Rok 1938, na starym kontynencie da się wyczuć ogromne napięcie, które udziela się nie tylko zwykłym ludziom, ale również rządom poszczególnych krajów. Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że zbliża się coś ?wielkiego?, co zmieni oblicze świata. Nikt nie jest jednak świadom ogromu tragedii, z którymi przyjdzie się mierzyć. W takich realiach trwa wzmożony konflikt wywiadów. Agencje poszczególnych państw przygotowują się na niebezpieczną przyszłość. Jedną z ofiar trwającej ?wojny cieni? jest francuska sieć szpiegowska Rapsodia. Ktoś w Budapeszcie zaczyna likwidować agentów tej siatki. Nie wiadomo kto za tym stoi, czy są to Niemcy, Rosjanie czy może jeszcze ktoś inny. Sprawa musi zostać szybko wyjaśniona, najlepiej przez kogoś sprawdzonego, potrafiącego radzić sobie z wieloma problemami. Tym kimś jest Max Fridman, genialny śledczy, który nie wie, że jego działania mogą wpłynąć na oblicze historii.
Rapsodia węgierska jest początkiem większej serii przygód Maxa Fridmana autorstwa włoskiego twórcy Vittorio Giardino. Tytuł posiada wiele zalet, które sprawiają, że jest to pozycja warta uwagi. Do najważniejszych z nich zaliczają się jednak dwa elementy.
Po pierwsze historia. Twórcy udaje się tutaj zachować bogaty, intensywny i szczegółowy kontekst historyczny. Autor ukazuje tutaj świat, który wyczuwa, że zbliża się coś ?wielkiego i niebezpiecznego?. Dotyczy to zarówno państw, agencji wywiadów czy zwykłych ludzi. Giardino dba o szczegóły kreślonego scenariusza, zarówno te czysto historyczne, jak i te z otoczenia bohaterów (ciekawy obraz Budapesztu końca lat 30tych). Prowadzoną przez niego fabułę można więc określić mianem przemyślanego, wciągającego i zachwycającego dokumentu historycznego, który może być podstawą bardziej złożonej lekcji przeszłości.
Po drugie klimat i bohaterowie. Tytuł jest jednym z niewielu komiksów (które czytałem), w których szpiegowska intryga podana jest w bardzo ?prawdziwej? formie. Nic nie jest tutaj przesadzone, tak jak ma to miejsce w innych ?szpiegowskich dziełach? pokroju np. Bonda. Całość opiera się głównie na psychologii, lawirowaniu pomiędzy kłamstwem i całą masą półprawd oraz umiejętnym ocenianiu zarówno sytuacji, jak i napotkanych ludzi. Przekłada się to oczywiście na dynamikę i widowiskowość historii. Jeśli ktoś liczy na mocne sceny akcji, to poczuje się bardzo rozczarowany. W 99.9% album wypełniają dobrze napisane dialogi, które popychają historię do przodu. Ze szpiegowskim klimatem komiksu łączą się również świetne kreacje bohaterów. Postacie są niezwykle żywe i prawdziwe, dotyczy to zarówno głównego bohatera, jak i napotkanych przez niego osób.
Trochę mniej entuzjastycznie można wypowiadać się na temat warstwy graficznej albumu. Rysunki swoim stylem przypominają lata 70-te, gdzie artyzm prac mieszał się z pewną umownością niektórych detali. Nie jest to coś, co może zachwycić współczesnego miłośnika powieści graficznych, szczególnie jeśli ten mocno przywyknął do obecnych standardów.
Opinia bierze udział w konkursie