Po śmierci głowy rodziny Dashwood, wdowa i trzy jej córki muszą znaleźć nieco mniejszy i tańszy dom. Mimo tych swoistych niedogodności nowe miejsce zamieszkania i tak ściąga w swoje progi liczne towarzystwo, dobre dusze. Marianna, jedna z najstarszych panien Dashwood, w nowym otoczeniu szybko odnajduje adoratora odpowiadającego jej licznym wymaganiom. Rozważniejsza Eleonora wierna jest mężczyźnie, któremu oddała serce w poprzednim miejscu zamieszkania, choć oficjalnie nie są po słowie. Mimo tego pewne gesty młodzieńca wyraźnie wskazywały na odwzajemnione uczucie, a znający ich ludzie zapowiadali rychłe wesele.
A jednak Los bywa przewrotny. I obie panny szybko się przekonają, jak niestałe bywa serce... a może jak niesprzyjające mogą być okoliczności w sytuacji, gdy urody panny nie popiera ogromny majątek.
Tej powieści autorstwa Jane Austen nie miałam wcześniej przyjemności czytać, tak więc zabrałam się do niej z podwójnym zapałem. Szczególnie, iż wnioskując z opisu, niekoniecznie będzie to love story z happy endem. Nic dziwnego, że czułam się zaintrygowana. Jane Austen bowiem kojarzy mi się raczej z historiami miłosnymi, gdzie pomimo wszelkiego rodzaju przeciwności, na końcu i tak wygrywa prawdziwe uczucie. Czy tym razem miałam zostać zaskoczona?
Poniekąd tak właśnie było.
Z dwóch najstarszych panien Dashwood Marianna jest tą bardziej uczuciową i romantyczną. Na próby ewentualnego zeswatania jej z kimś, kto nie przypadł jej do gustu, wybucha tylko śmiechem. Z kolei gdy Los styka ją z pewnym młodzieńcem i wszyscy wokół widzą, jak z jego oczu wyziera uczucie, jest gotowa porzucić wszelkie konwenanse przypisane owym czasom, i zatonąć w tej relacji. Eleonora jest zupełnie inna niż siostra- swego ukochanego pozostawiła w poprzednim miasteczku, wierząc jednak, że jego uczucie nie zgaśnie. Co prawda o owym uczuciu może się tylko domyślać, jednakże jego czyny i gesty wskazują na to, iż jest mu droga. Eleonora jednak nie jest w gorącej wodzie kąpana i wszelkie przemyślenia, uczucia, zamyka w sobie. Stara się nie kłopotać nimi swoich bliskich, a jak się okazuje- ona również będzie musiała się zmierzyć z trudnościami na drodze miłosnej.
Ogromnym plusem tej opowieści są tutaj wspomniane już kilkakrotnie główne bohaterki, czyli siostry Dashwood, a dokładniej ich portrety psychologiczne. Są jak woda i ogień, kompletnie od siebie różne, co uwydatnia się szczególnie podczas trwających relacji z panami. Czy autorka chciała nam dać do zrozumienia, że rozwaga w szafowaniu uczuciami daje nam pewną dozę bezpieczeństwa? Że oszukiwanie serca i odsuwanie od siebie cierpienia naprawdę może pomóc w leczeniu złamanego serca? Możemy tutaj przeprowadzać te badania na dwóch naszych panienkach: Mariannę uczucie nieomal spaliło, rzuciła się bowiem w tę toń bez żadnego przemyślenia, bez pohamowania wręcz. Eleonora do tematu podeszła spokojnie, z rozwagą, aczkolwiek i ona nie uniknęła tępego bólu w sercu. Wniosek jest jeden- w kwestii uczucia nie ma dobrej drogi. Możemy wejść w daną relację całą sobą i równie mocno cierpieć lub próbować dozować sobie negatywne emocje, ale ostatecznie i tak sprowadza się to do złamanego serca. To tylko uwydatnia fakt, iż każdy z nas jest inny i w odmienny sposób przeżywa radości czy niepowodzenia. Na uczucia nie ma złotego środka, reagowanie zależy tylko od nas.
Rozważna i romantyczna to taka powieść, którą czyta się szybko, a refleksja przychodzi dopiero później. Początkowo zdawała się miłosną historią z nie do końca szczęśliwym zakończeniem, a dopiero później czytelnik uzmysławia sobie, jak wiele refleksji za sobą niesie. Myślę, że warto po nią sięgnąć nawet przez wzgląd na świetnie stworzone postacie i wyraźnie zarysowane emocje czy charaktery kobiet. Warto.