Nie będę Was okłamywać i przyznam się z bólem serca, że jeszcze nigdy nie miałam okazji poznać twórczości pani Sary Pennypacker, autorki niezwykle chwalonego Paxa. Po prostu tak się złożyło, że nigdy nie było okazji, bym mogła ten tytuł poznać bliżej. No i cóż, pióro autorki udało mi się poznać, jednakże nie przy tamtej książce, a przy jej nowszym dziele. Czy Realny świat zachwycił mnie i skłonił do poznania Paxa? O tym w tej recenzji.
Ware najbardziej na świecie pragnie spędzić wakacje u swojej babci. Wie, że tam mógłby bujać w obłokach do woli i nikt nie zmuszałby go do robienia znienawidzonych przez niego rzeczy. Niestety - rodzice zapisują go na półkolonie, mimo wyraźnego i stanowczego sprzeciwu z jego strony. Wkrótce chłopiec odkrywa, że w pobliżu ośrodka kultury znajduje się opuszczony kościół, a przy jego terenie poznaje Jolene - dziewczynkę o szorstkim usposobieniu, która z szalonym zapałem uprawia rośliny na tyłach budynku. Od tej chwili Ware rezygnuje z zajęć na półkolonii i całe dnie spędza z nową koleżanką. Wszystko szłoby świetnie, gdyby nie straszne widmo zniszczenia całego terenu i przerobienia go na kolejny dom usługowy. Czy Ware odnajdzie w sobie siłę, by zostać prawdziwym bohaterem i ocalić to miejsce?
Zacznę od tego, że kompletnie nie spodziewałam się faktu, że ta powieść aż tak mnie wciągnie oraz, że tak szybko ją przeczytam. Z jakiegoś powodu pióro autorki tak mocno przypadło mi do gustu i sprawiło, że dość trudna tematyka Realnego świata była dla mnie lekką lekturą, z którą ?uporałam? się w zaledwie kilka godzin. Myślę, że samo to już coś oznacza i nie można tego ignorować.
Główny bohater tej historii, Ware, wzbudził we mnie morze sympatii. Wbrew pozorom doskonale go rozumiałam - jego potrzebę bycia samemu, rozmyślanie o różnych rzeczach. Niesamowicie denerwowało mnie to, jak traktowali go jego rodzice. Kazali mu spędzać czas w miejscu, którego nie lubi oraz z ludźmi, których nie zna i poznawać nie chce. Ja rozumiem, że rodzice chcą dla dzieci jak najlepiej i pragną dla nich dobrego życia, natomiast jawne pokazywanie dziecku, że jest się nim rozczarowanym? Nie pojmuję tego. Dlatego dobrze, że autorka poruszyła tutaj ten temat.
Jolene również zasługuje na chwilę uwagi. Jej sytuacja była o wiele bardziej przygnębiająca i o wiele poważniejsza. Dziewczynka bowiem nie miała zbyt kolorowego życia, a właściwie jedyną radość sprawiało jej uprawianie roślinek. Jej postać poruszyła mnie i widziałam wyraźnie, że pod jej poważną i dość oschłą powłoką kryje się przerażona i wrażliwa osóbka.
Powieść Sary Pennypacker wciągnęła mnie od pierwszej strony i trzymała przy sobie aż do ostatniej kropki w książce. Przedstawiana historia mnie poruszyła, chwyciła za serce i jednocześnie dała trochę nadziei. Myślę, że w tym wypadku z pewnością sięgnę po drugą powieść tej autorki.
Jeżeli lubicie literaturę dla młodszej młodzieży, to myślę, że polubicie i Realny świat. Być może dowiecie się, jak zostać bohaterem lub co lepsze - że już nim jesteście?