SPRAWDŹ STATUS ZAMÓWIENIA
POMOC I KONTAKT
Ulubione
Kategorie

Psiego najlepszego, czyli był sobie pies na święta

O Akcji

Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.
Dowiedz się więcej
  • Promocja
    image-promocja

książka

Wydawnictwo Kobiece
Data wydania 2017
z serii Bruce Cameron
Oprawa miękka
Liczba stron 296

Opis produktu:

Najnowsza książka autora bestsellerowego `Był sobie pies` w świątecznej odsłonie.

Josh Michaels jest oburzony, kiedy sąsiad podrzuca mu pod drzwi ciężarną suczkę Lucy. Nie może jednak oprzeć się ufnemu spojrzeniu brązowych oczu zwierzaka i chociaż nigdy nie miał psa, postanawia przygarnąć Lucy. Kiedy na świat przychodzi pięć uroczych szczeniaczków, Josh zgłasza się po pomoc do lokalnego schroniska, gdzie poznaje dowcipną i kochającą zwierzęta Kerri, która uczy go, jak dbać o psią rodzinkę. Wspólnie przygotowują szczeniaki do adopcji w ramach świątecznego programu szukania nowych domów psiakom ze schroniska.

Niespodziewanie Josh zaczyna darzyć dziewczynę gorącym uczuciem, a im bardziej zakochuje się w Kerri, tym bardziej kocha swoją nową futrzaną rodzinę, która wniosła niesamowitą radość do jego życia. Kiedy zbliżają się święta i termin oddania szczeniaków, Josh zastanawia się, czy będzie w stanie bez nich żyć.

Najsłodsza psia historia na święta, który wzruszy i rozbawi do łez każdego czytelnika.

Więcej książek z tej serii
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Kobiece
Oprawa: miękka
Okładka: miękka
Rok publikacji: 2017
Wymiary: 135x205
Liczba stron: 296
ISBN: 978-83-65740-77-9
Wprowadzono: 02.10.2017

RECENZJE - książki - Psiego najlepszego, czyli był sobie pies na święta - Bruce W. Cameron

Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.

4.5/5 ( 38 ocen )
  • 5
    30
  • 4
    3
  • 3
    2
  • 2
    1
  • 1
    2

Wpisz swoje imię lub nick:
Oceń produkt:
Napisz oryginalną recenzję:

#MALINOWSKAK

ilość recenzji:97

brak oceny 31-12-2017 18:23

Jeśli ktoś mnie bliżej zna to doskonale wie, że na widok psa zachowuję się tak, jakbym nigdy takiego zwierzaka na oczy nie widziała i najchętniej zagłaskałabym go na amen. Tak, jestem psiarą. I to taką totalną psiarą. I wbrew wielu opiniom, które krążą na temat nowej książki Camerona powiem, że ta książka obłędnie mi się podobała.

Josh jest młodym chłopakiem, który kilka miesięcy temu rozstał się z dziewczyną. Nagle dostaje niespodziewany telefon od sąsiada, że ten za chwilę przyprowadzi mu psa, bo musi nagle wyjechać do Francji. Okazało się, że nie jest to pies, a suka i to w zaawansowanej ciąży. Jednak Ryan tak szybko wyjeżdża od Josha, że ten nie zdążył się nawet sprzeciwić opiece. Cały problem Josha polega na tym, że nie ma pojęcia o zajmowaniu się psami, bowiem nigdy ich nie posiadał. Jednak przyjaźń, która rodzi się między nim a suczką Lucy jest niesamowita. Nawet fakt, że Josh stracił przez nią pracę schodzi na plan dalszy.

Nie jest to wybitna literatura i zdaję sobie z tego sprawę. Jednak ta historia jest tak pięknie napisana, że nie sposób jest się od niej oderwać. Idealna propozycja na świąteczny wieczór, a myślę, że także na każdy inny wieczór dla wszystkich miłośników psów.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

opowiescizregalu

ilość recenzji:47

20-12-2022 21:22

Uwielbiam książki W. Bruce Camerona za przepiękne przedstawienie relacji człowieka z psem,która zawsze ukazuje,że cztery łapy i jeden merdający ogon mogą odmienić życie na lepsze.Autor w tej książce pod tym względem ani trochę mnie nie zawiódł,bo relacja Josha z Lucy i szczeniakami była tak piękna i tak urocza,że cała powieść od razu nabierała magi i też stawała się niewyobrażalnie urocza,po jej przeczytaniu na pewno nie będziecie potrzebować słodyczy.Ale niestety w całej tej książce zabrakło mi świątecznego klimatu,bo święta są tu tylko tłem historii i nic w nią nie wnoszą oprócz kilku małych dodatków do całej opowieści, bardziej jest tu klimat zimowy,niż świąteczny,a ja liczyłam na piękne pieskie święta.Ale była to naprawdę świetna i ciekawa z nutką romantyczności historią, którą bardzo dobrze się czytało i od której ciężko było się oderwać, chociaż główni bohaterowie i relacje między nimi stawały się czasami irytujące, ale zdecydowanie przesłodkie szczeniaczki rekompensują wady tej historii.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

ToriCzyta

ilość recenzji:1

brak oceny 27-01-2018 19:54

więta już za nami, jednak ja nie miałam wtedy czasu, by przeczytać tę wspaniałą historię. Zapewne wielu z Was zna ?Był sobie pies? czy to z książki, czy to z ekranizacji. Autor postanowił napisać kolejną wspaniałą historię, tym razem jednak w klimacie świątecznym. Większość z nas kocha pieski, a małe pieski na święta? Oczywiście, że tak! Z chęcią więc sięgnęłam po tę książkę i nie zawiodłam się. Oczywiście znajdzie się kilka niedociągnięć, ale nie jest to wielki problem, zważywszy na to, że czytałam gorsze książki, a ta wypada naprawdę dobrze na tle innych.

Josh Micheales to główny bohater naszej opowieści. Mężczyzna, który swoje życie spędza właściwie sam. Jest typowym samotnikiem, pracuje jako informatyk, co także można było podejrzewać po jego stylu życia. Wszystko idzie według jego zaplanowanego życia. Wszystko komplikuje się, gdy sąsiad podrzuca mu suczkę, którą powinien się zaopiekować, niespodziewanie okazuje się, że Lucy jest ciężarna i spodziewa się małych szczeniąt. Trzeba jeszcze dodać, że nasz główny bohater właściwie nigdy nie miał zwierząt. Razem z nim przeżywamy narodziny małych, a także kilka smutnych sytuacji. Wydaje mi się, że do takiej książki jest to odpowiedni bohater. Nie potrzebujemy bohatera, który potrafi się zaopiekować tymi zwierzątkami, potrzebujemy kogoś, kto się tego dopiero uczy. Josh ma także swoje własne problemy w życiu, począwszy od ukochanej, która go porzuciła, a skończywszy na rodzinie z wieloma problemami. Poznajemy jednak wszystkie te aspekty jego życia i szczerze mu współczujemy, co więcej, kibicujemy mu, by wszystko, co robi udało mu się jak najlepiej.

Możemy w tej historii poznać Kerri, bardzo miłą panią wolontariusz, która pomaga bohaterowi poradzić sobie ze szczeniakami i samą Lucy. Jest to postać na tyle drugoplanowa, że pojawia się w życiu Josha, ale niezbyt wiele o niej wiemy w ciągu jej całego życia. Może pojawiają się tylko jakieś urywki. Rozumiem jednak sens, dlaczego została tutaj wprowadzona, bo szczerze mówiąc, bez niej mężczyzna by sobie raczej nie poradził. Wydaje mi się, że jest dla niego kimś, kto w końcu w jego życiu ma zdrowy rozum i próbuje mu to udowodnić. Świetnie się jej to udaje. Żałuje tylko tego, że jest jej tak mało i niezbyt dużo mamy o niej informacji.

Na pierwszym planie tego wszystkiego są jednak szczeniaczki i Lucy. Pieski są tutaj przedstawione w tak uroczy sposób, że nie można się oderwać od książki. Czytałam i czytałam, chcąc wiedzieć co wydarzy się dalej. Cameron ma już wprawę w pisaniu takich książek, więc dalej wychodzi mu to równie dobrze, jak za pierwszym razem. Widać, że świetnie się bawi, a język, który jest prosty tylko działa na jego korzyść. Każdy piesek jest unikatowo opisany i wiadomo, że każdy z nich jest wyjątkowy.

Jeśli wątek z psami jest bardzo interesujący, tak niektóre wątki, które działy się za szybko niezbyt przypadły mi do gustu. Rozumiem jednak, że w historii w czasie Bożego Narodzenia nie można nie dodać wątku romantycznego, ale jeśli on byłby, chociaż lepiej nakreślony, całość wypadałaby zdecydowanie lepiej i nie można by się do niczego przyczepić. Spędziłam miło czas czytając tę książkę i wiem, że prawdopodobnie w każde święta będę do niej powracać, gdyż właśnie na taki okres to bardzo przyjemna książka do czytania. Dla osób, które mają wolny wieczór w te zimowe noce naprawdę gorąco polecam usiąść pod kocykiem, z herbatą i książką w ręce. Nie zajmie Wam czytanie jej wiele dni, dla wielu będzie to tylko kilkugodzinna przygoda, ale bardzo dobra.

Czy recenzja była pomocna?

rudablondynkarecenzuje.blogspot.com

ilość recenzji:1

brak oceny 11-01-2018 21:28

Josh poznaje Kerrie dzięki Lucy i szczeniakom, którym szuka domu. Ale czy to na pewno tylko o to chodzi? Czy zagubiony mężczyzna odnajdzie swoją nową drogę?

"Psiego najlepszego" to moja pierwsza książka, której główny temat dotyczy psów. Myślałam, że będzie to nudna opowieść, jednak było całkiem inaczej. Jak dla mnie jest to historia pełna pasji, serdeczności, a nawet zagubionej miłości. Książka sama w sobie jest perfekcyjna i potrafi rozbudzić uczucia nawet w najzimniejszej osobie. Według mnie to ta opowieść złamie serce nawet bezuczuciowe osobie.
Jednak najbardziej urzekające jest to z jaką łatwością autor potrafił spleść że sobą kilka tematów, gdyż oprócz psów opisał zagubionego w świecie człowieka.
Książkę oczywiście gorąco polecam, gdyż jest warta swojej ceny.

Moja ocena: 8/10

Czy recenzja była pomocna?

www.swiatmiedzystronami.blogspot.com

ilość recenzji:282

brak oceny 6-01-2018 12:12

Jak to mówią: święta, święta i po świętach. A jednak jakby człowiek sobie pozwolił na chwilę odpłynąć myślami to mógł by o tych świętach długo. Szczególnie jak są białe, puszyste, pachnące choinką i makowcem. A gdzieś pomiędzy naszymi nogami pląta się jakiś czworonóg. Dla mnie tak właśnie wygląda idealne Boże Narodzenie. Autor książki "Psiego najlepszego" również poszedł w ten kierunek, ale czy też wyszło idealnie jak w moich myślach?

Josh Michaels nigdy nie miał psa. Nie miał i nie planował mieć. Szczególnie ciężarnej suczki. A jednak sąsiad stawia go przed faktem dokonanym i podrzuca mu Lucy twierdząc, że pilnie musi wyjechać, a nie może jej wziąć ze sobą. Josh jest zdruzgotany i nie wie co robić. Nie ma pojęcia jak opiekować się szczenną suką. A jednak robi wszystko co w jego mocy by miała to co najlepsze. Dba o nią jak umie najlepiej. Jednak, gdy na świat przybywa jeszcze pięcioro czworonogów Josh zgłasza się do schroniska po pomoc. Jest przerażony, że maluchom bądź ich mamie może się coś stać, a sąsiad jak się nie odzywał tak nie odzywa się dalej. Jednak Michaels poznaje Kerri - uroczą miłośniczkę zwierząt, która krok po kroku uczy go jak dbać o liczną psią rodzinkę. Jako, że jest okres przedświąteczny decydują się przygotować szczeniaki do adopcji w ramach świątecznej akcji szukania nowych domów.

