?Tak szybko minęło jej życie. Prawie cały wiek niczym kilka mgnień lata. Nie sądziła, że będzie żyła tak długo i że to będzie tak trudne, ciężkie, mozolne. Życie, którego nie wybierała. Samo się wybrało, samo przyszło i się toczyło. I żyła tak, jak leciało, jak zdołała, jak potrafiła, jak wydawało jej się, że powinna. Nie tak, jak by chciała. Życie ją samo niosło, popychało, a ona usiłowała za nim nadążyć. Poddawała mu się, unosiła na fali, dryfowała. Starała się, przynajmniej tak uważa, i dała radę?.
Zofia ma dziewięćdziesiąt lat i ogromny bagaż życiowych doświadczeń. Urodziła i wychowała trzy córki Anielę, Bognę i Cecylię. Mimo sędziwego wieku ma doskonałą pamięć i całkiem sprawną motorykę, która pozwala jej na samodzielność. Często poddaje się przemyśleniom, obserwując uroki Sosnowej Polany, gdzie stoi jej dom z jurajskiego kamienia.
Pewnego dnia nieszczęśliwy wypadek powoduje, że Zofia zapada w śpiączkę.
Ma dziwny sen, pełen wspomnień, tych dobrych, ale i też tych, do których nie chciałaby wracać.
Córki chcąc pomóc mamie w wybudzeniu się ze śpiączki, postanawiają, że będą do niej mówić. Mają w sobie dużo skrywanego żalu, pretensji i rozgoryczenia. Wspominają swoje dzieciństwo, wartościują życie, dochodząc do różnych wniosków.
Muszę zacząć od tego, że książka jest mi ogromnie bliska. Nie ze względu na to, że któraś z historii czy to córek Zofii, czy jej samej jest podobna do mojej. Choć może trochę tak jest, ponieważ Jura Krakowsko-Częstochowska to ważny element mojego życia. Mieszkam nieopodal tego regionu geograficznego. Nie dalej, jak trzy tygodnie temu odwiedziłam po raz kolejny piękny Złoty Potok i uczestniczyłam w corocznym Święcie Pstrąga. Szlak Orlich Gniazd przywołuje w mojej głowie tysiące wspomnień z dzieciństwa, ale i też tych nieco świeższych, kiedy urządzaliśmy studenckie wycieczki, penetrując zakamarki Olsztyńskich ruin czy odkrywając jaskinie w Sokolich Górach. Częstochowa to miasto, gdzie zdobywałam edukację, pracowałam i spędzałam czas na towarzyskich spotkaniach.
Tajemnicą więc nie będzie, że czytanie o losach bohaterów, którzy w literackim świecie żyli w moich stronach to dla mnie bardzo osobista, cudowna przygoda.
Nie mniejsze emocje wywołała u mnie przedstawiona w książce historia. Trudno było się oderwać od wspomnień sennych Zofii, która śniła o swoim życiu, bardzo barwnie, wnikliwie i emocjonalnie. Od najmłodszych lat doświadczała trudów życia na prowincji, biedy, rodzinnych konfliktów, poświęceń i wewnętrznych rozterek. Niespełniona miłość, zawód, oschłość ojca, małżeństwo z rozsądku, wojna, tułaczka po Ziemiach Odzyskanych, ciężka praca i wychowywanie dzieci kształtowały kobietę, uczyły i hartowały.
Książka to nie tylko życie Zofii, ale także historie jej trzech córek. Każda z nich jest indywidualnością z innymi przeżyciami, czasem pozytywnymi, czasem dramatycznymi.
Mimo tego, że ich życia i osobowości różnią się, tak jest coś, co je łączy: czują żal do Zofii, wspominają dzieciństwo, gdzie brakowało im matczynej miłości, wsparcia i dobrego słowa.
Narrator prowadzi czytelnika po kartach książki, przeplatając perspektywy czterech kobiet.
Dostarcza to ogromnych emocji podczas lektury, ponieważ każda historia, każde wspomnienie czytelnik próbuje sobie wytłumaczyć, czasem obwinić Zofię, czasem zarzucić córkom brak zrozumienia dla matki. Nie da ukryć, że relacje dzieci z rodzicielką są zawiłe, nieprzepracowane, pełne wzajemnych pretensji. Nie sposób jednak nie zauważyć miłości, która między nimi jest. Jak jurajska biała skała ? mocna i twarda, ale także jasna, pierwotna i niewinna, jak miłość matki do dzieci. Zofia nie potrafiła mówić o uczuciach, nie dała im dojść do głosu na tyle, by wyszły na zewnątrz, ale niejednokrotnie jej czyny wskazywały, że córki są dla niej najważniejsze. Aniela, Bogna i Cecylia pragnęły wsparcia, dobrego słowa, przychylności i zapewniania o miłości. Zofia ukształtowana przeszłością była zbyt nieczułą realistką, starającą się wychować córki twardą ręką, by dały sobie w życiu radę, niezależnie od tego, co je spotka. Brak rozmowy, empatii i bliskości powodował konflikty, czasem tak mocne, że pokrywały zdrowy rozsądek, resztki zrozumienia dla drugiej osoby.
Córki cechuje ogromna wrażliwość, która, tak naprawdę była też w Zofii. Widać to w jej wspomnieniach, które są pełne uniesień, wzburzeń, wszelakich impresji ? po prostu emocji. Czy traumatyczna przeszłość wypleniła z osobowości Zofii tę wrażliwość, której jej brakowało, jako matce? Czy to ona sama postanowiła nie dopuszczać jej do głosu, ponieważ wiedziała nauczona doświadczeniem, że trzeba być po prostu ?twardym??
?Przystań w Sosnowej Polanie? czytałam prawie tydzień. Z perspektywy osoby, która czyta szybko i dużo to całkiem spory kawałek czasu. Nie było tak dlatego, że fabuła jest nudna i męczyłam ją kilka dni. Wręcz przeciwnie. Kiedy skończyłam pierwszy rozdział, wiedziałam, że książką należy się delektować, czytać tak, by nic nie umknęło, a podczas lektury poddawać się przemyśleniom, analizom i wzruszeniom. Historia czterech kobiet przedstawiona w powieści jest bardzo wciągająca, napisana jasnym, lekkim dla odbiorcy językiem, jednocześnie z zachowaniem mowy odpowiedniej dla regionu i czasu w dialogach, czasem opisach. Doceniam, że autorka zdecydowała się wyjaśniać w przypisach niektóre słowa i zwroty. Osobiście doskonale znam zalewajkę i pieczonki, które często mam okazję opędzlować, jednak, jak wiadomo, nie wszyscy czytelnicy mogą wiedzieć, o czym mowa.
Podczas lektury co rusz czułam się poruszona przeszłością Zofii, z ogromnym zaangażowaniem poznawałam jej historię, która z perspektywy czytelnika była ciekawa, sentymentalna, czasem trudna, pełna niepokoju. Starałam się wczuć w emocje córek, śledziłam ich tok myślenia, wnioski, jakie wyciągały, kiedy wspomnienia zalewały ich myśli.
?Przystań w Sosnowej Polanie? polecam gorąco, wszystkim tym, którzy zaczytują się w literaturze pięknej, lubią historyczne wątki i relacje te niełatwe, ale bardzo ważne.
Opinia bierze udział w konkursie