"Ej, nie samobiczuj się tutaj. Po prostu ludzie to nie sprawy do rozwiązania. Rusz trochę to swoje gliniane serce".
Inspektor Redfern ma tylko dwie ręce a spraw do rozwiązania zdecydowanie więcej. Priorytetem staje się odnalezienie kilkuletniej dziewczynki, Izy Wolańskiej, porwanej sprzed własnego domu. Rodzice dziewczynki, pomimo morza łez i rozpaczy o pewnych faktach zawzięcie milczą, chociaż w tym wypadku czas jest na wagę złota. Równocześnie lokalną społeczność szokuje krwawe morderstwo małżeństwa Abbasich. Dowody wskazują na motyw religijny sprawców, aczkolwiek pewność przesłania coraz więcej znaków zapytania. Myśli Redferna zaprząta również brak kontaktu z Martą Sokolińską oraz Podpalacz, człowiek ? cień, którego stać na wszystko.
Samotny szeryf
Nie da się ukryć, że Redfern nie jest typem lidera zespołu. Zbyt często zdarza mu się działać na własną rękę, zostawiać pewne informacje tylko dla siebie i porywać się z motyką na słońce. Ale ? policjanci z Woking wcale nie ułatwiają mu zadania. Wewnętrzne spory o kompetencje, docinki, roszady kadrowe, naciski z góry i brak rąk do pracy w obliczu dwóch poważnych śledztw nie mogą przekładać się na dobre wyniki. W "firmie" wszyscy powinni stanowić rodzinę a w tym przypadku zbyt wiele zgrzyta. Redfern podjął się roli samotnego szeryfa, ale czy jest w stanie sprawdzić każdy trop? A może wystarczy posłuchać dobrej rady dziadka Siwiaszczyka?
"Powiem ci tak, Dawidek: żeby nie dać się wiatrom zmian, nie możesz stać murem. Musisz być choć trochę ? zawiesił głos ? przewiewny".
"Wyobraźnia robi ze zmęczonym umysłem, co chce"
O "Punktach zapalnych" można z całą pewnością powiedzieć, że to soczysty, wielowątkowy a przy tym starannie zaplanowany kryminał. Autorka co chwilę podrzuca nowe wątki, nowych podejrzanych z taką precyzją, że nie mamy wątpliwości, że rozwiązanie zagadki jest na wyciągniecie ręki. I tak nie jeden raz droczy się z czytelnikiem.
Nowe informacje zamiast rozwiewać wątpliwości, jeszcze bardziej je nasilają. Przepracowanie, brak precyzji i świadkowie, którzy nigdy nie są stuprocentowo szczerzy ? w takich warunkach śledztwa nie mogą się błyskawicznie posuwać do przodu. Zresztą, cudów w tej branży nie ma ? jest żmudna praca, szukanie motywów i dostrzeganie czasem oczywistych rzeczy. Chcąc nie chcąc, komplikowanie spraw leży w policyjnej naturze. Mamy za to kawał porządnego śledztwa, z porażkami i sukcesami, z podskórnym niepokojem, poczuciem zagrożenia, ale też i satysfakcji. Redfern jako głównodowodzący potrafi przykuć uwagę, pomimo że nie wszystko idzie zgodnie z planem. Ba, improwizacja już na stałe wpisała się w jego życie.
Kryminalne Woking
Po lekturze "Punktów zapalnych" Woking stało mi się bliższe. Każda wędrówka, przemierzanie tych samych uliczek i zaułków, co bohaterowie, coraz więcej mówi o tym mieście. O jego charakterystycznych miejscach, historycznych budynkach, ale chyba najwięcej o niuansach życia w Woking. O jego wielokulturowości, walce z uprzedzeniami, o problemach imigrantów czy przemocy domowej. Sporym zaskoczeniem są historie o bolączkach mieszkaniowych czy medycznych, które burzą nieco idealistyczny obraz Wielkiej Brytanii jako miejsca lepszego do życia niż Polska.
Opisując historie mieszkańców Woking, autorka zaskoczyła mnie nutkami humorystycznymi ? nigdy nie zgadniecie, co prawie zgubił Siwiaszczyk na lotnisku ani kto musi odmawiać litanię do Matki Boskiej Korkowej. Ale potrafi też przemycić nostalgię, pisząc:
"(?) przypomniał mu, że starość to stan pogłębiającej się samotności. Jak drzewo na skraju lasu, które z biegiem lat ma do zaoferowania światu coraz mniej ? już nie szum liści, a trzeszczenie pnia, nie potęgę, a zgrabiałe gałęzie".
"Punkty zapalne" to soczysty kryminał, z wieloma intrygującymi wątkami, odsłaniający mroczną stronę Woking. Przewodnikiem po tym mieście jest charyzmatyczny Redfern, walczący ze złem, z niemiłosiernie upływającym czasem i własnymi demonami do utraty sił. Czego potrzeba więcej? Hmm, kolejnego tomu?
Opinia bierze udział w konkursie