Josh jednak musi przyznać, że z upływem czasu co raz trudniej mu rozstać się z gromadą futrzastych przyjaciół. A jak by tego było mało Kerri też zaczyna znaczyć dla niego więcej niż tylko koleżanka, która miała pomóc. Im bliżej do terminu oddania szczeniaków tym Michaels jest bardziej przybity, a myśl o życiu bez nich go dobija. Z Kerri też zaczyna się psuć, a na dodatek okazuje się, że Lucy nie jest tak do końca psem sąsiada, który nadal się po nią nie zgłosił...

Zwierzęta to nasi przyjaciele mniejsi. Ale choć mniejsi to nie znaczy, że gorsi. Wręcz przeciwnie. Często potrafią nas uleczyć - szczególnie psychicznie. Dają wsparcie i miłość bezwarunkową. Kochają, bo to jest w ich naturze. Przywiązują się, bo to dla nich naturalne. Nie oceniają. Trwają przy nas. Wysłuchają, poliżą, dotrzymają towarzystwa. Nie odpowiedzą, ale niejednokrotnie nie muszą. Wystarczy ich wzrok. Autor w cudownie lekki choć momentami przejmujący sposób ukazał jak pies (tu wręcz gromadka) może pomóc człowiekowi stanąć na nogi, zauważyć co dla niego ważne. Że wystarczy wpuścić do swojego życia futrzaka by przewartościować pewne aspekty dotychczasowego życia, które dopiero w tedy zaczyna nabierać barw tęczy.

Nie wiem co jest tu wyjątkowego, bo czytałam już niejedną historię o sile jaką dają nam zwierzęta. Po prostu nigdy nie będę miała tego dość, bo z doświadczenia wiem, że to wszystko prawda. A Cameron robi to w niezwykle lekkim stylu. Tak, że chce się więcej, i więcej, i więcej...

Nie każda Gwiazdka zapowiadająca się cudownie taką będzie, a nie każda smutna się taką stanie...

Więcej na:

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Żyję bo czytam

ilość recenzji:7

brak oceny 29-12-2017 15:52

Jakiś czas temu prezentowałam zapowiedzi świąteczne Wydawnictwa Kobiecego. Jedną z nich była książka W. Bruce Camerona "Psiego najlepszego czyli Był sobie pies na święta". No cóż nie czytałam światowego hitu, na podstawie którego nawet nakręcono film. Zaczynam więc od świątecznej propozycji tego znanego autora i wielkiego miłośnika zwierząt. zatem na moje przemyślenia.

Josh wiedzie życie samotnego informatyka, samotnego ponieważ niedawno zostawiła go dziewczyna - Amanda. Pewnego dnia sąsiad, którego tak właściwie ledwo znał, podrzuca mu ciężarną suczkę Lucy, ponieważ wyjeżdża i nie ma kto się nią zaopiekować. Josh jest przerażony i nie chce brać na siebie odpowiedzialności za zwierzę. Jednak zostaje postawiony pod ścianą i się zgadza. Podchodzi do sprawy bardzo poważnie i zgłasza się do schroniska po pomoc. Tam poznaje Kerri, która jest opiekunką zwierząt.

Wydawać by się mogło, że zakończenie jest z góry wiadome. Niby tak, ale nie o to w całej opowieści chodzi.
Jest to lektura poruszająca temat przyjaźni do zwierząt, dbałości o nie i ukazaniu jak ważnymi mogą być dla człowieka. Autor jest z tej tematyki doskonale znany i tym razem również nie zawodzi swoich czytelników. Gdy na świecie pojawiają się szczeniaki, wprowadzają w życie Josha nowe uczucia i emocje. Jego życie osobiste, także nabiera troszkę rozpędu. Nadchodzi czas na podjęcie ważnych decyzji związanych z psami, ale również z miłością.

Losy ludzi przeplatają się z losami zwierząt. Świąteczny klimat nadaje całości, magii i tego, że wierzymy i chcemy doświadczać szczęśliwych zakończeń. Dobro zwycięża nad złem.

Czyta się bardzo lekko i szybko. Idealna lektura na popołudnie czy wieczór. Pozwoli zanurzyć się w świątecznej atmosferze i wywoła uśmiech na twarzy. A z okładki spogląda na nas przesłodki szczeniaczek.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Qultura słowa

ilość recenzji:313

brak oceny 24-12-2017 07:19

Zwierzak (nie tylko) na święta!

?Nigdy wcześniej o tym nie myślał, ale teraz musiał przyznać: psy kochają człowieka. Nawet przez myśl by im nie przeszło szukanie "nowego związku"- o tym, jak bardzo prawdziwe są te słowa wiedzą wszyscy posiadacze psów. Nie bez przyczyny mówi się bowiem, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka, że zawsze zrozumie i ? wybaczy. Niestety nie wszyscy ? z różnych powodów ? mogą się o tym przekonać, żyją zatem nieświadomi tego, co tracą.
Właśnie takie życie wiódł Josh Michaels, zajmujący się programowaniem i wdrażaniem interfejsów samotnik, pogrążony w rozpamiętywaniu różnych wydarzeń z przeszłości. Po latach wrócił do rodzinnego domu, który odkupił od ojca i który stał się jego twierdzą, murem oddzielającym go od ludzi i od bólu. Takiego jak ten, po odejściu Amandy, którą bardzo kochał. Mimo iż dziewczyna porzuciła go dla innego, on wciąż żyje wspomnieniami o niej, zaś dom wypełniony jej zdjęciami przypomina małe muzeum. Josh nie utrzymuje również kontaktów z rodziną, mając w pamięci traumatyczne wydarzenia, których był świadkiem ? rozstanie rodziców, ucieczka matki z siostrą. Z każdym rokiem coraz mocniej wciąga go życie pustelnika, przynajmniej do chwili, kiedy w jego domu zjawia się Lucy, ciężarna suczka przywieziona przez sąsiada. Josh początkowo niechętnie zgadza się na przejęcie na kilka dni opieki nad psem, ale wkrótce sytuacja zmienia się diametralnie?
O miłości zwierząt do ludzi i ludzi do zwierząt, o przemijaniu i wykorzystywaniu okazji jest utrzymana w świątecznym duchu powieść ?Psiego najlepszego, czyli był sobie pies na święta?. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Kobiecego książka to dowód na to, że W.Bruce Cameron w swojej poprzedniej powieści dopiero zaczął rozwijać skrzydła, że nie porzuca ważnych dla niego tematów. Stworzył zatem książkę wyjątkową, ciepłą, wypełnioną miłością i celnymi uwagami, zarówno o zwierzętach, jak i o życiu. To pozycja idealna dla wszystkich miłośników czworonogów wszystkich tych, którzy o nich marzą, a także dla tych czytelników, którzy chcieliby doświadczyć miłości i spotkać swoją drugą połówkę. W.Bruce Cameron pozwala uwierzyć, że wszystko jest możliwe.
Początkowe zagubienie Josha szybko ustępuje, choć rodząca suka przerasta jego wytrzymałość. Kiedy jednak szczeniaczki rodzą się martwe, a jemu na pakę samochodu ktoś podrzuca całe pudło maleńkich czworonogów, nie ma wątpliwości co do działania ? postanawia uczynić Lucy matką zastępczą. Kontaktuje się również ze schroniskiem, nieświadomy tego, że ten telefon może odmienić jego życie. Poznaje bowiem Kerri, zajmująca się zwierzętami dziewczynę, która zgadza się pomóc mu w opiece nad szczeniakami, ich socjalizacją i znalezieniem nowych domów. Josh jednak szybko dochodzi do wniosku, że nie chce się z nimi rozstawać ? z Kerri zresztą też nie?
O tym, jak potoczą się dalsze losy Josha przekonamy się dzięki powieści Camerona, która pozwala nam zrozumieć, jak ważna jest obecność drugiej osoby i jak nieuchronne są zmiany, w tym rozstania. Lekka i przyjemna powieść kryje w sobie niezwykle głębokie przemyślenia, a sprawnie rozwijająca się akcja, dobrze rozpisane dialogi oraz sympatyczni bohaterowie uwikłani w problemy dnia codziennego sprawiają wrażenie starych znajomych. Po zakończonej lekturze nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czekać na kolejną ?psią? książkę autora i ? adoptować zwierzaka.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

dobrerecenzje.pl

ilość recenzji:1

brak oceny 18-12-2017 20:44

Pamiętacie książkę ?Był sobie pies? W.Brucea Camerona, który od dziecka był miłośnikiem zwierząt?
Dziś Wydawnictwo Kobiece proponuje Wam równie uroczą i słodką książkę tego autora-?Psiego najlepszego, czyli był sobie pies na święta?.
Życie Josha się zawaliło, gdy zostawiła go Amanda-dziewczyna, z którą przez dłuższy czas mieszkał.
Niespodziewanie podrzucono mu suczkę-Lucy i to jeszcze w ciąży.
Chłopak nie miał pojęcia jak ma się tym zwierzakiem opiekować, ani co mu podawać jeść.
Ale oto-o zgrozo-Lucy poroniła.
To dla Josha jakby kamień z serca lecz wracając do domu, zobaczył, że pod drzwiami stoi pudło. Na dnie pudełka leżało pięć malutkich, wtulonych w siebie szczeniaczków.
Co teraz zrobić?
Na szczęście Lucy stanęła na wysokości zadania i postanowiła ich wykarmić-trzech chłopców i dwie dziewczynki:
1-Lola-przytulanka-najmniejsza z miotu
2-Oliver-odkrywca-zawsze oddzielał się od reszty
3-Sophie-sportsmenka-fascynuje się zabawkami
4-Cody-maminsynek-nie oddala się od mamy
5-Rufus-?kocham Codyego?-zawsze sypia z głową na Codym.
Z tych wszystkich szczeniaków tylko Cody był niewidomym od urodzenia.
Jaki czeka go los?
Czy ktoś zaadoptuje niewidomego psa?

Oprócz tych słodkich i zawsze szalonych szczeniaków Josh poznaje Kerry, opiekunkę ze schroniska, w której się zakochuje.
Jak zakończy się ta romantyczna historia?
Czy szczeniaki czeka jakaś nieprzyjemna sytuacja?
Jak zareaguje Josh, gdy zobaczy plakat iż suczka Lucy jest zaginionym psem i za pomoc w jej znalezieniu czeka nagroda?
I dlaczego ta nazwa w tytule ?pies na święta??
Koniecznie musicie przeczytać.

