Co byście zrobili, gdybyście musieli wrócić do domu do małej miejscowości, w której jest zakaz używania telefonów, oglądania telewizji, nie wspominając już o celibacie do ślubu? :P jak się Wam podoba taka perspektywa życia w obecnych czasach? Skusicie się? :P
I takie właśnie atrakcje czekają Bailey, która postanawia odetchnąć od rzeczywistości i od Kalena. No cóż? jak dla mnie to ona zdecydowanie postradała zmysły, bo kto normalny by wypuścił takiego mężczyznę z rąk. No ale cóż. Co ja tam wiem ;) a wracając do książki, Bailey wraca w rodzinne strony i jej oczom, już na dzień dobry, ukazuję się jej dawna młodzieńcza miłość ? Turner. Dawne uczucia zaczynają odżywać. Ale żeby nie było za kolorowo, Kalen tak łatwo nie odpuszcza i w końcu pojawia się w tym jej ? małym przybytku ;D mieszając jej w głowie na nowo ?.
Jak już wiecie, pierwszą część akurat przeczytałam w odpowiednim momencie, bo parę dni później na Legimi, pojawiły się kolejne dwie! Byłam przeszczęśliwa. Długo nie myśląc, zaczęłam czytać Queen of Men. Pochłonęłam w jeden dzień, bo ma zaledwie trochę ponad 200 stron. I moje emocje z leksza oklapły. Oczywiście nie mówię, że była zła, bo autorka na pewno swój cel w tym miała i skupiła się bardziej na samej postaci Bailey i jej wyborach i ? niezdecydowaniu! Ale jakoś większych wrażeń w tej części nie uraczyłam. Z jednej strony dobrze, że ma tak mało stron, bo nie wiem czy by mnie nie wymęczyła. Cały czas czekałam aż pojawi się Kalen i historia nabierze rumieńców, że będzie jakieś napięcie i zbliżenie, i w ogóle ? że w końcu zacznie się dziać! A dostałam tylko podchody Turnera, który już momentami zaczynał mi grać na nerwach. Nie wiem czemu, ale jak się pojawiał w książce to przed oczami miałam takiego biednego i pokrzywdzonego chłopaczka, przypominającego pieska proszącego o pogłaskanie? jego osoba irytowała mnie okropnie?nie to co Kalen :P Ten z kolei pojawia się bliżej końca książki i nie przeczę ? od tego momentu, cała akcja nabiera większego tempa! Myślę, że jakby autorka wykreowała Turnera, na takiego łamacza serc, to starcie tych dwóch facetów i rywalizacja o względy Bailey byłaby o niebo lepsza. A tak? w sumie to ten Turner był tam tak potrzebny jak łysemu grzebień :P ale to tylko moje odczucia, więc wiecie ? Wam jego postać może akurat się spodoba!
Dobrze, że w jeden dzień była również premiera trzeciej części, bo po takim zakończeniu, od razu trzeba sięgnąć po następną! ?Queen of men? zaliczyłabym do bardziej spokojnej książki, bez większego wow, tak jakby człowiek po pierwszej części potrzebował przerwy, a jednocześnie przygotował się na finał, który zdecydowanie podniesie mu ciśnienie krwi. I szczerze, miałam nadzieje, że autorka w trzeciej bardzo mnie zaskoczy! Czy tak było? Recenzja finału tej trylogii już wkrótce ;)
Opinia bierze udział w konkursie