Dwójka ludzi, dwójka zranionych ludzi, zranionych przez najbliższych, zranionych przez niebezpieczne i niezrównoważone osoby. Izolacja to ich drugie imię, boją się pokazywać własnych uczuć, ukrywają swoje prawdziwe oblicza. Niewyobrażalny ból cierpienia, który popycha ich do krawędzi własnych możliwości, sprawia, że ich drogi się krzyżują, sprawdzając przy tym ich odporność i cierpliwość do drugiego człowieka w potrzebie, cierpiącego z podobnych powodów, ale w inny, bardziej destruktywny sposób.
Historia Violet i Luke?a nie jest śmieszna, nie jest sielankowa, jest bardziej jak droga z dużą ilością dziur i za każdym razem, gdy przez nią przejeżdżasz, pozostawiasz coraz większe zniszczenia. Przy nich nasze życie to bułka z masłem. Oni mają tylko dwie opcje zginąć lub przetrwać, nic więcej.
Violet to silna i nieradząca sobie z własnym życiem kobieta, podejmująca złe wybory dotyczące jej zdrowia psychicznego i nieradząca sobie z doborem ludzi ją otaczających. Dziewczyna od dziecka nie miała łatwego życia. Była dzieckiem systemowym, dlatego nie dziwi mnie jej próba chronienia tego, co z niej pozostało. Jej postawa jest imponująca i w tym samym czasie dołująca, bo takie dzieci naprawdę istnieją, trafiają z rodziny do rodziny, aż w końcu lądują na ulicy lub spelunie, w której nie istnieje wizji przyszłości. Violet jednak walczy ? nie wychodzi jej to najlepiej ? ale to robi, bo wie, że na końcu tunelu jest światło.
Luke. Luke?a poznaliśmy w poprzednich częściach z cyklu ?Coincidence?, lubiłam i szanowałam jego postać, ze względu na to, że przeżył i przetrwał piekło. Jednak w tej części dostajemy całkowity wgląd w jego światopogląd i historię. Muszę przyznać, że moje serce krajało się, gdy czytałam o jego matce i siostrze, nie było to przyjemne doświadczenie. Tak jak Violet, Luke jest pewnego rodzaju przykładem tego, jak nie powinno się traktować dziecka. To, co przeżył w bardzo młodym wieku, odbija się na jego teraźniejszości/przyszłości.
?Przeznaczenie Violet i Luke?a? jest książką, którą można przeczytać, nie czytając poprzednich części. Jessica Sorensen nie zawodzi pod względem stylu, ale zawiodłam się, jeżeli chodzi o fabułę, ponieważ przez ? powieści nie ma akcji, dopiero końcówka sprawiła, że chciałam czytać dalej. Jest to kolejna powieść Sorensen, która niestety kończy się cliffhangerem, jest to dość frustrujące ze względu na to, że właśnie końcówka książki była najciekawsza i naprawdę chciałabym poznać dalsze losy Violet i Luke?a.
Nie powiem, że Sorensen czyta się źle, zdecydowanie ma w sobie to coś, co sprawia, że nadal sięgam po jej powieści. Pomysł na fabułę pomimo strasznego rozciągnięcia był w porządku, nie mam zastrzeżeń, ponieważ autorka skupiła się na przedstawieniu nam przeszłości głównych bohaterów oraz na działaniach zapobiegawczych przed kompletnym roztrzaskaniem ich serc, skupiła się również na ich rozterkach i próbach podjęcia sensownych decyzji życiowych. Ze względu na sferę emocjonalną i poruszone tematy mogę wybaczyć jej niedociągnięcia i słabo rozwiniętą akcję.
Tych, co znają już Sorensen nie muszę namawiać, by sięgnęli po kolejną część z serii ?Coincidence?, jednak jeżeli nie czytaliście nic tej autorki, to są dwie opcji: 1) zawiedziecie się lub 2) pokochacie ją, bo wydaje mi się, że Sorensen jest jedną z tych autorek, którą się lubi natychmiastowo, albo nienawidzi. Osobiście polecam przeczytanie ?Przeznaczenie Violet i Luke?a?, ale proponuje również uzbrojenie się w cierpliwość przed jej rozpoczęciem.
Review Junkie, Anna