Praca w schronisku jest ciężka.
Gdy przygarniasz zwierzaka, musisz mieć świadomość, że kiedyś jego strata złamie Ci serce.
Psy to najlepsi przyjaciele, ale praca w schronisku to także sprawianie ludziom radości, bo są tam zwierzęta tak zagubione, a gdy podaruje się im nowy dom, to ich wdzięczność jest bezgraniczna.
Autor pisząc tę książkę chce także uzmysłowić rodzicom, że kupując dziecku psiaka pod choinkę, to wielka odpowiedzialność, bo gdy pies znudzi się dziecku, to wówczas ląduje w schronisku, co jest dla niego wielką traumą.
Ta książka to przepiękna historia i bardzo poruszająca serce, bo patrząc na swojego pieska śpiącego, nigdy w życiu nie zrobiłabym mu krzywdy, np. wyrzucając go.
Suczka Lucy była wspaniałą psią mamą.
Uratowała i wykarmiła szczeniaki i dzięki niej jadą teraz do dobrych domów.
Zaczytaj się w tej poruszającej historii, a zobaczysz, że wciągnie Cię bez reszty.
Podaruj na Święta jako prezent tę książkę, a na pewno będzie to trafiony prezent.
Jestem tego pewna, że się spodoba.
Josh nie był w stanie sobie tego wyjaśnić, że kobieta którą kochał w jakiś cudowny sposób zdołała nie tylko uratować dla niego Boże Narodzenie, ale także była jego wybawieniem.
Zachęcam do czytania i życzę wielu wrażeń.

Czy recenzja była pomocna?

Ewelina Z.

ilość recenzji:7

brak oceny 11-12-2017 18:34

Psiego najlepszego to moje drugie podejście do psiej prozy Camerona. Choć reklamowane jest jako Był sobie pies na święta, w przeciwieństwie do Misji na czterech łapach / Był sobie pies, tutaj nie spoglądamy na świat z perspektywy czworonoga, choć psia rodzina pełni w książce kluczową rolę. Mało tego, tak naprawdę nie jest to książka o psach, tylko... romans. Ale taki ciepły, przyjemny, że nie będąc fanką tego gatunku (mało powiedziane) i tak czerpałam niemałą przyjemność z lektury.


Główny bohater, Josh, przypadkiem zostaje właścicielem swojego pierwszego psa w życiu. I to w dramatycznych okolicznościach: jego sąsiad podrzuca mu ciężarną suczkę, Lucy. Wkrótce potem oboje zostają rodziną zastępczą dla porzuconego na mrozie miotu pięciu puchatych szczeniaków, a przerażony Josh zwraca się z prośbą o pomoc do miejscowego schroniska. Gdy odwiedza go Kerri, pracowniczka psiego przytułku, czytelnik już wie, że między tymi dwojgiem musi zaiskrzyć. I wie też, że nie będzie tak łatwo, bo Kerri to dziewczyna po przejściach, a Josh od pół roku nie potrafi ogarnąć się po poprzednim związku. Do tego szczeniaki rosną, a kanadyjskie prawo nie pozwala na trzymanie tylu psów w ramach jednego gospodarstwa domowego... a jak tu je oddać?

Podejście Josha do Lucy i maluchów jest... urocze. I słodkie: w końcu wizja potężnego, poważnego mężczyzny, śpiewającego szczeniakom własne wersje kolęd jako kołysanki, to coś absolutnie kosmicznego. Co ważne, psi element jest tu świetnie dopracowany, zachowania psów są wiarygodne i pozbawione niepotrzebnej antropomorfizacji, a autor postarał się dodatkowo, żeby każdy pies miał swój własny charakter - nie tylko Lucy, ale też każda z pięciu puchatych kuleczek. Widać, że psy nie były tu tylko pustym pretekstem dla połączenia dwójki głównych bohaterów.

Dużo mniej wiarygodni od Lucy i jej dzieci są niestety Josh i Kerri. Ja rozumiem miłość od pierwszego wejrzenia, ale nie wierzę, że widząc obcego gościa po raz drugi, jakakolwiek dziewczyna zacznie go wypytywać o to, jak zginęła jego była ukochana. Jeszcze mniej prawdopodobne jest to, że facet w odpowiedzi zacznie rozklejać się i zwierzać ze wszystkiego, o czym przez ostatnie pół roku nie poinformował nawet najbliższej rodziny. A tu bach, dzieje się i jedno i drugie, prawdopodobnie po to, by przyśpieszyć trochę akcję (wiadomo, że szczeniaki rosną szybko i nasi zakochani muszą zdążyć pokochać się na amen, zanim wyadoptują maluchy do nowych domów). Wątek romantyczny jest więc banalny i przewidywalny do bólu...

...ale z drugiej strony, ten banał, nagromadzenie szczęśliwych zbiegów okoliczności i wzruszająco-cukierkowe zakończenie jakoś wcale nie przeszkadzają, bo świetnie wpisują się w przedświąteczną atmosferę. Czegóż innego można się spodziewać po takiej bożonarodzeniowej bajce dla dorosłych, do tego z psiakiem na okładce? Sięgałam po tę książkę z góry godząc się na taką ewentualność i muszę przyznać, że wieczory, które spędziłam pod grubym kocem, z gorącą herbatą i przy Psiego najlepszego, zaliczam do bardzo udanych: lekka lektura, napisana sprawnie i z widocznym uczuciem, jak to u Camerona, faktycznie, okazała się idealną lekturą na święta.

I jeszcze jedno: autor ma u mnie dodatkowy plus za zwrócenie uwagi na temat żywienia psów. Znam masę "miłośników zwierząt", którzy karmią czworonogi supermarketowym pedigree czy innym whiskasem. Spędziłam znaczną część życia próbując im wytłumaczyć, czemu jest to wybitnie kiepski pomysł, ale rzadko z jakimkolwiek skutkiem. Cameron pisze otwarcie - to, że masz na przodzie opakowania ładny rysunek pieska, a z tyłu podane właściwe proporcje białka, tłuszczu i włókna, to jeszcze nic nie znaczy, bo jak zmielisz skórzane buty z garścią słomy, to procentowo wyjdzie Ci to samo. I choć zaraz potem następuje najbardziej perfidny product placement karmy dla psów w historii literatury, to jednak doceniam ten zabieg i trzymam kciuki, żeby otworzył on oczy co niektórym właścicielom.

Psiego najlepszego to idealna książka na teraz - mroźny, zimowy klimat opisywanego górskiego miasteczka i ciepła, budząca uśmiech historia, przesycona miłością do psiej rodzinki po przejściach, powinny sprawdzić się dla każdego psiarza, który lubi takie obyczajowo-romansowe klimaty. A jeśli nie lubi, to cóż... Lucy i jej piątka dzieci z pewnością i tak sprawią, że lektura będzie bardzo przyjemna.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Książkowe Wyliczanki

ilość recenzji:1

brak oceny 9-12-2017 15:33

Cała recenzja:Świąteczna powieść autora "Był sobie pies" jest zdecydowanie prostsza, nastawiona na jednego bohatera i gromadkę psów. Mężczyzna żyje samotnie, nigdy nie posiadał zwierzęcia, a dodatkowo jest dość nieśmiały i nieporadny w kontaktach z kobietami. Nowa znajoma ze schroniska może stać się mu bliższa, ale czy mężczyzna poradzi sobie z okazaniem uczuć? Całe szczęście psiaki pomogą, bo John potrzebuje pomocy w ich wychowaniu. Psiego najlepszego to ciepła opowieść o więzi, jaka zawiązuje się między człowiekiem i psem. Początkowo niechętny nowym obowiązkom bohater, przerażony niewiedzą na temat zwierzęcia, z każdym kolejnym dniem coraz bardziej zbliża się do Lucy i do psiaków. W pewnym momencie stają się one nieodłączną częścią jego życia, a jednak nie wszystko okaże się takie łatwe i pewne wybory będą wiele Johna kosztowały.

Czy recenzja była pomocna?

Czytaninka

ilość recenzji:121

brak oceny 5-12-2017 22:15

Kiedy tylko zobaczyłam, iż W. Bruce Cameron wydaje kolejną powieść o psie, wiedziałam, że będę musiała ją przeczytać. Jako wielka miłośniczka zwierząt, nie mogłam przegapić takiej okazji. Czy zatem autorowi po raz drugi udało się mnie zachwycić?

Josh to mężczyzna, który na co dzień nie ma styczności ze zwierzętami, od kiedy porzuciła go dziewczyna żyje w samotności. Jednak pewnego dnia sąsiad podrzuca mu ciężarną suczkę Lucy i zostawia pod jego opieką, pomimo sprzeciwów. Wystarczy jedno spojrzenie w oczy suczki, a on przepada.

Ci z Was, którzy posiadają psa doskonale wiedzą jak wiele radości potrafi wnieść w życie człowieka, ale również zdają sobie sprawę z tego, jak wielką odpowiedzialnością jest posiadanie zwierzęcia. Zwierzę to nie zabawka, którą można odłożyć w kąt, gdy się znudzi. Nienawidzę ludzi, którzy najpierw biorą psiaka, a później go porzucają, wyrzucają z domu jak zużytą baterię. Zwłaszcza czas zbliżających się świąt jest doskonałą okazją do nabycia psa. Ale proszę Was o rozważne podejmowanie decyzji, jeśli chcecie wziąć psa, wieźcie również odpowiedzialność za niego. Natomiast jeśli nie jesteście pewni czy podołacie temu wyzwaniu, lepiej odpuśćcie sobie i nie fundujcie niepotrzebnego stresu zwierzakowi.

Nasz bohater Josh, to człowiek, który zgrywa twardziela, a w głębi duszy to niezwykle wrażliwy człowiek. Doskonale to widać, kiedy pod jego dach przybywa Lucy. Nie ma kompletnego pojęcia jak zajmować się suczką, w dodatku ciężarną, która lada dzień się oszczeni. Szuka pomocy u weterynarza oraz w schronisku. Tak poznaje Kerri, niezwykle sympatyczną, kochającą zwierzaki kobietę, pracującą w schronisku.

Jakie przygody przydarzą się naszemu bohaterowi? Co zrobi, gdy na świecie pojawią się szczeniaki? Czy zdoła zapanować nad niesfornymi pupilami? Czy Kerri stanie się dla niego kimś więcej?
O tym wszystkim dowiecie się, sięgając po powieść.

Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta to przepiękna opowieść o rodzącej się z dnia na dzień, miłości człowieka do suczki i szczeniąt. To historia potwierdzająca, iż pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Miłośnicy psów będą zachwyceni. Ta powieść chwyta za serce, ale daje nadzieję na lepszą przyszłość dla porzuconych czworonogów. Polecam.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Janielka

ilość recenzji:88

brak oceny 3-12-2017 21:46

Mój syn ostatni ciągle mówi o psie. Jego marzeniem jest mieć psa i koniec. Tylko jest mały problem, on ma uczulenie na sierść psa, a jego siostra, ma uczulenie chyba na wszystkie istniejące zwierzęta. Ja będą dzieckiem, miałam psa, ale do dziś pamiętam, że nie chcieliśmy z braćmi chodzić z nim na spacery, nie miał go kto wyprowadzać i rodzice oddali psa do znajomych na wsi.
Po przeczytaniu tej książki zastanawiam się jednak, czy my na pewno słusznie robimy, że nasze dzieci nie mają zwierzątka?
Powieść zaczyna się miłą sąsiedzką wizytą, w której to sąsiad Josha prosi go o przysługę, zaopiekowanie się psem. Ten niechętnie, ale w końcu zgadza się na to. Okazuje się, że Lucy od razu skrada serce naszego bohatera, a po chwili okazuje się również, że jest ona w ciąży. Josh, który nigdy w życiu, nie miał psa, jest spanikowany i zestresowany. Postanawia szukać pomocy w schronisku. Nie, nie oddaje psa do schroniska, ale ma nadzieję, że tam pomogą mu jak, ma się opiekować suką, która spodziewa się szczeniąt. Pomaga mu Kerri, opiekunka ze schroniska.
Czy Jose poradzi sobie z psami? Co się stanie ze szczeniętami? Czy Lucy zostanie z Joshem?
Tu oczywiście nic więcej nie powiem.
Co jest istotne i zasługuje na to, żeby o tym napisać to przecudowna więź, jaka łączy naszego bohatera z psiakami. Jak one wpływają na niego jako człowieka, jaka przemiana się w nim dokonuje. Przepięknie napisane. Myślę, że każdy miłośnik psów znajdzie tu dla siebie przecudną opowieść. Trzecioosobowa narracja pomaga nam w poznaniu emocji, jakie towarzyszą naszemu bohaterowi. Jednak powieść to nie tylko psy, to również Josh i jego życie przed tym, jak został szczęśliwym posiadaczem psiaków. Jego problemy rodzinne i miłosne. O, jeśli chodzi o miłość, nie zabraknie jej i tutaj. O, tym ciii. Miałam nic przecież nie mówić.
Akcja książki nie jest zbyt skomplikowana i porywająca, ale o to w tym chodzi. O to, żeby się zatrzymać, pomyśleć, przemyśleć pewne sprawy. Klimat około świąteczny wprowadza nas w nastrój i bożonarodzeniową atmosferę. Jest to idealna książka na zimowe czy świąteczne wieczory. Zatem idealna na prezent świąteczny. Ja serdecznie polecam.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Półka na książki

ilość recenzji:76

brak oceny 27-11-2017 19:05

Blisko rok temu ukazało się wznowienie książki W. Brucea Camerona, na punkcie której oszaleli psiarze i miłośnicy zwierząt. Nieco później pojawił się nakręcony na jej podstawie film, a o Baileyu i jego kilku(nastu) życiach mówił niemal każdy.
Dziś Cameron powraca z nową historią, jeszcze cieplejszą i bardzo, BARDZO świąteczną. Czy powtórzy sukces Baileya...?
Cóż, a czy można oprzeć się sforze słodszych niż kubek gorącej czekolady szczeniaczkom? ;)




