Początek komiksu przenosi nas do końcówki XVIII wieku w północne rejony Hiszpani. To właśnie tam w ukrytym przed światem klasztorze rezydują tytułowi Rycerze Heliopolis. Grupa nieśmiertelnych alchemików, którzy obserwują rozwój świata od bardzo dawna. Kiedy sytuacja tego wymaga, decydują się oni wpłynąć na bieg historii. Do zakonu ma właśnie dołączyć nowy rycerz, który ukończył stosowne szkolenie. Zanim jednak to nastąpi, będzie on musiał udowodnić swoją przydatność. Nie jest to jednak zwykły młodzieniec, a ktoś za kim kryje się wielka tajemnica. Okazuje się on bowiem synem Ludwika XVI, który dla świata jest martwy. To od niego będzie zależeć czy pozostanie on w cieniu tak jak reszta zakonu, czy też postanowi sięgnąć po należny mu tron.
Opis fabuły Rycerze Heliopolis #1 może być troszkę mylący dla potencjalnego czytelnika. Nie mamy tutaj bowiem do czynienia z typowym komiksem historycznym. Scenarzysta sięga co prawda po wiele autentycznych faktów z przeszłości. Tworzy jednak z nich ciekawie prezentujące się tło dla bardziej fantazyjnej treści. O niezwykłości scenariusza świadczy już sam początek dzieła. Moment, w którym kandydat na ?rycerza? staje naprzeciwko wielkiego goryla sprawnie posługującego się mieczem. Tego typu elementów znajdziemy w albumie znacznie więcej. Nie są one jednak jakoś nadmiernie przesadzone. Wszystko to dzięki temu, że Jodorowsky sprawnie łączy takie wątki z autentycznymi historycznymi treściami i dodatkowo kreśli wokół nich ciekawie zapowiadającą się większą intrygę.
Śledząc losy syna Ludwika XVI i widząc jego wyczyny, trudno nie odnieść również pewnych skojarzeń z serią Assassin?s Creed. Nie wiem na ile autor rzeczywiście czerpał pewne inspiracje z tej gry, ale kilka scen prezentuje się niczym żywcem wyciągnięte z ekranu monitora. Nie jest to niczym złym, wręcz przeciwnie nadaje opowieści jeszcze większej dynamiki. Cały scenariusz jest bardzo dobrze ułożony, zgrabnie przeskakując pomiędzy kolejnymi wydarzeniami, które dodatkowo przerywane są pewnymi retrospekcjami. Mieszanka faktów, mitów i akcji sprawia, że całość czyta się błyskawicznie z dużym zadowoleniem malującym się na twarzy.
Równie dobrze, jak scenariusz prezentuje się tutaj oprawa graficzna. Jérémy Petiqueux serwuje doskonale prezentujące się realistyczne rysunki. Wyraziste pociągnięcia ołówka, dopracowane detale teł, świetne projekty postaci z umiejętnym oddaniem różnych emocji, dynamika scen akcji. Wszystko to składa się na niesamowitą oprawę, która należycie uzupełnia fabularną stronę dzieła. Na plus należy również zaliczyć dobrze dobraną paletę barw, pogłębiającą klimat niektórych scen.
Opinia bierze udział w konkursie