?,,Serce nie jest twoim najlepszym przyjacielem, chyba że wiesz, kim naprawdę jesteś"?
,,Raybearer. Władcy Promienia" Jordan Ifueko to niesamowita, pełna magii i inspirowana wierzeniami zachodnioafrykańskimi historia Tarisai, która jest wychowywana przez tajemniczą matkę zwaną Damą. Od lat trzyma ją w zamknięciu niczym Roszpunkę przed światem, jest uczona indywidualnie przez nauczycieli w Cesarstwie Aritsaru, aż w końcu... Wysyła ją do Oluwanu, by tam zawalczyła o miejsce wśród jedenastki Rady następcy tronu - Ekundayo. Rada ta składa się z przedstawicieli wszystkich królestw Aritasaru i jest połączona promieniem następcy tronu, aby do niej dołączyć - trzeba go pokochać i być lojalnym przede wszystkim mu. Tarisai spragniona ciepła rodzinnego i miłości, odnajduje je wśród dzieciaków, którzy wraz z nią walczą o miejsce w jedenastce i w Dayo.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, iż nie może dołączyć do Rady, gdyż... Aby dowiedzieć się o co chodzi będziecie musieli przeczytać tę historię, przepełnioną wieloma wątpliwościami, wartościami ponadczasowymi, próbą odnalezienia swojej tożsamości, a także walką o to, aby móc samodzielnie tworzyć swoją własną historię.
,, - To moja historia. Moja, słyszysz? (..) - I odzyskam ją, zobaczysz."
Zaczęłam czytać tę opowieść z nadzieją na dobrą rozrywkę, jednak poczułam przy niej coś więcej niż tylko samą przyjemność z czytania, jaką mi zapewniła. To jest prawdziwe arcydzieło przez duże A. Autorka genialnie zarysowała wykreowany świat wplatając wierzenia zachodnioafrykańskie, co tylko dodało oryginalności tej niezwykłej powieści. Na dodatek byłam i jestem zaskoczona, że to jest debiut autorki, a nie następna spod pióra Jordan Ifueko opowieść, gdyż jest to debiut świetnie napisany. Autorski, oryginalny system magii oraz religii to prawdziwa wisienka na torcie, która zapewne jest inspirowana wierzeniami zachodnioafrykańskimi. Kreatorka ma bardzo przyjemny w odbiorze styl pisania, pisze w ciekawy sposób, kreując opisy, opisując bohaterów, przez co około 470 stron to było dla mnie zbyt mało. Od książki wprost nie mogłam się oderwać. Była zbyt ciekawa, by ją czytać zamiast iść spać.
,,Potwory były niczym. Prawdziwą grozę budzili ludzie tacy jak ja: ci, którzy widzieli cierpienie i słyszeli krzyki setek pokoleń odbijające się echem na przestrzeni wielu kilometrów, a mimo to nic nie robili"
Jednakże debiut Jordan Ifueko nie tylko dlatego zrobił na mnie wrażenie z tych powodów, ponieważ urzekło mnie również poruszenie tematu poszukiwania swojego celu, bo przecież by dowiedzieć się, kim naprawdę jesteś, musisz odnaleźć swój cel to jest przepiękny przekaz pochodzący z tej pozycji. Pokazała mi ona również siłę lojalności, przyjaźni, miłości oraz to, jak zemsta potrafi zniszczyć w nas to, co najlepsze. Jak zemsta może przyćmić zdrowy rozsądek, a władza wymagać poświęcenia dla dobra ogółu, ale czy tak powinno być? Czy nie powinno się szukać najbardziej odpowiedniego rozwiązania dla danego problemu dla wszystkich niż wybrać te, które jest najłatwiejsze i najlepsze dla nas?
,,Kłamstwa nigdy nas nie wyzwolą, Jeet"
Na pochwałę zasługuje również przemyślana, należyta kreacja bohaterów. Od razu polubiłam się z Tarisai, jest to typ bohaterki silnej, jaka łatwo się nie poddaje i dąży do wyznaczonego celu pomimo wszystko. Choć czasem wydaje się jej, że już zawsze będzie marionetką swojej matki to ponad wszystko chce to zmienić i ochronić Dayo, bo to nie jest kontynuacja losów Damy, a historia Tarisai. Moją sympatię zdobył też Sanjeet. Chłopak, który został pokrzywdzony przez własnego ojcu, który za niego decydował.w jakim celu ma wykorzystywać swoje Insygnium. Było mi go bardzo szkoda. Intryguje mnie postać Wo Ina, ma on potencjał i jestem ciekawa, czy autorka go wykorzysta.
Jordan Ifueko świetnie ukształtowała świat przedstawiony, jest złożony, rozbudowany, a na końcu książki można znaleźć słowniczek z najważniejszymi dla uniwersum pojęciami. Co ciekawe w Aritsarze każdy może urodzić się z Insygnium, jakimś niesamowitym talentem np. główna bohaterka biorąc do ręki jakiś przedmiot odczytuje z niego, jego historię, ale nie tylko z przedmiotów, także z ludzi może odczytać opowieści. Ludzie skrywają w sobie wiele ciekawych opowieści, które bohaterka może w łatwy sposób odkryć.
Akcja jest dynamiczna, nie pędzi łeb na szyję, lecz nie jest też za wolna, wszystko dzieje się w swoim czasie. Początek jest dobry, powoli Kreatorka zaprasza czytelnika do swojego świata, zapoznając go z nim oraz główną bohaterką i kusząc chęcią poznania dalszej części historii. Od czasu do czasu zaskakiwały mnie plot twisty, a koniec to już totalna jazda bez trzymanki, był pełen niespodzianek i niespodziewanych zwrotów akcji. Jest mocno i emocjonująco, aż się wzruszyłam i poleciała łezka.
Reasumując ,,Raybearer. Władcy Promieni" to opowieść, która urzekła mnie nie tylko swoją treścią, wyśmienitą kreacją bohaterów oraz świata przedstawionego, ale także wartościami, jakie w sobie nosi. Miłość, lojalność, przyjaźń, a to nie wszystko co ma do zaoferowania. Ode mnie otrzymuje 9/10? Już nie mogę się doczekać dalszych przygód Tarisai i jej przyjaciół. Czy władza jest warta poświęcenia?
Opinia bierze udział w konkursie