Josh nigdy nie miał psa. Mało tego - nigdy go nie planował. Kiedy jednak pod jego drzwiami pojawia się sąsiad, na gwałt szukający domu tymczasowego dla psiaka swojej dziewczyny, Josh nie ma wyboru. Przygarnia psa, który okazuje się być suczką. Co więcej - w zaawansowanej ciąży.
Czy nigdy nie mający do czynienia ze zwierzętami człowiek poradzi sobie ze sforą rozbrykanych szczeniaków?
Mówią, że w święta zdarzyć może się wszystko.
Zwłaszcza gdy do pomocy ma się uroczą pracowniczkę schroniska i dzielną psią mamę ;)




"Psiego najlepszego" to niesamowicie ciepła, zabawna i przeurocza historia ze słodkimi szczeniakami w tle. Określenie "w tle" ma zasadnicze znaczenie, bo o ile w "Był sobie pies" narratorem i głównym bohaterem był merdający ogonkiem stworek, tak tu najważniejszy jest sam Josh. Josh, który - nie ma co ukrywać - jest troszkę zbyt mocno wyidealizowany; ma gołębie serce, momentami jest nieporadny niczym dziecko, a do tego ma w sobie tyle uroku, że bez problemu podbija serce każdej niewiasty (choć, oczywiście, nie zdaje sobie sprawy ze swojej mocy). Przechodzi - prawie że na wzór Scroogea - metamorfozę. Może nie tak drastyczną jak Ebenezer (wszak nigdy nie był złym człowiekiem ;) ), uczy się jednak odpowiedzialności i empatii, i tego, że w dwójkę (a może i w siódemkę :D ) żyje się zdecydowanie przyjemniej niż w pojedynkę.
Tak jak i poprzednio, Cameron nie operuje górnolotnym słownictwem; jego historia jest prosta, nieskomplikowana, może czasem odrobinkę banalna. Przede wszystkim jednak przepełniona jest ciepłem, które sprawia, że opowieść ta idealnie nadaje się na zimowe wieczory i rozgrzeje serce dosłownie każdego - nawet tego, który twierdzi, że psy i mokre noski to niekoniecznie jego działka ;)




"Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta" to pełna niezwykłego, świąteczno-zimowego klimatu lektura, która zachwyci każdego fana uroczych (ale nie ckliwych!) historii i każdego, kto docenia pisane z przymrużeniem oka dialogi.
Jeśli więc wciąż zastanawiasz się, co położyć pod świątecznym drzewkiem mieszkającemu z Tobą psiarzowi, to...
Teraz już wiesz, prawda? ;)

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Książka Non Stop

ilość recenzji:1

brak oceny 27-11-2017 17:00

Przepiękna, świąteczna opowieść, która zwróci nadzieję na miłość jeśli ta gdzieś się zapodziała. Z wielką przyjemnością, bez lęku wzięłam do rąk kolejną książkę W. Bruce Cameron. Bez lęku, gdyż po rewelacyjnej powieści "Był sobie pies", przeczuwałam, że ta będzie równie przyjemna. Nie zawiodłam się. Napisana lekkim, elastycznym językiem dostarcza wiele przyjemności, zwłaszcza w okresie przedświątecznym. Nie pozostaje nic innego niż zaparzenie ulubionej herbaty, szczelne otulenie się kocem, cisza i ta książka. Idealna na taką porę.
Do czasu, kiedy Josha odwiedza sąsiad z nietypową prośbą, jego życie nie jest interesujące. Odkąd ukochana Amanda postanowiła przerwać związek, jest samotny. Ryan - sąsiad głównego bohatera, przychodzi do niego, by prosić o opiekę nad psem. Zszokowany Josh próbuje odmówić, lecz nie robi tego wystarczająco dobitnie, ponieważ suczka Lucy zostaje u niego. Mężczyzna, który dotychczas nie miał do czynienia z czworonogiem, czuje się nie pewnie. Jednak cóż innego ma uczynić? Przecież nie wyrzuci psa za drzwi w dodatku takiego, który za chwilę wyda na świat szczeniaki. Lucy i Josh zaprzyjaźniają się do takiego stopnia, że z dnia na dzień ich relacja coraz bardziej się zacieśnia. Opieka nad jednym psem - to jeszcze Josh dzielnie dźwiga, czuje nawet rosnącą radość i wdzięczność za czworonożną przyjaciółkę ale piastowanie jeszcze pięciu rozbrykanych szczeniąt - może przysporzyć o zawroty głowy. Aby udźwignąć zadanie nadane mu zupełnie niespodziewanie przez sąsiada, którego widział tylko kilka razy, zgłasza się do schroniska. Stamtąd otrzymuje niezbędną pomoc. Poznaje Keri. Nie tylko psy Josha stracą serce dla miłej dziewczyny, ona również wpada w zachwyt nad maleńkimi stworzeniami. Mężczyzna zaś prędko odkrywa, że Keri nie tylko pomaga mu okiełznać szczenięcą gromadkę, ale także ... jego serce, w którym powoli wyłania się miejsce na zupełnie nowy etap życia.



Fabuła książki wspaniale mówi o tym, że miłość przychodzi niespodziewanie. Często wystarczy odsunąć od siebie myśli o niej, przyjąć z otwartymi ramionami to, co niesie los,realizować marzenia a kto wie, czy w niedalekiej przyszłości nie przyjdzie ktoś, na kogo tak długo czekamy. Jak najbardziej godna polecenia kolejna dobra powieść świąteczno - miłosna. Na jeden, dwa długie wieczory. Myślę, że ta książka też mogłaby zostać zekranizowana. Chętnie poszłabym na taki film do kina. Teraz pozostaje czekać na kolejny tytuł Camerona, bez wątpienia też przeczytam!

Czy recenzja była pomocna?

Maadziuulekx3

ilość recenzji:175

brak oceny 25-11-2017 11:34

Poszukujecie ciepłej uroczej, a zarazem bardzo mądrej, wartościowej opowieści z morałem? Jeśli tak to gorąco zachęcam was do sięgnięcia po najnowszą książkę, dobrze wam znanego autora, Brucea Camerona pt.: ,,Psiego najlepszego. To świetna książka na zimowe wieczory pod ciepłym kocem z gorącą herbatą w ręku. Opowieść rozgrzewa serce, uśmierza smutki, rozczula. Nie tylko przyciąga wzrok cudowną okładką, ale też bogatym i słodkim wnętrzem. Oprócz uroku znaleźć tam można życiowe problemy, dylematy, samotność, a nawet miłość.

Pewnego dnia Joshowi zostaje podrzucona ciężarna suczka. Mężczyzna nie wie, co ma zrobić z nią zrobić, jak odpowiednio zająć się nią, gdyż nigdy nie miał okazji mieć czworonożnego pupila. Lucy to piękna sunia, mądra, ciepła i wierna. Ona jak i grono szczeniąt otworzą oczy bohaterowi. Jednak nie obejdzie się bez życiowych problemów. Jaki będzie koniec tej historii?

Wcześniejsza powieść autora nie przypadła mi do gustu. Byłam nią nawet rozczarowana. Jednak po tylu pozytywnych recenzjach, jakie otrzymała "Psiego najlepszego" postanowiłam spróbować przygody z tym autorem ponownie. Miałam nadzieję, że pierwsze złe wrażenie zostanie zatarte. Uwielbiam psy, te duże czy małe. Od dziecka byłam z nimi ogromnie związana, zawsze mogłam się im wyżalić, wygadać, co mnie trapi, one nigdy nie potępiały za błędy. Spoglądały w moje oczy z miłością i zrozumieniem. Nie tylko potrafiły przegonić burzowe chmury, ale także prosić się o przytulanie, gdy ogarniał smutek. Sięgając po ,,Był sobie pies chciałam zajrzeć do świata czworonoga, poznać jego emocje, odczucia, jak postrzega to, co go otacza. Mimo, że temat ciekawy to słabo przedstawiony. Pomimo morału, tego dlaczego psy przychodzą na świat zabrakło mi emocji, tego zapalnika, który spowodowałby, że zostanę w historii na dłużej. Nie potrafiłam oddać powagi sytuacji, gdy tego było trzeba. Żadna struna w mym sercu nie została poruszona, bym przychylniej spojrzała na opowiadaną opowieść. Do tego zbyt prosty język, zupełnie wyjęty z innej bajki odebrał mi chęć przyjemnego zagłębiania się w lekturę. Bardziej zachwyciłam się ekranizacją powieści. Tu, co chwilę płakałam z radości czy ogromnego smutku. Historia została lepiej przedstawiona, klarownie dzięki czemu potrafiłam się w nią wczuć całym sercem i popłynąć zatracając się w jej magii. A bardzo rzadko się to zdarza, by film bardziej mnie zachwycił niż książka.

Ale wracając do najnowszej pozycji autora. ,,Psiego najlepszego to zupełnie inna opowieść. Przedstawiona z perspektywy osamotnionego mężczyzny, który pewnego dnia otrzymuje nieoczekiwany prezent. To zmienia wszystko. Możemy ujrzeć wewnętrzną przemianę Josha, emocje jakie nim targają, dylematy, co powinien zrobić w zaistniałej sytuacji. Oprócz aktualnych problemów, możemy poznać przeszłość bohatera, zobaczyć, co sprawiło, że stał się taką zamkniętą, wycofaną osobą lubiącą siedzieć we czterech ścianach. Również dzięki powieści zauważyć można jak ogromną siłę na życie człowieka wywiera pies i odwrotnie. Wiele można się od nich nauczyć, a dzięki książce lepiej poznać ich potrzeby i to jak powinniśmy się nimi odpowiednio zajmować.

