na prezent pod choinkę, a to już niebawem nadejdzie ten czas, że pomysły na prezenty będą w cenie!