"Retorsja" jest kontynuacją "Implikacji", ale obie powieści można czytać niezależnie od siebie.
W moim odczuciu ta część wciąga jeszcze bardziej. Dzieje się sporo, a zagadka kryminalna z jaką tym razem przyjdzie zmierzyć się pilskiemu bankowcowi Janowi Poniatowskiemu przynosi wiele niewiadomych, zawiłości, znaków zapytania. Wątków jest naprawdę ogrom. Akcja toczy się na trzech czasoprzestrzeniach i trzeba nieco się skupić, by nie pogubić się w ich gąszczu. O potknięcie się w zawiłości fabuły było łatwo, dlatego brawa dla autora, że wszystko miało tu ręce i nogi.
Ponownie Tomasz Brewczyński zasypuje czytelnika mnogością bohaterów. Jednakże jest o tyle łatwiej, że kilku z nich znamy już z "Implikacji". Pomocne kolejny raz okazało się umieszczenie na początku każdego z podrozdziału nazwy postaci, z jakimi w danym momencie będziemy mieli do czynienia. Oczywiście prym wiedzie Jan, przed którym gęsto ścielą się trupy, a ten... jest zbyt wrażliwy na takie widoki. Mamy jeszcze Annę Saas (zwaną Sasanką), która w tej części jakby bardziej zyskała w moich oczach. Niby to ta sama roztrzepana łowczyni promocji, zakupoholiczka, ale jej teksty z Janem budzą uśmiech.
Pojawiły się sytuacje i wydarzenia, a przede wszystkim opisy morderstw, które przyprawiają o ciarki na plecach. W kulminacyjnych momentach bywa szczegółowo, obrazowo, brutalnie.
Autor, oprócz wątku kryminalnego, dość szeroko nakreśl inne tematy. Jest to m.in. wątek dwójki dzieci maltretowanych przez matkę, alkoholizm, nadużywanie władzy przez wychowawcę czy prostytucja.
Na uwagę zasługuje język narracji, w jakim została napisana ta książka. Nie brak tu bogatego słownictwa, a jednocześnie czegoś, co sprawia, że czyta się nadzwyczaj lekko i przyjemnie.
"Retorsja" to obraz tego, jak jedna sytuacja może pociągnąć za sobą ciąg kolejnych. Czy amatorskie śledztwo pilskiego duetu Jana i Anny doprowadzi do rozwikłania zagadki? Sprawdźcie! ...
Opinia bierze udział w konkursie