Jest uroczo, słodko, zabawnie ale nie zabraknie też gorzkich i trudnych chwil z którymi będzie się musiał zmierzyć nasz bohater, by uzyskać spokój i upragnione szczęście. Autor nie raz podrzuci postaci kłody pod nogi, wystawi jego cierpliwość na próbę. Ogromnie się cieszę, że ta lektura powstała i nie raz z przyjemnością będę do niej powracać. Nie tylko wzruszyła, poruszyła serducho, ale też wiele nauczyła. Zwierzęta, a w szczególności psy wnoszą wiele radości do naszego życia i one jako jedyne potrafią bezgranicznie kogoś pokochać. Zrobimy dla nich wszystko, by mieli szczęśliwe pieskie życie pełne miłości, szczęścia.

Podsumowując książka wzrusza, bawi, a także wiele naucza. Nie raz łza zakręci się w oku, a szeroki uśmiech na twarzy długo nam będzie towarzyszył nawet po skończeniu lektury. Naładuje pozytywną energią, ukoi smutki, da nadzieję na lepsze jutro, odgoni burzliwe chmury. Idealna powieść nie tylko pod choinkę! Gorąco polecam.

Czy recenzja była pomocna?

mojabooktopia

ilość recenzji:3

brak oceny 24-11-2017 19:45

Pierwszy śnieg już za nami, więc chyba można stwierdzić, że to dobry moment, by zacząć pisać o świątecznych tytułach. Dziś będzie o książce, której absolutnie się nie spodziewałam, gdyż informacja o niej pojawiła się dosłownie z dnia na dzień. Bruce Cameron, twórca pozytywnie odebranego "Był sobie pies" napisał nowy tytuł specjalnie na święta i tym razem również nie mogło się obyć bez wszechobecnych piesków wypełniających strony tej opowieści.

Josh Michaels jest typowym introwertykiem żyjącym w swojej spokojnej i poukładanej samotni. Stara się ułożyć sobie życie po burzliwym i bolesnym związku i choć cisza nie pozwala mu zapomnieć o tym co było, to działa chociaż kojąco na jego skołatane nerwy. Kiedy więc w przedziwnych okolicznościach przypada mu opieka nad gromadką małych, rozkosznych szczeniaczków, oraz ich mamą, jego życie przewraca się zupełnie do góry nogami. Na szczęście dobrych ludzi, chętnych do pomocy nie brakuje i kto wie, może wśród nich znajdzie się ktoś z lekarstwem na złamane serce?

Psiego najlepszego jest pozycją idealną na zimowe wieczory. Widać, że z premedytacją pisarz starał się o możliwie jak najlżejszy przekaz treści, bez wprowadzania zbędnego zagmatwania i chaosu. Z jednej strony szkoda, bo w wyniku tego zabiegu wiele ciekawych wątków zostało spłyconych, z drugiej zaś takie braki dają właśnie przyjemną, świąteczną opowieść. Przyznać muszę, że mimo tego, iż zazwyczaj wolę literaturę trochę bardziej ambitną, to i tak przeżyłam z dziełem Bruca Camerona niezwykle przyjemne chwile, gdyż jest to książka wyładowana ciepłem i ogromnymi pokładami miłości, jednak nie tylko tej romantycznej! Tak też o wilku, to znaczy, o psie mowa. Główny trzon historii stanowią perypetie Josha z psią gromadką. Cameron przedstawia zwierzęta niejako z ludzką twarzą, a sami bohaterowie ukazują unikalne podejście do czworonogów, z którym zdecydowanie warto się zapoznać. Może czasem zakrawa to o lekką przesadę, aczkolwiek sama koncepcja i chęć uzmysłowienia czytelnikom kilku spraw tyczących się prawidłowego podejścia do zwierząt są godne pochwały. Co się tyczy postaci, to skonstruowane zostały wzorowo. W końcu mamy do czynienia z realnym obrazem ludzi, których spotykamy na co dzień. Pisarz nie boi się sięgać po przeciętność, ba, w jego ręku staje się ona bronią, która tworzy tak dobry realizm sytuacyjny, że bez problemu można wczuć się w czytany tekst. Jeden jedyny zgrzyt napotkałam jednak w momencie, gdy pojawiła się druga równie ważna bohaterka. Z niewyjaśnionych przez autora przyczyn zachowuje się strasznie irytująco oraz irracjonalnie i szczególnie w tym przypadku szkoda, że nie pokusił się on na rozszerzenie wątku jej przeszłości, pozwalając tym samym zrozumieć nietypowe reakcje owej kobiety.

Mimo, że Psiego najlepszego jest już drugą z rzędu książką o psach, to i tak jest jak najbardziej udana. Może i było w niej kilka niedociągnięć, ale na szczęście w żaden sposób nie wpłynęło to na jej odbiór, dzięki czemu łatwo się przy niej zrelaksować. Tytuł ten polecam dosłownie każdemu, a jeżeli nie wiecie co sprawić bliskiej Wam osobie na świąteczny prezent, to zapraszam do księgarni. Czeka tam na Was okładkowy piesek, który z miłą chęcią przybędzie do nowego domu.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Karolina G.

ilość recenzji:1

brak oceny 20-11-2017 10:31

Codzienność samotnego Josha totalnie się zmienia w chwili, gdy pewnego razu sąsiad podrzuca mu, niby "tylko na chwilę", spodziewającą się szczeniaków suczkę Lucy. Słodkie, brązowe czy pozostawionego mu psa sprawiają, że Joshowi mięknie serce. Mężczyzna postanawia więc przygarnąć pod swój dach Lucy, chce zająć się nią oraz oczekującą przyjścia na świat gromadką szczeniąt. Pech chce, że potomstwo suczki nie przeżywa. Los jednak przyszykował Joshowi niespodziankę - ktoś zostawia pod jego drzwiami pudło z... nowonarodzonymi szczeniakami. Jako, że opieka nad dorosłą suką oraz małymi pieskami to nie taka prosta sprawa, mężczyzna udaje się po pomoc do schroniska. Tam poznaje jedną z opiekunek czworonożnych przyjaciół - Kerri. Razem przygotowują zwierzęta do świątecznego programu adopcyjnego. Mijają dni, a Josh zaczyna dostrzegać, że nie wyobraża już sobie życia ani bez słodkiej, futrzanej rodzinki, ani bez Kerri... Co zrobi, gdy w końcu dobiegnie termin oddania piesków?

"Psiego najlepszego, czyli Był sobie pies na święta" to wspaniała powieść, taki must have na jesień, zimę i koniecznie na okres Bożego Narodzenia. W. Bruce Cameron stworzył przeuroczą, przesłodką i przesympatyczną historię, która ma jeden minus - zdecydowanie jest zbyt krótka! Ta lektura urzekła mnie od samego początku, zżyłam się z bohaterami, pokochałam psiaki (tego pewnie się spodziewaliście :D), wzruszyłam się (a właściwie wzruszałam), śmiałam, no po prostu książka idealna! Akcja toczy się spokojnie, nie mamy tutaj do czynienia z zaskakującymi zwrotami.

Nowa powieść W. Brucea Camerona to nastrojowa i mądra historia obyczajowa, w której odnajdziemy wątki uczuciowe, romantyczne, a co najważniejsze - morał. Ta lekka w odbiorze książka bez wątpliwości chwyci niejednego czytelnika za serce. Zauroczy Was nie tylko okładka, ale i wnętrze. Zobaczycie, ile radości w życie człowieka mogą przynieść wierne i oddane czworonogi. Bez wahania stwierdzam, że cudownie byłoby móc zobaczyć tę historię na wielkim ekranie!

Powieść pełna psiaków, wzruszająca, chwytająca za serce, a do tego utrzymana w świątecznym klimacie? Ja to bez zastanowienia kupuję! Jeśli nie macie jeszcze pomysłu na gwiazdkowe prezenty dla bliskich, pomyślcie o tej książce, naprawdę warto.

Czy recenzja była pomocna?

Biały Notes

ilość recenzji:1

brak oceny 18-11-2017 18:40

Powieścią ?Psiego najlepszego? jestem absolutnie zachwycona! Oczywiście staram się także patrzeć rozsądnie i dostrzegam pewne mankamenty tej historii. Czy jest nieco infantylna? Tak. Czy miejscami wylewa się z niej cukier? Owszem. To wszystko nie przeszkadza mi jednak w stwierdzeniu, że ?Psiego najlepszego? to najbardziej urocza i wzruszająca powieść, jaką w tym roku przeczytałam (zakochałam się w niej mocniej niż w ?Był sobie pies?). Przepiękna, przecudowna i idealna na święta. POLECAM GORĄCO! Pełna recenzja dostępna na blogu Biały Notes: http://bialynotes.pl/psiego-najlepszego-bruce-cameron/

Czy recenzja była pomocna?

Śnieżynka (www.piorkonabiurko.pl)

ilość recenzji:52

brak oceny 16-11-2017 12:20

To nie jest kontynuacja książki Był sobie pies. To po prostu kolejna książka o psach, tego samego autora, ale w zupełnie innej otoczce, klimacie i w zupełnie innej historii.

Jedno jest pewne: jest to kolejna przeurocza książka W. Bruce Camerona. Kocham jego twórczość, kocham jego podejście do zwierzaków. Uwielbiam wyobraźnię i to, jak wspaniale rozumie psy. Swoją zdolność interpretacji psich zachowań czy spojrzeń umieszcza w otoczce ciekawej fabuły, od której oderwać się nie sposób i serwuje nam tym samym taki wachlarz emocji, o jakim trudno zapomnieć jeszcze na długo po lekturze książki. Jego miłość do zwierząt, a szczególnie psów, widać w każdej scenie, jaką komponuje, a tym samym wydaje mi się, że sympatię do tych uroczych czworonogów potrafiłby rozbudzić chyba w każdym, kto ma choć odrobinę bijącego serca w piersi. Cokolwiek jeszcze nie napisze, ja chcę to przeczytać ????

Psiego najlepszego to cudownie ciepła, pełna miłości i wzruszeń podróż prosto w psie objęcia w czasie zbliżającego się szybkimi krokami Bożego Narodzenia. Choć mamy dopiero połowę listopada, klimat świąt już otulił mnie swym czarem.

Oprócz psich bohaterów mamy też mężczyznę, który boryka się z problemami ukrytymi tak głęboko gdzieś w jego wnętrzu, że póki nie pojawiają się pieski, on nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co go tak naprawdę do tej pory w życiu bolało. I jak poradzić sobie z tym bólem, gdy za chwilę na horyzoncie pojawia się widmo nowych katastrof uczuciowych? Czasem jest takim zagubionym chłopcem, jednak zawsze z sercem na dłoni.

Czy płakałam? Cóż, nie tak jak w przypadku Był sobie pies, aczkolwiek przyznaję, że były momenty, gdy coś mnie za gardło ściskało. I to całkiem mocno. Jedna łezka poleciała, ale pewnie dlatego, że z powodu pracy zmuszona byłam odkładać tę powieść co kilka rozdziałów na bok i przez to nie mogłam wczuć się tak, jak powinnam. Dlatego wciąż uważam, że autor doskonale wie, jak wywołać łzy. Ale to takie łzy, które niekoniecznie muszą być gorzkie?

Wątek romantyczny był, choć nie zachwycił mnie jakoś specjalnie i to chyba najsłabszy punkt powieści. Nie było iskier, których szukam w takich wątkach, ale też mi ich nie brakowało. To nie ma być romantyczna historia na święta. Autor próbował coś tam sklecić i w sumie wyszło delikatne tło z serduszkiem w kącie, ale nie przyćmiewa głównej idei książki. Na całe szczęście.

