Jakże ja tęskniłam za kontynuacją historii Kovy i Rii! Pierwszy i drugi tom serii "Na krawędzi" wywarł na mnie tak ogromne wrażenie, że moje emocje nieraz były w strzępkach. A szczególnie w momencie, gdy skończyłam czytać "Execution" i nie miałam kolejnego tomu pod ręką! Czułam się jakby moje serce miało zaraz eksplodować z ogromu tęsknoty za piórem Lucii Franco i dalszymi wydarzeniami. Zresztą co tu dużo mówić, autorka tak skończyła drugi tom, że nie wiedziałam czy mam płakać czy zacząć wyrywać sobie włosy. Jak tylko na horyzoncie pojawiła się trzecia część tej wspaniałej serii, moje serce na nowo zaczęło bić w zawrotnym tempie w oczekiwaniu na poznanie dalszej historii. I tak! Emocje po raz kolejny sięgnęły zenitu, serce momentami chciało mi wyskoczyć z piersi, a teraz odczuwam znowu tą samą tęsknotę i rozpacz, bowiem muszę czekać na kolejny tom ???? Ale jakże ogromną przyjemność sprawiła mi ta książka, to nawet ciężko mi to opisać! I tak, znowu będę wzdychać nad wspaniałością tej historii, bo tu się nie da inaczej!!
"Kiedy przychodzi krytyczny moment i zostajesz zrzucony z mostu prosto w ciemny, przerażający świat bólu, odkrywasz, po jak niskie zagrywki potrafisz sięgnąć, żeby utrzymać głowę nad wodą. Nie byłam już dzika i wolna. Stałam się niewolnicą samej siebie i nie ufałam nikomu. Kiedyś pewnie dojdę do siebie, ale nigdy nie zapomnę."
Po okropnie bolesnej zdradzie Kovy, Adrianna dzień w dzień nie może pogodzić się z tym, czego się dowiedziała. Postanawia za wszelka cenę skupić się na gimnastyce, jednakże trenowanie pod okiem Kovy i nie zwracanie na niego uwagi jest dla niej trudniejsze niż mogła to sobie wyobrazić. Z pomocą w trudnych chwilach przychodzi jej przyjaciel Hayden, który mam wrażenie, tylko czekał na tę okazję by zbliżyć się do Adrianny. Jednak nie na długo, bo serce głównej bohaterki i tak należy do kogoś innego i niemożliwym wydaje się zapomnienie o tych wszystkich chwilach, które spędziła ze swoim trenerem i zatracenie się w kimś innym. Dziewczyna skupia się całkowicie na gimnastyce i na zbliżających się zawodach, które będą jej życiową szansą na wystartowanie w olimpiadzie. Niestety niepokojące sygnały, które daje jej ciało, są przez nią ignorowane, a to nie wróży nic dobrego. Zawody na nowo zbliżają do siebie Adriannę i Kove, i choć obojgu wydaje się, że kryzys został zażegnany, przyjdzie im stanąć przed kolejnymi bardzo bolesnymi wydarzeniami. Mistrzostwa to nie tylko jedno z wyzwań, z którymi będą musieli się zmierzyć...co tym razem szykuje dla nich los, który wydaje się z nimi wciąż igrać?
"Miłość powinna być prosta, naturalna i wszechogarniająca. Motyle! Kolejny dowód mojej naiwności (...) Miłość jest błędnym kołem, delikatnym jak skrzydła motyla(...) To prawdziwa ironia, że coś tak delikatnego i zwyczajnego - jedno drgnienie, niewielki gest, jak choćby podpis na akcji małżeństwa - ma moc skazania człowieka na życie pełne rozpaczy."
Moje serce pękło nie raz czytając to, co działo się w "Release". Pamiętam jakiej nerwicy dostałam, gdy dowiedziałam się o tym co zrobił Kova. Ja naprawdę mocno zżyłam się z tą dwójka bohaterów i praktycznie wszystko to co odczuwali oni, ja mocno to przeżywałam. I może wydawać się to śmieszne, ale ta historia i ta zakazana relacja, jest dla mnie czymś naprawdę genialnie napisanym i czymś tak naturalnym i do pozazdroszczenia, że sama też bym chciała poznać takiego trenera. No cóż, straciłam dla niego głowę, dlatego im więcej części tej serii tym lepiej dla mnie i nie przewracajcie oczami, bo same na pewno tez nieraz wzdychacie do bohatera romansu ???? Ale wracając do tematu. Autorka w fenomenalny sposób przedstawiła emocje, jakie targały główną bohaterką, ale też i głównym bohaterem, bowiem oboje przez pewne wydarzenia, czuli się okropnie z własnym ja. I choć serce nieraz chciało inaczej, tak rozum zdecydowanie wolał trzymać się z daleka od kolejnych kłopotów. Kończąc jeden rozdział, nie mogłam odłożyć tej książki ani na moment, bo ja po prostu nie mogłam doczekać się momentu, aż oni się znowu spikną! Tak! Pomimo tego co się stało, ja z niecierpliwością przewracałam każdą stronę w oczekiwaniu na ten moment! Już w pewnym momencie zaczęłam się irytować ogromem gimnastyki, bo ja chciałam co innego żeby się działo ???? I autorka doskonale wiedziała, że jej czytelnicy będą na ten moment wyczekiwać i myślę, że ten zabieg był dobrze przemyślany, bo jak już przyszło co do czego, to był dosłowny rollercoaster emocji! Istny wybuch fajerwerków. Przez połowę książki jest tak fenomenalne budowanie napięcia, po to aby w pewnym momencie emocje sięgnęły zenitu! I to udało się Lucii Franco wprost idealnie! A jeszcze lepiej, że po doczekaniu się tego wszystkiego, chce się ciągle więcej i więcej. Uwielbiam książki z motywem zakazanych relacji i różnicy wieku, i w żaden sposób nie czuje się zniesmaczona relacją między młodziutka dziewczyną a dojrzałym panem trenerem. W końcu pociąg do dojrzałych mężczyzn i to do czego oni są zdolni, nie powinno nikogo bulwersować. Ale co kto lubi, nie mnie oceniać. Ale żarty żartami, ja po prostu uwielbiam relację Kovy i Adrianny - ma ona tak wiele wzlotów i upadków, że serce momentami biło mi jak szalone podczas czytania. No ale, żeby nie było za pięknie, autorka wykonała pod koniec taki zwrot akcji, że ja po prostu nie wierze, że ja nie mam kolejnej części pod ręką!! To jest zdecydowanie cios poniżej pasa. Jak w końcu ta seria się skończy, to ja chyba zacznę czytać ją od początku i to ciągiem bez przerw (choć nie wiem czy po przeczytaniu będę w stanie wrócić do rzeczywistości, bo po każdej części parę dni mija zanim się ogarnę). Jeśli jeszcze zastanawiacie się nad czytaniem tej serii, to ja naprawdę nie wiem dlaczego! Skoro lubicie zakazane relacje i motyw z różnicą wieku, to nie zawiedziecie się na tej historii na pewno! Czytajcie, bo ta seria to sztos jakich mało! A ja już poproszę o kolejny tom, bo nie wiem czy moje serce udźwignie takie długie czekanie.
Opinia bierze udział w konkursie