?Ptaki padały deszczem? to powieść o życiu i o śmierci, o radości i smutku, o potrzebie miłości i o samotności... Przede wszystkim jednak jest to książka pełna refleksji nad kondycją współczesnego człowieka, który czuje się zagubiony w świecie pozorów, pośpiechu i wyścigu szczurów.
Nie bez kozery wymieniłam w leadzie najpierw pozytywne rzeczowniki. Dla mnie bowiem nowa książka Jocelyne Saucier ma ostatecznie optymistyczny wydźwięk. Piszę to z pełną odpowiedzialnością za słowa i ze świadomością, że nie popełniam śmiertelnego grzechu spojlerowania.
Być może wśród czytelników znajdą się tacy, którzy nie zgodzą się ze mną. Szanuję ich zdanie, ale jednocześnie bardzo im współczuję, bo jeśli po lekturze tej książki nie dojrzą światełka w tunelu, będzie to oznaczało, że zawsze widzą szklankę do połowy pustą, a nie pełną.
A teraz czas na małe co nieco o treści...
W głębi kanadyjskich lasów mieszkają dwaj bardzo leciwi samotnicy. Charlie i Tom mają razem niemal dwieście lat, ale wciąż świetnie sobie radzą i każdego ranka cieszą się, że mogą powitać kolejny dzień. Nie zamierzają pożegnać doczesnego świata jako stetryczali i uciążliwi gamonie. Mają na to swój sposób, który wzbudzać może kontrowersje.
Pewnego dnia do ich zamkniętego świata docierają niespodziewani goście. Pierwszym z nich jest energiczna pani fotograf badająca losy ludzi, którzy na początku minionego wieku przeżyli serię wielkich pożarów - tragedii, jaka pochłonęła ogromne połacie lasów i wiele ludzkich istnień. Wścibska kobieta wypytuje dodatkowo o nieżyjącego już, trzeciego mężczyznę, znajomego pary odludków, z którym wiąże się kilka intrygujących tajemnic.
Drugim przybyszem okazuje się staruszka, która ponad sześćdziesiąt lat spędziła w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym.
Wraz z nią do samotni Charliego i Toma trafiają dwaj podejrzani, ale sympatyczni, znacznie młodsi mężczyźni.
Od tej pory codzienność dwóch starych dziwaków ulega zmianom, o jakich jeszcze niedawno nawet im się nie śniło.
Dobrze to czy źle? Odpowiedź na to pytanie komplikuje się coraz bardziej, gdy do głosu dochodzą przemilczane dotąd wydarzenia z przeszłości.
W powieści aż roi się od tajemnic, ale jeśli ktoś liczy na akcję pędzącą z zawrotną prędkością, poczuje się rozczarowany. Nie jest to bowiem proza sensacyjna, lecz pełna refleksji i niedopowiedzeń opowieść o człowieku, jego życiowych wyborach, tęsknotach, marzeniach i ostatecznych decyzjach.
Całość czyta się z wielką przyjemnością, emocjami i niepewnością tego, co przyniesie kolejny rozdział. I na tym właśnie polega siła powieści Jocelyne Saucier, która potrafi budować napięcie w sugestywny, niebanalny sposób.
Wisienką na torcie okazuje się zaskakujące, ale jakże piękne zakończenie.
Dla mnie lektura tej książki była urzekającą ucztą duchową ? i tego życzę wszystkim odbiorcom. BEATA IGIELSKA