Cieszę się ogromnie, że miałam przyjemność przeżyć tę przygodę. Spędzić święta (choć miesiąc przed świętami) z Joshem i jego wesołą psią gromadką, obserwować zmiany, jakie zachodzą w jego postrzeganiu świata oraz kreowaniu własnych uczuć, a także poznać psią naturę z zupełnie innej strony, o jakiej nie wiedziałam, bo nie wszystko jest takie oczywiste, jak się może wydawać. Cieszę się, że ktoś potrafił ubrać ten obrazek w takie słowa, które wyrażają tak wiele, choć wydają się być prostą historyjką o przygarnięciu bezpańskich zwierząt przez człowieka, który nie ma o psach zielonego, ani jakiegokolwiek innego pojęcia. Polecam!

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Aleksandra G.

ilość recenzji:9

brak oceny 16-11-2017 10:09

Pewnego dnia do Josha wpada sąsiad z prośbą, by ten zaopiekował się jego ciężarną suczką Lucy. Mężczyzna nigdy nie miał psa, więc niechętnie zgadza się wyświadczyć przysługę. Szybko jednak ulega urokowi Lucy, a także piątce szczeniaków, którego później pojawiają się w jego domu. Pomimo początkowych trudności w opiece nad zwierzakami Josh coraz lepiej sobie radzi. Pomaga mu Kerri, pracownica schroniska, która zawsze służy dobrą radą. Po czasie Josh uświadamia sobie, że teraz nie wyobraża sobie życia bez swoich czworonożnych przyjaciół i bez Kerri, która staje się mu coraz bliższa.

W ?Był sobie pies? zachwyciła mnie pierwszoosobowa narracja, która pozwoliła nam poznać świat oczami psa. Tym razem autor postawił na narrację trzecioosobową, jednak mimo to czytelnik nie powinien mieć problemu z wczuciem się w sytuację Josha. W ten sposób widzimy nie tylko przemianę bohatera, ale również emocje, które towarzyszą mu od początku pojawienia się w jego domu Lucy.

Tym, co jest istotą tej powieści to pokazanie więzi między psem, a człowiekiem. Poznajemy rozkoszne szczeniaki, ale także widzimy, jaki miały one wpływ na Josha. Równocześnie czytamy o tym, jak ważna jest prawidłowa opieka nad czworonożnym przyjacielem. Nie ulega więc wątpliwości, że książka będzie prawdziwym rarytasem dla miłośników psiaków.

Powieść opowiada również o Joshu. Wracamy do jego przeszłości i dowiadujemy się o jego problemach rodzinnych. Mężczyzna niechętnie powraca do wspomnień ze swojego dzieciństwa i trudno mu odnowić kontakt z rodziną. Nie potrafi także pogodzić się z utratą ukochanej Amandy. Nie brakuje tu zatem wątku miłosnego, gdzie śledzimy rozwijającą się relację z Kerri.

Fabuła nie jest skomplikowana, jednak nie można powiedzieć, że jest banalna. Jest to po prostu taka ciepła opowieść, która potrafi rozśmieszyć, ale także i wzruszyć. Mnie uleciało kilka łez podczas lektury, dlatego jeśli tak sami jak ja jesteście wrażliwi to książka zaserwuje wam sporą dawkę emocji. Widać tu także świąteczny klimat, ponieważ akcja rozgrywa się na krótko przed Bożym Narodzeniem. Książka jest na swój sposób prosta, ale przez to idealna na zimowe wieczory.

Nie ukrywam, że kolejny raz jestem zachwycona powieścią Camerona, stąd jeśli znacie jego poprzednia książkę i przypadła wam do gustu, to bez obaw możecie sięgnąć po ten tytuł. Na pewno sprawdzi się też jako prezent pod choinkę, zwłaszcza dla miłośników psów.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Królewskie Recenzje

ilość recenzji:59

brak oceny 13-11-2017 18:08

Josh jest bardzo samotny. Wciąż przeżywa rozstanie z kobietą. Niespodziewanie jego sąsiad wyjeżdża i zostawia pod opieką Lucy, suczkę. Szybko okazuje się, że Lucy jest ciężarna. Josh trochę panikuje. bo nigdy nie miał psa, a co dopiero ciężarnej suczki. Spanikowany wydzwania do weterynarza, zachowuje się trochę idiotycznie, ale nie można mu odmówić troski i dobroci. Mimo największych chęci Josha oraz weterynarza nie udaje się uratować szczeniąt. Lucy ma jednak okazję sprawdzić się jako psia mama, bo ktoś podrzuca Joshowi pudełko pełne szczeniąt. Bez suczki te malutkie słodziaki nie miałyby szans. Mężczyzna także stara zapewnić się im fachową opiekę. Poszukując pomocy poznaje Kerri. Z jej pomocą uczy się jak zadba o swoją nową psią rodzinę.Przyjedzie jednak czas, kiedy będzie musiał pożegnać się z psiakami. A to nie będzie łatwe...

Josh to niezwykle sympatyczna i ciepła osoba. Z jednej strony trochę mało zaradny, a wręcz nieporadny, ale z drugiej bardzo odpowiedzialny. Nie chciał mieć zwierzęcia w domu. A jednak zajął się Lucy, kiedy sąsiad, pomimo jego odmowy, wręcz wcisnął mu ją i czmychnął jak najprędzej. Najzabawniejsze były momenty, kiedy mężczyzna co chwilę dzwonił do weterynarza, bo coś wydawało mu się podejrzane, nawet kiedy suczka na chwilę odchodziła od zwierząt. Bardzo polubiłam Josha za jego wielkie serce. Nie każdy potrafiłby zająć się tak suczką i szczeniętami jak on. Gotów był stracić pracę, by tylko fachowo zająć się cierpiącym zwierzęciem. Był gotów położyć na szali tak wiele, by zachować się właściwie. Podziwiam go za to poświęcenie, a także z jaką troską i miłością zajmował się szczeniaczkami. Podziwiam go również za to jak poradził sobie z trudnymi decyzjami i wyborami. Nie każdy człowiek potrafiłby się tak zachować. Nie wiem czy ja sama byłabym gotowa rozstać się z tymi psiakami po tym ile z nimi przeżyłam i po tym jak stały się częścią mojej rodziny, częścią mnie samej. Josh nie jest przystojnym mięśniakiem, prawdziwym bad boyem ani bogatym biznesmenem. Jest za to wspaniałym mężczyzną z dobrym sercem, pełnym ciepła.

Psiego najlepszego to cudowna książka. Idealnie nadaje się na świąteczne, zimowe wieczory pod kocykiem przy kominku z filiżanką gorącej czekolady. Hmm już widzę ten zestaw. Ale się rozmarzyłam. Za rok z pewnością właśnie w ten sposób przeczytam tę książkę...

Jest to też cudowny pomysł na prezent. Ach jak chciałabym, żeby ktoś podarował mi taki prezent. Już sobie to wyobrażam. Wyławiam prostokątne zawiniątko spod choinki. Rozrywam papier... A moim oczom ukazuje się świąteczna książka z psiakiem na okładce... No i znowu się rozmarzyłam...

Chyba właśnie widzicie jak ta książka na mnie działa. Wyzwala moją świąteczną obsesję. Pewnie jeszcze nie wiecie, ale ja kocham święta. Choinka, światełka rzucające ten piękny blask, zapach pomarańczy, ogień w kominku, wino grzane... Właśnie ta książka przypomina mi o tym, sprawia, że chciałabym, żeby święta były już, teraz. To właśnie ona od teraz kojarzyć mi się będzie ze świętami i tymi wszystkimi przyjemnymi rzeczami, które są z nimi związane.

Psiego najlepszego, to bardzo klimatyczna powieść, która rozczuli każdego. Będzie tez idealnym prezentem pod choinkę dla bliskich. Poza niezliczonymi wzruszeniami dostarczy chwilę relaksu i pozwoli oderwać się od ziemi.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Julia Deja

ilość recenzji:30

brak oceny 12-11-2017 19:26

Josh musi stanąć na wysokości zadania, kiedy jego kompletnie nieodpowiedzialny sąsiad prosi go (?prosi? to bardzo łagodne słowo) o opiekę nad ciężarną suczką. Chłopak nie ma pojęcia, co począć. Niby jak ma się zająć psem, skoro wciąż nie uporał się z trudnym rozstaniem? Nigdy nie miał żadnego czworonoga, co musi zrobić, żeby mu niczego brakowało? I w ogóle jak się odbiera psi poród?

Czy może być coś bardziej uroczego, niż stadko rozbrykanych szczeniaków, biegających wokół choinki? ?Psiego najlepszego? rewelacyjnie wprowadza w pełen ciepła i uśmiechu klimat, dzięki któremu poczułam chęć do zakupu prezentów i śpiewania kolęd (to drugie wprowadziłam zresztą w życie). W. Bruce Cameron stworzył kolejną po ?Był sobie pies? przyjemną obyczajówkę, nie tylko umilającą czas wolny, ale także przypominającą istotną rzecz: zwierzaki mają uczucia i tak samo jak ludzie doświadczają bólu czy straty.

Oczywiście nie wszystko jest kolorowe. Największy problem tej książki to niestety... główny bohater. Josh to jedna z najbardziej infantylnych postaci, z jakimi miałam kiedykolwiek do czynienia. Jego nieporadność i naiwność sprawiały, że opadały mi ręce, a oczy same wznosiły się do nieba. Z czasem nieco się do niego przekonałam, doceniłam jego dobre serce, uczuciowość, a już zwłaszcza ujęła mnie ogromna troska, jaką obdarzył Lucy, opuszczoną przez właściciela suczkę. Niedługo trwało, zanim pies, zamiast problemem, stał się dla Josha podporą w trudnych chwilach. Spory udział miała w tym również Kerri, pracownica lokalnego schroniska dla zwierząt. Poszczególne wątki, piękne w swojej prostocie, subtelnie się ze sobą łączą i tworzą płynną całość, a bohaterowie ? choć dość sztywno określeni ? siłą rzeczy wkupili się w moje łaski. Z pewnymi wyjątkami, rzecz jasna.

Początek powieści wydał mi się bardzo dziecinny, jednak z czasem przypomniałam sobie, jak bardzo urzekł mnie styl autora podczas lektury jego wcześniejszej książki. W. Bruce Cameron nie bawi się w przesadnie rozbudowane opisy, nie stara się spowalniać akcji, byleby nawciskać więcej moralizatorskich gadek czy bezsensownych dialogów ? zamiast tego konsekwentnie prowadzi naszpikowaną emocjami fabułę do końca. Choć opowieść jest niezmiernie prosta, niemalże banalna, bywały momenty, w których wierciłam się ze zdenerwowania, a raz musiałam powstrzymać łzy. Podejrzewam jednak, że przez większość czasu szczerzyłam zęby jak opętana; nie mogłam się oprzeć, kiedy Josh bawił się ze szczeniakami albo gdy przemawiał do Lucy. Jego zaborczość w związku z psami przemówiła do mnie na tyle, że zaczęłam mu nawet wybaczać potknięcia i sytuacje niezręczne tak bardzo, że aż wzdychałam z zażenowania.

Książka w żadnej mierze nie zaskakuje; W. Bruce Cameron starał się od czasu do czasu postawić jakieś przeszkody na drodze bohaterów, próbował też nieco ?przyciemnić? ten jasny, błyszczący obrazek, który wyłaniał się z kolejnych rozdziałów. Niemniej z góry wiadomo, dokąd to wszystko prowadzi, a co najlepsze ? zupełnie mi to nie przeszkadzało. Powieść miała za zadanie bawić, wywoływać uśmiech, pozostawić po sobie miłe wspomnienie i dokładnie tak było. ?Psiego najlepszego? to świetna, futrzasta kombinacja humoru, miłości, rodzinnego i przyjacielskiego wsparcia oraz mądrych, psich oczu, które przekazują zdecydowanie więcej, niż słowa.

