Istnieje wiele szkół dotyczących końca świata. Jedni mówią o biblijnej apokalipsie, inni o wybuchu atomówek i zniwelowaniu całej Ziemi, a kolejni o efekcie cieplarnianym jako bezpośredniej przyczynie. Ja w ten piękny, słoneczny dzień pragnę poruszyć motyw robotów, czyli superinteligencji przejmującej najpierw władzę nad ludźmi, a potem nad całą planetą.
Skąd taki pomysł? Ano stąd, że niedawno miałam przyjemność przeczytać powieść Marca-Uwe Klinga "QualityLandia", w której to algorytmy rządzą ludźmi i to one dokonują wszelakich możliwych wyborów. Chcesz znaleźć miłość? Wystarczy, że zalogujesz się w aplikacji QualityPartner, a komputer odnajdzie dla ciebie dosłownie drugą połówkę. Masz ochotę na smakołyk ze sklepu? Nie musisz nawet wychodzić z domu, bo super drony przywiozą ci jedzenie prosto ze sklepu. Nawet nie trzeba się zastanawiać, na co konkretnie masz ochotę, bo drony to wiedzą! TheShop - najbardziej popularny sklep w QualityLandii dostarczy zamówienie, nim w ogóle zdążysz o nim pomyśleć.
Przerażające, prawda?
W takim oto przedziwnym świecie żyje główny bohater, Piotr Bezrobotny, który wbrew nazwisku, wcale nie jest bezrobotny. Pracuje w odziedziczonym po dziadku zakładzie złomującym, gdzie niszczy maszyny niezdolne do użytku. Niszczy, bo jakakolwiek naprawa czy ingerencja w roboty, drony czy cokolwiek posiadającego sztuczną inteligencję, jest surowo zabronione i prawnie karalne. Zapewne Piotr niczego by w życiu nie zmieniał, gdyby dwie irytujące rzeczy nie zbiegły się w czasie. Gdyby nie rzuciła go dziewczyna, która według najnowszych prognoz bardziej pasowała do innego partnera, przez co Piotr spadł level niżej, automatycznie stając się Bezużytecznym. I gdyby pomyłkowo nie otrzymał produktu z TheShopu, który według algorytmów jest mu niezbędny do życia, a którego według własnego uznania kompletnie nie potrzebuje. Piotr więc robi to, co zrobiłby każdy człowiek: składa reklamacje i zamierza dokonać zwrotu. Tylko jak to zrobić, żeby nie wyszło na jaw, że bezbłędne algorytmy jednak popełniają błędy?
Drugim bardzo ważnym wątkiem "QualityLandii" są wybory prezydenckie. Do walki o władzę przystępuje dwóch kandydatów z opozycyjnych partii: Sojuszu Jakości oraz Partii Postępu, czyli kolejno: Konrad Kucharz i John of Us. I jak ten pierwszy to zwykły, choć popularny człowiek z telewizji kulinarnej, tak na widok drugiego wyborcy wpadają w panikę. Patria Postępu na kandydata wystawia superinteligentnego robota.
W książce najbardziej mnie urzekła - i lekko przeraziła - rozbudowana zależność między sztuczną inteligencją i technologią a człowiekiem. Autor pokazuje, do czego dąży świat, i że za ileś tam set lat ludzie tak uzależnią się od maszyn, że nie będą w stanie wykonać podstawowych czynności. Problem polega na tym, że jeśli robot zrobi coś źle, uczy się na błędach i więcej go nie powtarza. A człowiek? Popełni gafę raz, drugi, dziesiąty i nadal będzie ją powielał. W QualityLandii poruszany też jest bardzo interesujący temat dotyczący zbierania danych każdej jednostki, czyli tzw. uzupełnianie profilu. Summa summarum algorytmy wiedzą więcej o nas niż my sami.
Co mogę powiedzieć więcej? Niesamowita tematyka, bohaterowie z krwi i kości (lub blachy i oleju), a przede wszystkim dość mocno i dobrze rozbudowany świat. Wsiąkłam w historię, nie mogąc się oderwać, szczególnie jeśli mowa była o nowinkach technologicznych, które aktualnie działają, choć nie wydają się aż tak rozbudowane. Podobał mi się też motyw wcześniej wspomnianych leveli, od których zależało, cóż... wszystko. To, jak cię traktuje inny człowiek, ile masz pieniędzy, co wolno oraz co można zrobić więcej niż zwyczajna jednostka.
Dużo smaczku dodawały przerywniki między rozdziałami w postaci artykułów, komentarzy użytkowników czy "osobistego przewodnika turystycznego po QualityLandii".
Na minus będzie końcówka historii, w której zabrakło mi emocji i dokładnego dopowiedzenia. W zasadzie rozwinięcie kompletnie nie miało wpływu na zakończenie. Gdyby Piotr postanowił nie udawać się do działu reklamacyjnego, myślę, że historia i tak zakończyłaby się identycznie. Ale nie będę bardziej spojlerować. Trochę irytował mnie również delikatny chaos, to przeskakiwanie od wątku Piotra do wątku wyborczego.
Podsumowując, "QualityLandię" jak najbardziej polecam, bo mimo tych dwóch mankamentów jest historią wartą poznania. Wbrew lekkości, z jaką została opowiedziana, kryje się w niej drugie dno, bardziej złożone i wymagające wielu przemyśleń, które mogą poprowadzić do interesujących wniosków. Świetnie się bawiłam podczas czytania, choć momentami czułam dziwny strach przed tym, że ludzkość rzeczywiście zbliża się do takiego... finału.
Opinia bierze udział w konkursie