,, Jestem sennym koszmarem wyzyskiwaczy i pasożytów, zupełnie jak mój imiennik z dziewiętnastego stulecia. Wtedy szlachta pasożytowała na chłopach, nieuznawanych nawet za pełnoprawnych ludzi, a on z tym pasożytnictwem chciał skończyć. "
Przyznaję się wam, że książkę czytałam przez dwa tygodnie i głównym tego powodem była jej objętość przeszło dziewięciuset stron. Do tego dochodziły też sprawy ogromnego napięcia i nerwów jakie miałam na postacie. Główny bohater to osoba znana z dużą dawką pieniężną. Ma ogrom wad, gdyż uważa się za lepszego od innych. Nadużywa życia korzystając z uległych panienek i narkotyków. Nie podobało mi się to, że kobiety traktowane były jak produkt, który miał być zaspokajaczem męskich popędów i to bez względu na to ile miały lat. Bardzo mnie to uwierało, ale czekałam czy coś się w tej sprawie odmieni. Pamiętajcie, że jest to świat z przeszło stu lat do przodu, więc nigdy nie wiadomo co tam się wydarzy. Dosyć zabawną dla mnie chwilą był czas w którym nasza postać została porwana. Tutaj macie odniesienie do cytatu, kim był ów porywacz. Rozbawiło mnie to jak on się pojawił, co sobą reprezentował i co mówił. To było jakby kocioł przyganiał garnkowi. Dodatkowo niby opowiadają się za wykształceniem, ale oni z pewnością go nie mieli. Przeklinali, bluźnili i to nie w sposób świadczący o statusie społecznym, tylko raczej z perspektywy braku. Ogólnie to powiem wam, że autor skupił się na czarnej przyszłości, gdzie rządzi wszystko, co podpiąć można pod piekło. I tutaj jedni powiedzą, że książka jest słaba, przegadana, za bardzo rozciągnięta w czasie. Ale będą też i drudzy, którzy stwierdzą, że niesie ona za sobą pewne wartości, by uzmysłowić społeczeństwu, że jeśli nie obierzemy dobrej drogi życia, to naprawdę wszystko może tak się dla nas skończyć. Możemy być mściwi, pluć jadem i w każdym miejscu posiadać wroga. Zatem sami przekonajcie się w jaki sposób chcecie ją odebrać. Czy zaniżycie jej ocenę patrząc na nią płytko, czy zerkniecie obiektywnie. Ja uważam, że jest dobrym przykładem na to, by czytelnik wziął sobie do serca to gburowate zachowanie i zrobił co tylko może, by do niego u siebie nie dopuścić. Bo by zmieniać świat, wpierw należy zmienić siebie:-) Tom pierwszy też mi się podobał, ale ten drugi jest jakby bardziej dopracowany. Mamy dużo rozmów, gdzie tłumaczą nam swoje punkty widzenia. Nie ze wszystkimi można się zgodzić, ale właśnie chodziło o to, by zobaczyć ten upośledzony punkt widzenia. Takie jest moje zdanie. Przeczytajcie sami:-)
Opinia bierze udział w konkursie