Czy pomysł na książkę jest oryginalny? Nie. Czy bohaterowie jakoś szczególnie się wyróżniają? Nie. Czy powieść wyprowadza z równowagi, szokuje, wstrząsa czy w jakikolwiek sposób odciska się w świadomości? Również nie. Czy wobec tego warto zawracać sobie nią głowę? TAK. Jeśli poszukujecie idealnej rozrywki na święta, czegoś, co będziecie mogli zabrać ze sobą do łóżka po obfitym, kolorowym bożonarodzeniowym dniu, to ?Psiego najlepszego? okaże się najlepszym wyborem. Ta nieskomplikowana obyczajówka idealnie wpasuje się w świąteczną atmosferę. Jeśli po przeczytaniu się ze mną zgodzicie, koniecznie przybijcie łapę... to znaczy piątkę.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Tygryscia

ilość recenzji:220

brak oceny 9-11-2017 22:32

Josh nieoczekiwanie pewnego dnia na progu swojego domu znajduje porzuconą suczkę. Mężczyzna nie potrafi oprzeć się jej ufnemu spojrzeniu, dlatego postanawia ją przygarnąć i zaopiekować się najlepiej jak potrafi. Wkrótce jednak okazuje się, że suczka jest w zaawansowanej ciąży. Kiedy na świat przychodzi pięć niesfornych szczeniaczków przerażony Josh postanawia poszukać pomocy w okolicznym schronisku, gdzie poznaje uroczą Kerri.

?Dlaczego nikt nigdy mu o tym nie powiedział? Dlaczego nikt nie powiedział mu, jak to jest mieć psa? Że dzięki temu każda chwila staję się ważniejsza, że w jakiś tajemniczy sposób można czerpać z każdego dnia to co najlepsze??

Jako dumna posiadaczka czworonogiego przyjaciela z ręką na sercu mogę przyznać, że ?Psiego najlepszego? to jedna ze wspanialszych historii jakie miałam okazję przeczytać. Zauroczyła mnie już sama okłada, ale to dopiero zawartość sprawiła, że zakochałam się w tej historii bez pamięci. Ale czy mogło być inaczej? W końcu sposób w jaki Josh opiekował się swoją psią rodzinką był niezwykle uroczy. A to jak rozmawiał oraz bawił się ze szczeniaczkami rozczulało mnie niesamowicie.

Jeśli chodzi natomiast o samych bohaterów to nie wiem do końca czemu, ale nie polubiłam w ogóle Kerri. Co prawda ta dziewczyna zachowywała się przez większość czasu dojrzale i odpowiedzialnie, ale bywały momenty, że miała zagrania niczym mała dziewczynka. Nie spodobały mi się zwłaszcza niektóre jej zachowanie względem Josha, którego w przeciwieństwie to Kerri polubiłam od pierwszej strony. Ta jego nieporadność oraz roztrzepanie miały w sobie coś takiego, że człowiek od razu uśmiechał się na samą myśl o tym. A Lucy i szczeniaczki? Chyba nie muszę mówić jak cudowne były.

?W pudełku poruszyło się następne szczenię. I następne. Nie wahając się ani chwili, Josh włożył je sobie pod sweter, przyciskając do gołej skóry. Czuł, jakby dotykał małych śnieżynek.?

W. Bruce Cameron w tej książce we wspaniały sposób pokazuje jak wiele radości i miłości wprowadzają do naszego życia zwierzęta. Historia Josha, Lucy i szczeniaczków bawi, wzrusza oraz daje naprawdę wiele do myślenia. Tutaj każdy miłośnik zwierząt znajdzie coś dla siebie. Więc jeśli ciągle zastanawiacie się czy sięgnąć po ?Psiego najlepszego?? to śmiało możecie przestać. Drugiej tak rozczulające historii, która nauczy Was miłości do zwierząt na pewno prędko nie znajdziecie. Ta książka to idealny prezent na święta, dlatego dziś gorąco ją Wam polecam, a sama biegnę pobawić się z moim psiakiem.

Aleksandra
Wszystkie cytaty pochodzą z książki ?Psiego najlepszego?? autorstwa W.B. Cameron.

Szukaj mnie na:
http://tygrysica.tumblr.com/
https://www.instagram.com/tygrysicaa/

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

ogrodksiazek.blogspot.com

ilość recenzji:187

brak oceny 7-11-2017 14:12

Pamiętacie książkę "Był sobie pies"? To urocza, zabawna i chwytająca za serce historia opowiedziana z perspektywy czworonoga. Tym razem W. Bruce Cameron powraca z nową powieścią, utrzymaną w świątecznym klimacie. Wprawdzie zrezygnował w niej z psiego narratora, ale za to... przedstawia nam całą zgraję malutkich, słodkich szczeniaczków - a kto się oprze takim puchatym maleństwom?

Josh mieszka sam w górskiej chacie. Jest informatykiem i pracuje zdalnie, więc niezbyt często gdzieś wychodzi. W dodatku wciąż przeżywa rozstanie z Amandą, która nagle postanowiła zostawić go dla innego. Po cichu jednak liczy na jej powrót, o czym dobitnie świadczą liczne zdjęcia byłej ukochanej porozstawiane po całym domu. Pewnego dnia niespodziewanie dzwoni do niego sąsiad, Ryan, prosząc o przysługę (a właściwie wymuszając ją, bo nie zostawia biedakowi wyboru). Zupełnie nie zważa na protesty Josha i podrzuca mu psa. Suczkę, do tego w zaawansowanej ciąży. Mężczyzna jest przerażony. Nigdy w życiu nie miał czworonoga i nie ma pojęcia, jak się nim zajmować, a świadomość, że w każdej chwili mogą się pojawić szczeniaki, mocno go stresuje. Szukając pomocy, trafia do schroniska, gdzie poznaje piękną Kerri.

Główny bohater to samotny, zagubiony facet o dobrym sercu. Bardzo wrażliwy, choć z trudem przychodzi mu mówienie o emocjach. Wiele w życiu przeszedł i nadal nie może się pogodzić z pewnymi wydarzeniami z przeszłości. Momentami lekko irytuje, na przykład gdy dziwi go sugestia, że fotografie swojej eks powinien spakować do jakiegoś pudła zamiast tworzyć z nich ołtarzyk. Potencjalna nowa dziewczyna czuje się niekomfortowo, bo gdzie nie spojrzy, tam spotyka wizerunek poprzedniczki. Dziwne, prawda? Jak to w ogóle mogłoby komuś przeszkadzać? No ale to w końcu facet, niedomyślność to jego drugie imię. Na szczęście ratują go sceny w towarzystwie psiaków - są po prostu r o z b r a j a j ą c e. Jeśli chodzi o Kerri - sprawia wrażenie całkiem sympatycznej, ale też o wiele bardziej pewnej siebie i przebojowej niż Josh. Tych dwoje ma jednak spore problemy z komunikacją. On praktycznie cały czas błądzi jak dziecko we mgle, nie mając zielonego pojęcia, czego się od niego oczekuje. Ona natomiast czasem mówi otwarcie, co myśli, a czasem po prostu przybiera formalny ton i szybko się wycofuje. Szczerze mówiąc, parę razy nawet ja miałam problem z odgadnięciem, o co jej tak właściwie chodziło.

Jeśli lubicie opowieści z psimi bohaterami i świątecznym klimatem w tle, będziecie zadowoleni, sięgając po tę książkę. To nie arcydzieło ani powieść z wyższej półki, ale zdecydowanie ma swój urok. Momentami rozbawi, momentami też wzruszy, a przede wszystkim ukaże piękno niezwykłej przyjaźni człowieka z psem. Takiej niosącej nadzieję, zmieniającej życie. Potrafiącej przegonić najczarniejsze myśli i zastąpić je żywiołową radością. To bardzo lekka, optymistyczna, ciepła opowieść na jeden wieczór. Czy równie dobra jak "Był sobie pies"? Moim zdaniem nie, ale i tak zachęcam, byście dali jej szansę. Może akurat dzięki niej któregoś mroźnego zimowego dnia zrobi Wam się cieplej na sercu.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu :)

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Zaczytana Anielka

ilość recenzji:27

brak oceny 6-11-2017 19:32

Sąsiad Josha pewnego dnia podrzuca do niego psa. Mężczyzna ma się nim zaopiekować przez kilka dni, póki jego sąsiad nie wróci do domu. Jak się okazuje, tym psem jest, ciężarna suczka Lucy. Josh obiecuje, że zajmie się ciężarną suczką. Nie chce jej zostawić na pastwę losu. Kilka dni później Lucy zaczyna rodzić a zdezorientowany Josh, szuka pomocy w schronisku. Tam poznaje piękną opiekunkę czworonogów. Po kilku tygodniach Kerri pomaga przygotować szczeniaki do świątecznego programu adopcyjnego. Po spędzaniu dni z Kerri, Lucy i szczeniakami mężczyzna zdaje sobie sprawę, że nie wyobraża sobie już bez nich życia.


Josh Michaels po rozstaniu ze swoją dziewczyną nie może pogodzić się z osamotnieniem. Mężczyzna jest typem samotnika. Gdy jego sąsiad prosi o opiekę nad suczką, Josh zdecydowanie odmawia. Jednak gdy sąsiad odjeżdża, zostawiając Lucy na pastwę losu Josh nie może, pozwolić jej zginąć i przygarnia ją pod swój dach. Z dnia na dzień oboje coraz bardziej się zaprzyjaźniają. Lucy obdarza mężczyznę zaufaniem, a już kilka dni później psia rodzinka rozrasta się o pięć malutkich, słodkich szczeniaczków. Josh coraz bardziej zakochuje się w psiej rodzince i zaczyna obdarzać je uczuciami. Jednak czy oddanie szczeniaczków do adopcji będzie tak proste, jak mogłoby się

wydawać? Czy uczucia wezmą górę?


Przyznam szczerze, że książka dosłownie kupiła moje serce. Nie czytałam "Był sobie pies" ale w tej historii jestem całkowicie zakochana. W. Bruce Cameron podarował nam w tej książce cudowną ciepłą historię, która ma w sobie wiele takiego rodzinnego ciepła. Niesamowicie przyjemnie mi się ją czytało.


Książkę czytało się bardzo przyjemnie i szybko. Była wciągająca. Nie mogłam się od niej oderwać. Szczerze powiem, że nie byłam pewna tej książki i nawet zaczynając czytać, nie wiedziałam, czy podołam przeczytaniu jej w całości. Po prostu nie wiedziałam, że taka książka może być dla mnie. A tu proszę! Bardzo miłe zaskoczenie.


Uwielbiam psy, niestety sama nie mogę ich mieć. Czytając tę książkę, nie sądziłam, że tak szybko można obdarzyć psa miłością. Autor przedstawił to naprawdę bardzo fajnie. Przy okazji dowiedziałam się kilku rzeczy o psiakach. Podsumowując, książka była niesamowicie ciepłą, pełną miłości i uroku książką, którą czytało się bardzo szybko i była ona wciągająca. Normalnie kocham tę książkę i na pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę.


Typowo świąteczna okładka pasuje idealnie ponieważ w środku znajdziemy wydarzenia dziejące się na przełomie listopada i grudnia aż do świąt. Będzie idealna właśnie na okres świąteczno zimowy. Pierwsza zimowa książka już za mną. Nie mogę się doczekać kolejnych!


Książka będzie naprawdę bardzo fajną lekturą na długie zimowe wieczory. Idealna do kubka herbaty. Jak już wspomniałam książkę, czyta się bardzo szybko i jest bardzo wciągająca. Teraz muszę jak najszybciej nadrobić "Był sobie pies".

