PRZESZŁOŚĆ POWRACA
"Punisher Max" to obok "Ultimate Spider-Mana" najlepsza seria publikowana regularnie w ramach "Klasyki Marvela". To jednocześnie komiks mocno odróżniający się od reszty marvelowskich publikacji dostępnych w Polsce. Wszystko za sprawą mrocznego tonu całości, brutalności i dojrzałości, przebijającej zza hektolitrów krwi, przesadnie ukazanej przemocy oraz przerysowanych w swym brudzie bohaterów.
Ileż to już problemów miał ze swoją przeszłości Punisher? Cała jego krucjata i wszystko, co się z nią wiązało, wzięła swój początek lata temu właśnie z takich przyczyn. Teraz minione wydarzenia znów się o niego upominają, kiedy na scenę wraca jeden z najgorszych przeciwników z jakim Mściciel miał do czynienia. Barrakuda, bo o nim mowa, znajduje czuły punkt Franka i chociaż wielu przed nim próbowało podobnych zagrywek, wszystko wskazuje na to, że jemu może się udać go wykorzystać?
Na tym jednak nie koniec, bo o Punishera upomina się jeszcze dalsza przeszłość. Kiedy sekrety z czasów wojny w Wietnamie wychodzą na światło dzienne, Frank będzie musiał stanąć do beznadziejnej walki. I to z wrogiem, z którym nie powinien się mierzyć?
"Punisher" Ennisa jest jak wszystkie komiksy, które wyszły spod ręki tego specyficznego, nieuznającego żadnych świętości scenarzysty, który dał nam takie opowieści, jak "Kaznodzieja", "Pielgrzym" czy "Chłopaki". Co to właściwie oznacza? Dokładnie to, co napisałem we wstępie: seria jest tak krwawa i brutalna, że aż przerysowana. Jest też wulgarna, seksu również w niej nie brakuje, a drastyczne sceny śmierci i okaleczania, przedstawione są czytelnikom z całym bogactwem okrucieństwa i wypaczonej wyobraźni autora. Wszystko to podlane zostało solidną dawką akcji, mrocznym klimatem, znajdującym się gdzieś na styku opowieści wojennych i kryminałów oraz uzupełnione o szczyptę czarnego humoru.
Ale, podobnie jak rzecz ma się z filmami Quentina Tarantino, Ennisowi nie chodzi tylko o brutalność, choć bawi się nią niczym dziecko, które odkryło przyjemność z szokowania ludzi. Pod tym wszystkim kryją się historie o mrokach naszej natury, o mroku, który spogląda w nas, kiedy my zbyt długo wpatrujemy się w niego i świecie, na którym nie zostało już zbyt wiele miejsca na rzeczy inne niż władza, seks i przemoc w najróżniejszych formach. Niby banał, ale już sam fakt ambicji autora się liczy. Poza tym Ennis zdołał przedstawić to w tak dobry sposób, że nie czuć tu absolutnie sztampy, która pewnie byłaby obecna w wykonaniu innego twórcy.
Fabuła więc nie zawodzi, nie zawodzi także szata graficzna inspirowana pracami Joe?ego Kuberta. Mroczna, brudna i brutalna, robi wrażenie nawet, kiedy jest bardziej niechlujna czy zaatakuje nas momentem tak przerysowanym, że graniczącym ze śmiesznością (może poza pierwszym zeszytem, gdzie jednak wypada mocno przeciętnie). I mamy wreszcie naprawdę znakomite wydanie, na dobrym kredowym papierze i w twardej oprawie. W skrócie: znakomity komiks dla dojrzałych czytelników. Na taką serię Punisher zasługiwał od samego początku swego istnienia.