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Klaudia P

ilość recenzji:25

brak oceny 3-11-2017 19:05

Przy przygotowaniu zapowiedzi świątecznych od Wydawnictwa Kobiecego wpadło mi w oko ?Psiego najlepszego?. Ta przesłodka okładka ze szczeniaczkiem kupiła mnie od razu myślę, że nie tylko mnie, prawda? Na fakt wybrania tej pozycji mogła wpłynąć moja wielka słabość do czworonogów i - nie ukrywam - do Wydawnictwa Kobiecego. Opis na okładce jeszcze bardziej zachęcił mnie do sięgnięcia po nią - miałam nadzieje, że ta świąteczna pozycja ogrzeje moje serducho i zaszczepi we mnie trochę bożonarodzeniowego ducha zwłaszcza, gdy pogoda jeszcze jest daleka od świątecznej. A czy jej się to udało, przekonacie się czytając dalszą część recenzji. Autora Bruca Camerona znam dzięki książce ?Był sobie pies?. Pamiętam ten duży ?bum? zarówno na jego książkę, jak i na film na jej podstawie. Niestety, nie miałam okazji się jeszcze z nią zapoznać, choć już wtedy pisarz wzbudził moją ciekawość. Zaniedbaniu winne są inne zaległości czytelnicze, ale na pewno mam zamiar ją w niedalekiej przyszłości przeczytać. Ale wracając do recenzji - cała historia rozpoczyna się od telefonu. Odbiera go główny bohater John, jeszcze nie wiedząc jak bardzo wpłynie on na jego dalsze życie. Do mężczyzny dzwoni sąsiad Ryan. Z nim to pewnego wieczoru omawiali swoje rozterki życiowe dotyczące rozstań ze swoimi dziewczynami. Znajomy prosi Johna o popilnowanie psa swojej byłej dziewczyny, gdyż on musi pilnie wyjechać. John bardzo niechętnie podchodzi do tej kwestii i próbuję odmówić, jednak nie udaje mu się i sąsiad stawiając na swoim przywozi psa. Jak się okazuję nie jest to pies? a suczka ? Lucy! - która dodatkowo jest już bardzo zaawansowanej ciąży. John, postawiony w zupełnie nowej sytuacji, który nie ma bladego pojęcia jak się nim zachować. Dba o czworonoga jak potrafi najlepiej - rozmawiając z nią i zadając jej pytania. Zabawnie było czytać jak główny bohater próbuję rozmawiać z psem i przepytuje go, starając się czegoś dowiedzieć. W książce nie brakuje również innych zabawnych sytuacji, czy przemyśleń i tekstów bohatera. Oto jeden z nich, który mnie rozbawił: ?Wow, jesteś naprawdę duża. Ale nie gruba, nie to miałem na myśli. No, może trochę. Chociaż to głównie grubość ciążowa. Jesteś bardzo, bardzo ciężarna? Ale to już pewnie wiesz.? Mimo braku wiedzy głównego bohatera na temat psów podchodzi on do Lucy z wielką troskliwością, stara się zdobyć niezbędne informacje potrzebne do jej pielęgnacji. Można to szczególnie dojrzeć gdy Lucy zaczyna wkońcu rodzić. John bardzo to przeżywa i od razu zawozi ją do weterynarza, tam niestety dochodzi do przykrego zdarzenia. Ale jak to w życiu bywa po każdej burzy wychodzi słońce i gdy są już znów razem w domu rozpoczyna się cykl niespodziewanych zdarzeń, w wyniku których John zostaje opiekunem nie jednego psa a sześciu. Szukając pomocy w opiece nad nimi trafia na Kerri z oddziału ratowania zwierzaków. Dziewczyna przychodzi mu z pomocą w sprawie czworonogów, ale też wpada w oko Johnowi. Ten pod jej wpływem podejmuje decyzje, do których nie zawsze był przekonany. Książka w dalszej części ukazuję jak zmienia się życie Johna pod wpływem tej wesołej gromady. Każdego dnia ich wieź się pogłębia, a John przemienia się dzięki przyjaciołom. Mężczyzna zaczyna patrzeć na życie z zupełnie nowej perspektywy. ?Dlaczego nikt nigdy mu o tym nie powiedział? Dlaczego nikt nie powiedział mu, jak to jest mieć psa? Że dzięki temu każda chwila staję się ważniejsza, że w jakiś tajemniczy sposób można czerpać z każdego dnia to co najlepsze?? Nie będę zdradzać dalszej części fabuły ? dużo w niej ciekawej akcji, jak również pięknych momentów. One właśnie ukazują jaką wielką moc posiadają czworonogi ? są nie tylko naszymi najlepszymi przyjaciółmi, ale możemy się od nich wiele nauczyć: cieszenia się każdym dniem, lojalności, bezwarunkowej miłości. Myślę, że to właśnie autor chciał nam przekazać. Niepozorne, małe stworzenia posiadają ogromną moc, potrafią rozpalić ogień w najbardziej skutym lodem sercu. Nie ma lepszych towarzyszy życia niż psiaki. Myślę, że każdy kto miał szczęście mieć w swoim życiu psiego przyjaciela z chęcią by się pod tym podpisal. Podsumowując - jest to lekka lektura, napisana prostym językiem. Nieskomplikowana, na kilka godzin, idealna na chłodny jesienny (lub zimowy) wieczór. Historia nie jest bardzo rozbudowana, chociaż ma zaskakujące wątki. Posiada ogromny przekaz i myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Świąteczna atmosfera książki rozgrzeje niejedno serduszko - moje rozgrzało. Z lektury jestem bardzo zadowolona, miło było ją czytać i przypomnieć sobie, za co kocham najbardziej moje pieski. Mam nadzieję, że Wy również po nią sięgniecie i się w niej zakochacie.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

1991monika

ilość recenzji:34

brak oceny 3-11-2017 14:36

Josh Michaels prowadzi dość samotne życie ? kilka miesięcy temu zostawiła go dziewczyna, a z rodziną nie ma najlepszych relacji ze względu na wydarzenia z przeszłości. Pewnego dnia jego spokojne i pustelnicze życie zostaje wywrócone do góry nogami. Sąsiad prosi o zaopiekowanie się ciężarną suczką Lucy. Josh nigdy nie miał psa i nie ma pojęcia jak się nim opiekować, a tym bardziej całą gromadą. Mądre pełne uczucia spojrzenie oraz wieź jaką zawiązuje z Lucy sprawia, że postanawia najlepiej jak potrafi zaopiekować się zwierzakami, a po pomoc zgłasza się do pobliskiego schroniska, w którym poznaje Kerri.

Kocham książki o zwierzętach! Uwielbiam zwierzęta (nie tylko psy) ? są niezwykle mądre, a to jaką więź można z nimi nawiązać oraz ich odwzajemniona miłość do człowieka to coś absolutnie bezcennego i każdy powinien tego doświadczyć! Bardzo byłam ciekawa tej książki i tego jak zostanie tu przedstawiona wspaniała relacja psa z człowiekiem.

Spodobało mi się to, że autor pokazał, ile radości wprowadzają do naszego życia zwierzęta oraz że kiedy się je pokocha to można poświęcić dla nich wiele jak nasz bohater Josh i traktuje się ich niemal jak członków rodziny. Bliskość oraz lojalność psów w życiu Josha przewartościowała jego priorytety ? w obliczu awaryjnej i podbramkowej sytuacji praca przestała być tak ważna jak do tej pory, bo coś innego zwyczajnie okazało się bardziej istotne.

?Psiego najlepszego? porusza również bardzo istotne kwestie, jakie się wiążą z tym, kiedy zwierzęta znajdują się pod opieką kompletnie nieodpowiedzialnych ludzi. Z uwagi na to, że akcja książki dzieje się na niedługo przed Bożym Narodzeniem zostaje poruszony temat kupowania zwierząt i dawania ich jako prezent. A jeśli ten okaże się nietrafiony to zwierzęta są na drugi dzień zwracane niczym para źle dobranych butów lub podrzucane do już i tak przepełnionych schronisk.

Kiedy się prowadzi tak osamotnione życie jak Josh, bardzo szybko można się przyzwyczaić do obecności zwierząt. Jego rzeczywistość do tej pory była niepełna, a miłość do psów sprawiła, że jego życie nabrało kolorów i kiedy przyszedł czas, aby się z nimi rozstać mężczyzna miał niemały problem i nie mógł sobie z tym poradzić.

?Chcę chyba powiedzieć, że nie możesz ich zatrzymać, bo? no cóż, bo nie możesz. Nikt nie może, nie tak długo, jak byśmy tego chcieli. I musimy cieszyć się nimi, dopóki możemy, a potem trzeba iść dalej. Tego właśnie uczą nas psy, że trzeba żyć tu i teraz, a potem zacząć kolejną piękną przygodę.?
Historia opisana w książce jest niezwykle wzruszająca i to nie przez wątek romantyczny, który jest drugoplanowy, co uważam za zaletę. Oprócz tego jest także bardzo zabawna i pozytywna ? opisy zabaw i zachowań pięciu szczeniąt na pewno u wielu osób wywołają uśmiech.

Moim zdaniem ta książka jest idealna na teraz, tą przedświąteczną porę. Jest lekka, przyjemna i sprawi, że na sercu zrobi się ciepło.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Aga Zaczytana

ilość recenzji:1

brak oceny 28-10-2017 09:27

Uwielbiam książki o psach. Kocham psy i wszelkie historie z ich udziałem od razu trafiają do mojego serca. Jak było w tym przypadku? Już po samej okładce można się domyślić, jednak szczegóły poniżej.


W pudełku poruszyło się następne szczenię. I następne. Nie wahając się ani chwili, Josh włożył je sobie pod sweter, przyciskając do gołej skóry. Czuł, jakby dotykał małych śnieżynek.


Josh jest samotnym mężczyzną, który próbuje dojść do siebie po zakończeniu długoletniego związku. Pewnego dnia odbiera telefon od sąsiada, a po chwili staje się właścicielem ciężarnej suczki - Lucy. Los chciał, że jej szczeniaki nie przeżyły, jednak w tym samym momencie na masce samochodu znajduje karton pełen nowonarodzonych szczeniąt. Tak też zaczyna się przygoda mężczyzny, który nigdy nie miał psa, a nagle stał się właścicielem niezłej gromadki.

Josh zgłasza się po pomoc do najbliższego schroniska, w którym poznaje Kerri. Kobieta pomaga mu wychować szczeniaki i przygotować je do adopcji. Jak rozwinie się cała historia? W tym celu musicie sięgnąć po książkę, która jest niesamowicie urocza!


Dlaczego nikt nigdy mu o tym nie powiedział? Dlaczego nikt nie powiedział mu, jak to jest mieć psa? Że dzięki temu każda chwila staje się ważniejsza, że w jakiś tajemniczy sposób można czerpać z każdego dnia to, co najlepsze?


Powtórzę to, co napisałam na samym początku: UWIELBIAM KSIĄŻKI O PSACH. Nie ukrywam, że płakałam. Historia jest niesamowicie pozytywna, więc sama nie wiem dlaczego, ale kilka łez się wylało. Książka jest krótka i lekka, więc właściwie można przeczytać ją w jeden wieczór. Nie oznacza to jednak, że jest nudna. Uważam, że jest wspaniała i nawet jeśli nie teraz, to na zimowy, przedświąteczny wieczór nada się idealnie. Ja szczerze polecam!


Nigdy wcześniej o tym nie myślał, ale teraz musiał przyznać: psy kochają człowieka. Nawet przez myśl by im nie przeszło szukanie "nowego związku".

Czy recenzja była pomocna?